środa, 12 stycznia 2011

Rozdział VII

    Następne dni nie szły tak gładko. Nauczyciele irytowali, musiała się bardzo pilnować, by nie rozszarpać któremuś gardła. Ludzie patrzyli na nią jakoś tak dziwnie. Mike opowiadał swoim kumplom, jak to rzuciła się na niego puma - ta, jasne. Wilk jest straszny, wilk jest zły... Ale jak widać nie zrobiłby takiego wrażenia jak wielki kot. W ogóle skąd on sobie te pumę wymyślił? Idiota. Do tego rodzice: jej patki praktycznie nie było, a ojciec jak to ojciec - pieprzony pracoholik, który nie przejmuje się zbytnio niczym i nikim, tak naprawdę. Strasznie drażliwa się zrobiła. I jeszcze Sara... Ech, szkoda gadać. Męczyła ją cały czas, gdy tylko się spotkały. Tak jak na przykład teraz.
  - Hej Meg! - nie zwróciła na nią uwagi z zamierzeniem, oczywiście. - Megan! Zatrzymaj się albo zrobię coś wstydliwego i głupiego dla twojej osoby.
  - Tak, Saro? - rzuciła niechętnie z widocznym na twarzy grymasem.
  - Dlaczego mnie unikasz?!
  - Bo mnie męczysz. - wywarczała z irytacją przez zęby. Aż dziw, że nie było to takie prawdziwe, wilcze warczenie.
  - Wielkie dzięki, wiesz? Ale mnie się tak łatwo nie pozbędziesz. - Ta, domyśliłam się.
  - Więc o co chodzi?- spytała, wzdychając zrezygnowana.
  - Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać? Przecież ja już wiem, że zadajesz się z tą nową grupą. Znaczy, może już nie nową, ale wiesz o co mi chodzi. Nawet nas sobie nie przedstawiłaś!
  - Wiesz... Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł, uwierz.
  - Ale dlaczego?
  - Po prostu mi zaufaj, dobrze?
  - Ale...
  - Zaufaj mi. - przerwała jej natychmiast.
  - Nienawidzę cię za tą siłę przekonywania, która na mnie działa, Meg. - westchnęła jakby znacznie osłabiona. - Spotkamy się dzisiaj?
  - Nie mogę...
  - Ostatnio nigdy nie masz czasu! Wiesz kiedy się ostatnio widziałyśmy poza szkołą? Dawno!
  - Saro, naprawdę nie mogę... Chyba, że wpadnę do ciebie wieczorem. Ale nie gwarantuję podobieństwa do żywej istoty.
  - Spoko. To o której?
  - Hmm... Siódma?
  - Aż tak późno...?
  - Niestety. Pasuje ci?
  - Niech będzie. To do zobaczenia! - rzuciła cmokając ją delikatnie w policzek.
    Westchnęła cicho po czym ruszyła w drogę powrotną do domu. Bardzo źle się czuła z tym, że tak oddala się od swojej najlepszej, a zarazem jedynej przyjaciółki. Co miała jednak zrobić? Powiedzieć jej, że zmienia się w wilka, a tak na marginesie "nowi" są tacy sami? Chciałaby być z nią w stu procentach szczera, ale nie mogła... Cóż zrobić? Chwile jej samotnych rozmyślań nie trwały zbyt długo.
  - Hej, Meg! - nie no, proszę was. Naprawdę muszę? - Nie zaczekasz?
  - Taa... Cześć wam. - bąknęła.
    No tak, jak zwykle musieli do niej dołączyć. Nie mogli raz sobie darować? Nieprawdę nie miała siły po prostu na nic, zły humor i tak dalej. Poczekała, aż znajomi do niej dołączą. Szli w jej kierunku wszyscy chłopcy ze sfory - no oczywiście, bo oczywiście nie przepadały za sobą z Naomi. Ona jej nie lubi - albo gorzej - więc nikt nie będzie za nikim chodził na klęczkach, prawda? Seth najwidoczniej zauważył jej niezadowolenie i zmarnowanie, więc zmarszczył lekko brwi oraz odezwał się jako pierwszy.
