niedziela, 23 stycznia 2011

Rozdział VIII.

    Niewiele myśląc zrzuciła z siebie płaszczyk, spodnie i koszulkę po czym zmieniła się w wilka. Potrwało to dłużej niżby chciała, ale z czasem nie zawsze da się wygrać. Właśnie. Ruszyła biegiem w kierunku głosów. Ciesz się, że masz przyjaciółkę wilkołaczycę o dobrym słuchu. - wpadło jej nieco egoistycznie do głowy, kiedy dobiegała do małego zaułka między jakimiś nieprzyjemnymi budynkami z cegły i kamieni. Warcząc wyskoczyła, by zmierzyć się z przeciwnikiem. Zamarła. Sara stała pod ścianą trzęsąc się i szlochając, ale to nie ona przyciągnęła uwagę Megan.
    Głowę zwrócił w jej kierunku mężczyzna w wieku jakichś ponad dwudziestu pięciu lat. Był dosyć pociągający i przystojny, chociaż niezbyt umięśniony. Był zarazem pociągający jak i odrzucający. Na jego głowie osadzone były włosy w kolorze bardzo ciemnego błota. Twarz ozdobiona jednodniowym zarostem i... Wielkimi, białymi, ostrymi jak brzytwa kłami. Wadera potrząsnęła głową, po czym zaczęła na nowo głośno warczeć. Zbliżała się do przeciwnika wolno, chciała o po części wypłoszyć. Nie byłą pewna co ma w tej chwili zrobić. Mężczyzna odwrócił się do niej niezauważalnie. Nie spodziewała się tego, zdecydowanie.
  - Widzę, że w tej mieścinie czeka mnie jednak sporo zabawy. - stwierdził wskakując na kamienny budynek i znikając w mroku nocy. Powiodła zdziwionym wzrokiem za mężczyzną, ale zaraz zwróciła go na dziewczynę przyciśniętą do muru.
  - Czym... - zająknęła się cicho.
    Nim niedoszła ofiara zdążyła coś więcej powiedzieć, wilczyca już zerwała się do ucieczki. Chwyciła rozrzucone po ziemi ubrania, które o dziwo nadal tam były. Przecież leżał na samym środku chodnika! No tak - to Vallent. Ludzie zazwyczaj nie wychylają nawet nosa za drzwi, najwyżej przyklejają się do szyby. Zmiana nie zajęła jej już zbyt długo. Chwyciła torbę i biegłą w kierunku domu. Nie miała zamiaru spotykać tego mężczyzny, a Sarą najwidoczniej nie miał zamiaru się zajmować. Wyjęła telefon z kieszeni spodni i odnalazła numer Alfy.
  - Seth?
  - Tak Megan? Coś się stało? - chyba miał zamiar za chwilę położyć się spać czy coś, ale głos miał stosunkowo trzeźwy. No tak, wilkołaki potrzebują więcej snu.
  - Wiesz, bo może panikuję, ale Sarę chyba napadł... - zebrała się w sobie i głośno zaczerpnęła powietrza. Słyszała natarczywe pytania Matta po drugiej stronie. - Wampir.
  - Jesteś pewna?
  - Chyba... Drapieżny, pociągający, a zarazem odrzucający... Kły... Chciałam wam tylko o tym powiedzieć. Jak najszybciej.
  - Dzięki. Lepiej wróć prosto do domu. Ktoś od nas pójdzie po Sarę, powiedz tylko gdzie jesteś. Aha i nie