  - Chyba potrzebujesz odpoczynku.
  - No wow, co ty nie powiesz. - burknęła gniewnie.
  - W sumie nie jest źle z twoim wilkiem... Zrób sobie dzień czy dwa wolne.
  - Naprawdę? Dzięki... Po prostu już nie nadążam. Ale dzisiaj i tak do was wpadnę - ktoś obiad ugotować i pomóc w lekcjach musi.
  - Ej! Odczep się, na kanapkach też da się przeżyć! - zaoponował Reid.
  - Jaasne. Obiecałam, więc nie ma co gadać. I tak do was przyjdę. Wyjątkowo nawet mam już wypracowanie, więc chętnie wam pomogę. I nawet nie próbujcie, bo przecież i tak ze mną nie wygracie.
  - Fakt, opór jest u ciebie wiecznie obecny. - rzucił zgryźliwie Seth, ale już nikt nie narzekał.
    Jak zwykle została odprowadzona praktycznie pod drzwi. Uwaga, bo zaraz się przewali. W sumie oni i tak mieli po drodze, więc dla jej przyjaciół nie było to właściwie większą różnicą. No właśnie... Pytanie tylko: czy byli to jej prawdziwi przyjaciele? Może zajęli się nią z przymusu - w sumie to, to na pewno - oraz dla nowego jako takiego członka wzmacniającego ich watahę? Nie, raczej nie. Byli szczerzy, poza tym siedziała w ich głowach. Zaraz po umyciu rąk ruszyła do lodówki. Przyzwyczaiła się do tego, że jako wilkołak je tyle ile jadła w przeszłości jako człowiek, przez tydzień. No cóż...
    Zajęła się swoimi sprawami. Jenny nadal była w pracy, więc siedziała w domu sama. Jak z resztą zazwyczaj. Jednak nie czuła się już tak samotna. W końcu kiedy biegała na czterech łapach miała w głowie siedem różnych osób. Codziennie również miała ćwiczenia odnośnie swej wilczej natury. Seth stwierdził, że miała już całkiem nieźle opanowaną samokontrolę, przyłączył się do nich również Dorian. Była wybuchowa, to fakt, ale tylko kiedy ktoś ją bardzo zdenerwował. Nim zdążyła się obejrzeć już musiała wychodzić. Doszła na miejsce stosunkowo szybko.
    Nawet nie pukając weszła do środka. I tak pewnie wiedzieli, że przyszła. Słuch i węch swoje przecież robią. Okna z resztą też. Przywitała się ze wszystkimi wesoło. Humor jej się poprawił, a oni właśnie jedli kanapki. No normalne! Usiadła na kanapie i gawędząc poczekała, aż ktoś powie coś na temat dzisiejszego dnia. W końcu Seth odezwał się z ociąganiem.
  - Wiesz Megan, dzisiaj miałaś mieć lekcję o dominacji z Naomi...
  - Tak? To się nudzić nie będę... A wy przegłodniejecie. - Wraz z humorem, wróciła chęć na treningi.
  - Nie musisz mieć z nią tej lekcji, jeśli nie chcesz. Nikt nie będzie was kontrolować. Widzisz, to dosyć niebezpieczne zważywszy na to, że Naomi była do tej pory jedyną wilczycą w stadzie. Mógłbym to zrobić niby ja, ale zostałem wybrany Alfą. - podrapał się zastanawiając po głowie. - No i... To by nie było zbyt dobre. Reid może i zgrywa ważniaka, ale nie jest dość dominujący by przejąć tą pozycję. Tak samo z jego siłą. - blondyn rzucił mu groźne spojrzenie. - A z racji, że wilczycom ciężko zdobyć jakąś pozycję w hierarchii, nie należą zazwyczaj do zbyt przyjemnych, gdy się już wdrożą we wszystko związane ze stadem. Naomi ma w watasze swoją reputację, a druga samica jest jej potencjalnym przeciwnikiem. I... No, przyjemnie nie będzie. A jest to potrzebne, jeżeli spotkasz innego wilkołaka.
  - Spokojnie. Jakoś przeżyję tą lekcję. - chłopak spojrzał na nią wdzięcznie, ale również ostrzegawczo. - Gdzie znajduje się Naomi?
  - Pewnie wkurza się na jakiegoś chwasta. - mruknął od niechcenia Reid. - Zaprowadzę cię. Jak chcesz to możesz się już zmienić.
    Machnął w powietrzu leniwie ręką. W odpowiedzi kiwnęła głową i ruszyła do łazienki. Postanowiła tam się przemienić. Zdjęła ubranie, schowała je do plecaka i przybrała postać wilka. Cieszyła się, że nastąpiło to dosyć szybko. Już wyobrażała sobie przemianę pod wpływem pełni. Brr. Przeszedł ją zimny dreszcz. Oparła się wielkimi łapami o klamkę i chwyciwszy w zęby plecak wyszła z łazienki. Spojrzała po zebranych niezbyt wiedząc co ze zrobić ze swoim dobytkiem.
  - Daj to. - mrugnął do niej Matt z lekkim uśmiechem. Podała plecak bez większej zabawy - no, tylko jeden zwód. Wydała z siebie dźwięk, który miał być złośliwym chichotem.
  - Poradzi sobie. - stwierdził Matt, a Seth skinął z uśmiechem głową.
  - Już się tak nie zachwycajcie, chodź Megan. Czeka cię starcie z Naomi.
    Reid wstał, otworzył drzwi i poprowadził wilczycę w odpowiednim kierunku. Szła posłusznie przy nodze chłopaka, wsłuchując się w dźwięki nocy. Dzięki swej wilczej naturze, która złączyła się z nią zaledwie kilka dni temu jeszcze bardziej pokochała tę porę doby. Noc może była po części straszna, bo ciemna, niezbadana... Ale przynajmniej cicha. Poczuła zapach piżma, leśnych owoców, lawendy, no, ogólnie lasu i... Jak sądziła magii. Czyli w skrócie zwęszyła zapach wilkołaka, a dokładniej Naomi. Po chwili wyszli na kolejną polankę. Ta była natarczywie zamykana przez rosnące dookoła drzewa i krzewy. Po środku stał wyraźnie niezadowolony wilk.
    Naomi pod wilczą postacią była szara, ale bardzo ciemna na grzbiecie i pysku. Była od niej zdecydowanie większa. Z jej ciemnych oczu wyzierała wrogość. Zawarczała ostrzegawczo, gdy usłyszała myśli dziewczyny - jak sądziła. No tak, nie była w końcu sama w swojej głowie, na czas obecny. Reid również odpowiedział gardłowym warkotem, przez który przeszedł ją lekki dreszcz. Nie przyzwyczaiła się jeszcze do tych wszystkich wilczych cech, chociaż podeszła do tego bardzo lekko.
  - Nie daj się zagiąć. - mruknął jej do ucha chłopak i poklepał krzepiąco po barku, nim odszedł.
    Ustała naprzeciwko Naomi i przyglądała jej się chwilę. Po pytaniu co będą robić, na które nie dostała odpowiedzi wpatrywały się w siebie długo i intensywnie. Nie lubiła, gdy ktoś się jej przyglądał. Spuściła niechętnie wzrok. Usłyszała w głowie tryumfalny śmiech, a zaraz potem wilczyca zaczęła z niej szydzić.
  Jesteś delikatna jak dziecko z tego co widzę. A do tego strasznie ludzka. Nie potrafisz powalczyć o dominację nawet na głupie spojrzenia!
  Cóż, wystawiłaś do walki osobę, która nic o tym nie wiedziała. Gratulacje. Widzę, że miałabym z tobą większych problemów. - w sumie nie była tego pewna, ale aż tak łatwo się nie podda. Naomi nastroszyła się i zawarczała przeszywająco. Wilczyca przyjęła to ze stoickim spokojem. - Więc teraz lepiej powiedz, co mam stąd wynieść. - jej "nauczycielka" prychnęła z pogardą.
  Na razie wystarczy, że zajmiemy się walką na spojrzenia - którą i tak przegrasz. Czyli, że nie musimy przechodzić dalej. Dla ciebie to raczej dobrze. Nie zmuszaj się do walki, bo wtedy jedynie prowokujesz przeciwnika.
  Naomi, odrzuć swoje złośliwości. Ja naprawdę chcę coś z tego wynieść. A więc powiedz mi o co w tym wszystkim chodzi.
  Taa... Chodzi o walkę dotyczącą miejsca w hierarchii. Walka na spojrzenia nie jest trudna i powiedzmy... Że jest najbezpieczniejsza. Tak walczysz nawet z ludźmi, chociaż o tym nie wiesz. Instynktownie wzrok opuści ten, kto czuje, że nie wygra. Potem to już tylko ewentualne walki typu "rękoczyny". Ale to się dzieje raczej tylko kiedy znajdą się dwa bardzo dominujące wilki, które ową dominacją są na podobnym poziomie. Ogólnie u nas przedstawia się to tak: Seth jest Alfą, Matt to jego Drugi, Jeremy Trzeci - jest bardzo dominujący, ale powiedzmy, że również... rozkojarzony. To on powinien być Drugi, albo i Alfą, gdyby posiadał jakieś logiczne myślenie nie od wielkiego dzwonu, a tak trzecia pozycja zaspokaja jego dominującego wilka - Reid chociaż przez swoją fizyczną powłokę dużo nie naskacze, ma bardzo silną dominację, której nie można lekceważyć. Na piątym miejscu znajduje się Charlie, któremu zbytnio na tym nie zależy. Inaczej mógłby dojść nieco dalej. Potem jestem niby ja, ale z Charlie'em jesteśmy praktycznie na tym samym poziomie, jeżeli piąty ma coś do roboty zazwyczaj ja się tym zajmuję. Dorian jest najmłodszy wiekowo, niedawno dobił szesnastu lat, a jego wilk jest raczej... Milusi.
- skrzywiła się w niesmaku. - Tak już po prostu ma, no chyba, że wraz z jego wiekiem coś się zmieni. Także oczywiste jest, że ty znajdujesz się na ostatnim miejscu. I z tego co widzę już tak pozostanie.
    To musiała koniecznie zapamiętać - ogólnie działało to również na inne drapieżniki. A przez "TO" rozumie, że chodzi o dominację, walkę na spojrznia. Nie wiedziała w sumie jakie "inne" drapieżniki mogłyby na nią czyhać jeżeli o zmiennokształtnych chodzi, ale znając jej szczęście, niedługo się tego dowie. Pogadały jeszcze trochę, aż w końcu stoczyły kolejną walkę na spojrzenia. Żadna się nie ugięła - chociaż to Naomi prawdziwie walczyła, a Meg nie chciała dać sobą pomiatać, więc również trzymała wzrok. Obydwie właśnie szykowały się do skoku, kiedy przeszkodziła im przemiana niedaleko nich. Nadal jednak zaciekle warczały i kłapały na siebie szczękami. Na nowo miały rzucić się sobie do gardeł, gdy między nimi wpadł Seth i Jeremy w stosunkowo groźnych pozach.
  Nie. - rzucił dobitnie Seth.
    Nie spodziewała się tego. Odwróciła wzrok czując się winna. Spojrzała na Jeremy'ego, któremu przypadła akurat Naomi. Może nie przyjęła tak uległej pozy jak ona, ale zdecydowanie uniżyła się przed silniejszym i bardziej dominującym samcem. Mimo niedużej ilości członków w ich stadzie każdy znał dobrze swoje miejsce. Zerknęła na świdrującego ją natarczywie wilka. Zaskomlała zarówno smutno, jak i z irytacją.
  Już wiem, nie patrz tak na mnie. - żachnęła się nieco buńczucznie.
    Umilkła z narzekaniami natychmiast, gdy zrozumiała jak głupio postąpiła.Przecie nie rzuca się przywódcy w tak beznadziejnej sytuacji. Na nowo przeniosła wzrok na Jeremy'ego i Naomi. On stał już rozluźniony i spoglądający w górę. Jego myśli nie dało się po prostu rozpracować, były zbyt... Dziwne. Naomi stała prawie zgrzytając zębami ze złości. W końcu rysy Setha złagodniały, a mięśnie przestały być aż tak napięte.
  Rozumiem, ze walczycie o dominację, ale bądźcie bardziej ostrożne. To nie należy do przyjemnych dla nikogo. Nie lubię pokazywać się Alfą, jasne? A teraz już lepiej chodźcie do leśniczówki.
  Ja zostaję.
- zaoponowała Naomi. - Chcę pobiegać.
  Ta, jasne. Niech ci będzie. Chodźcie.
- mruknął i ruszył w odpowiednim kierunku.
  Przepraszam. - bąknęła cicho Megan. Seth odwrócił do niej błyskawicznie, jednak teraz wyglądał łagodnie.
  Meg, ale to jest normalne. Skoro żadna z was nie spuściła wzroku to taka kolej rzeczy.
  Ale Seth, ja specjalnie nie spuściłam wzroku.-
przyznała z grymasem. Wiedziała, że Naomi ją słyszy, ale jakoś niezbyt ją to interesowało.
  Przynajmniej wiemy, że masz sporo samozaparcia. A teraz koniec tematu, ok? Miałaś nam pomóc napisać wypracowanie z angielskiego. - rzucił figlarnie. W jego myślach wyczuła jednak coś nieco niepokojącego.
  Obiecałam i obietnicy dotrzymam! - odparła hardo. Wiedziała, że nikt od niej tego nie wymagał, ale obietnic zawsze dotrzymywała. Poza tym chciała im pomóc.
    Gdy weszła do domku po prostu chwyciła w zęby plecak z miejsca wskazanego przez Matta. Przemieniła się w łazience i wślizgnęła pod prysznic polecany jej przez Setha. Naciągnęła na siebie ubrania i rozczesała dosyć skołtunione włosy. Gdy wyszła z łazienki każdy siedział już na swoim miejscu - nie wiedziała czemu siedzieli zawsze na tych samych miejscach, jeżeli o odrabianie lekcji chodzi. Pomogła im jak mogła, ale musiała spieszyć się do Sary. Jej też coś dzisiaj obiecała. Pożegnała się ze znajomymi i pośpiesznie wyszła z leśniczówki. Ktoś chciał ją odprowadzić, ale odmówiła i kazała siedzieć przy wypracowaniu. Po drodze związała włosy w kucyk uznawszy, że muszą być mimo wszystko w nie najlepszym stanie.
    Idąc napawała się nocą. Czy już wspominała, że ją kochała? Zastanawiała się nad wszystkimi wydarzeniami z tych zaledwie niespełna dwóch tygodni. Jak mogło się przez ten czas tyle wydarzyć? No jak? A zawsze prowadziła takie spokojne życie... Kilka imprez, nawet nie mniej niż przeciętny nastolatek, książki i parę przykrości na przełomie niewielkiej ilości lat. Odegnała od siebie błyskawicznie te myśli. Nim zdążyła się obejrzeć już stała pod domem Sary. Zadzwoniła do drzwi zabawnym - jej zdaniem - dzwonkiem. Natychmiast ktoś jej otworzył. Ktoś, czyli Sara.
  - Meg! Nareszcie jesteś. Spóźniałaś się. - powiedziała z wyrzutem.
  - Naprawdę? - spytała głupio, zerkając na zegarek. - Fakt. Dwadzieścia minut. Nie lubię się spóźniać. - wymamrotała niezadowolona. Sara zachichotała.
  - Oto i moja Megan w całej okazałości!
  - Jaka "twoja Megan"? Przecież jestem taka jak zawsze.
  - Nie powiedziałabym... Ale chodź na górę. - pociągnęła przyjaciółkę w kierunku schodów. Nie opierała się jej, jak można się tego domyślić.
    Sara pokój miała ładnie urządzony, ale wszechobecny chaos psuł efekt ładnych mebli i całej reszty. Ściany pokoju pomalowane były na lekki fiolet, a meble były w tymże samym kolorze tylko o wiele ciemniejszym odcieniu z drewnianymi dodatkami. W pokoju znajdowało się wielkie, narożne łóżko, jeszcze większa szafa, biurko z komputerem, szafka na szpargały i druga szafeczka ze sporym telewizorem. Tak z grubsza to wyglądało z tym, że wszędzie wisiały jakieś ciuchy, a po puszystym dywanie walały się książki i zeszyty.
  - Nie umiesz utrzymać porządku, prawda? - zagadnęła złośliwie Megan.
  - Nie, to zbyt męczące. - wyszczerzyła się w głupim uśmiechu przyjaciółka. Zwaliła na ziemię ubrania ze skrawka łóżka i poklepała pofałdowany materiał. - Siadaj, nie krępuj się. Musisz mi koniecznie opowiedzieć o tej "grupie". Chce już zacząć akcję Matt. - Meg jęknęła.
  - Wiesz, nie wydaje mi się to odpowiednie. Matt to miły chłopak, ale... Lepiej trzymaj się od niego z daleka. Od niego i całej reszty. Zaufaj mi. Wiem po sobie... - westchnęła cicho, gdy już wypowiedziała szeptem ostatnie zdanie.
  - Co? Biorą coś? Meg, narkotyzujesz się?!
  - Nie, nie! Nie oto chodzi. Ale... Po prostu mi zaufaj. Wiesz, że ja mam zawsze rację.
  - Ale o co chodzi, że wiesz po sobie? Chodziłaś z nim? - biedna, prosta Sara.
  - Nie, nie chodziłam z żadnym z nich. Chodzi o to, że... Nie potrafię tego wytłumaczyć. Przepraszam. - westchnęła zrezygnowana. - Nie mogę. Nie miej mi tego za złe, dobrze?
  - Megan...
  - Proszę. - przerwała jęk przyjaciółki.
  - Niech ci będzie. Zawsze stawiasz na swoim, wiesz?
  - Wiem. - posłała jej blady uśmiech.
    Gawędziły długi czas, aż odezwała się jej komórka. Dzwoniła Jenny przypominając o godzinie, która nastała. Było w pół do dwunastej. Jenny zawsze zbyt bardzo się o nią martwiła, chociaż również dawała "luzy". Dokończyły jeszcze zaczęty temat, a potem, chociaż niechętnie, zwlekły się łóżka na dół. Sara stwierdziła, że ją odprowadzi. Zgodziła się acz miała inne plany - no cóż.
    Przez całą drogę kiedy była odprowadzana, Sara klepała jej swoje dyrdymały. Ona patrzyła przez cały czas (no zgadnijcie, no zgadnijcie na co. Oczywiście) na księżyc. Tylko co któreś słowo potakiwała i tak dalej. Rozstały się tam gdzie zawsze, czyli przy blokach. Były w tym niedużym mieście tylko jedne, więc każdy wiedział gdzie się znajdują. Wracała do domu w ciszy. Nie uszła jednak siedmiu kroków, a usłyszała wrzask, ciche prośby i obrzydliwy śmiech. Kto prosił? Ano oczywiście, że Sara!
    Jedyna myśl jaka przyszła jej wtedy do głowy: cholera.


                                         ______________________________


Taak, wiem. Ostatnio całkiem nie miałam czasu, po świętach zabrakło mi nieco internetu, sylwester był nawet udany, więc... Przepraszam, ale obiecuję się poprawić. Kombinowałam i może uda mi się przesłać na swojego maila wszystkie rozdziały, wtedy je poprawię i będę wstawiać bardziej systematycznie, a także pisać resztę na komputerze - co mam nadzieję uda się poprawić opowiadanie. Ostatnio stwierdziłam, że jest strasznie takie... Na odwal się jakby, chociaż tak nie jest, ale tak to wygląda. A Megan to taka ciota niemota... Niemal jak ja. A, właśnie - można dodawać spokojnie komentarze jako Anonim (dzięki wielkie JULY, czekam gorąco na rozdział! [dead-affection.blogspot.com  <-- zdecydowanie polecam]). No to tak jak mówiłam, postaram się poprawiać bardziej rozdziały niż tylko tak w ciągu pisania i przede wszystkim dodawać szybciej coś nowego.
Rozdział dedykuję JULY, której jeszcze raz dziękuję, bo kocham Jej opowiadanie - Lee, Willa, Luisa i całą resztę! Ona chyba niestety tego nie czyta, ale co mi tam? Poza tym również chcę zadedykować tenże rozdział (niestety musisz się podzielić ;P) xoxoxoxo <33, którą jeszcze raz przepraszam. Pozdrawiam obydwie świetne blogerki gorąco. ;)


PS. Link do blogu xo(...) w Jej nazwie, pod którą pisze na blogu. Nie lubię zmierzchu, ale to jedno z lepszych opowiadań o tej tematyce, zdecydowanie.

11 komentarzy:

  1. YEAH! wreszcie mogę dodać komentarz! :D
    Dłuuugo czytam Twoje opowiadanie, ale nie mogłam wyrazić mojego zdania otwarcie. Opowiadanie podoba mi się i jestem ciekawa co będzie dalej! Mam nadzieję, że zaczną być jakieś jazdy ;)
    Będę dalej śledzić wpisy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh, no to mi miło skoro tak ;P
    A tutaj podziękowania należą się kochanej JULY, która mnie, tępemu człekowi pozwoliła doznać oświecenia. Mam nadzieję, że opowiadanie będzie coraz to lepsze i zaspokajające oczekiwania, trochę długo się to będzie wlekło (dla mnie przynajmniej), mogę powiedzieć, ale jak uda mi się to z tym przesłaniem na maila to będę szybciej dodawała rozdziały. Ogólnie to mam cały jako taki zarys historii w głowie. (;

    OdpowiedzUsuń
  3. A więc chylę swe czoło ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, tak rozdziały będą dłuższe, tylko prolog mi tak jakoś nie szedł;)
    Możesz powiadamiać o nn ?
    www.what-is-your-name.blog.onet.pl
    pzdr, <3 ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. Jasne, nie ma problemu. (;
    Nightmare.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie mogę się wypowiedzieć. Śledzę twoje opowiadanie z uwagą i uśmiechem. Czekam z niecierpliwością na każdy kolejny rozdział. Nawiasem mówiąc mam nadzieję, że niedługo tu się jakiś pojawi, bo już mnie rozsadza =]
    Jedna uwaga. Robisz niewielkie błędy. Najczęściej literówki lub ortograficzne. Ale i tak się dobrze czyta. Styl masz lekki i przyjemny ;)
    Pozdrawiam,
    Lillianne

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć! Na początku chciałabym bardzo podziękować za tak miły komentarz na blogu, nie spodziewałam się tego. Nie zaglądałam do Ciebie, ponieważ miałam zepsuty komputer, ale obiecuję, że w najbliższych dniach nadrobię zaległości. Z góry dziekuję za zrozumienie i zapraszam na nowy rozdział mojego opowiadania:
    zachodzaca-nadzieja.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Avelin, cała przyjemność zdecydowanie po mojej stronie. :) Co do kolejnego rozdziału to może ukarze się on jutro, chociaż wątpię. Mam strasznego lenia, a biorąc pod uwagę to, co wałkuję już dłuższy czas, że niezbyt przyjemnie spisuje się z IPoda tym bardziej. Postaram się przepisywać chociaż kawałkami tak, żeby dodać jakoś w ciągu tygodnia następną część. Przepraszam bardzo za utrudnienia, sama jestem niecierpliwa, wiec wiem co czują osoby, które śledzą chociaż jako tako tego bloga. Pozdrawiam serdecznie. (;

    OdpowiedzUsuń
  9. Nightmare, czekam z niecierpliwością! I jestem ciekawa jak to dalej będzie z Naomi i jej fochami :D A do tego może coś będzie między alfą a Meg!

    OdpowiedzUsuń
  10. No tak, jeszcze nic, ale mówię ci, to będzie love story ze zwyczajnymi problemami :D rozkręcę, ale to dopiero 2 rozdział;) zapraszam też na mojego drugiego bloga www.gorzko-slodka-prawda.blog.onet.pl , więcej akcji :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Super blog zapro na mojego http://pamietniknocy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń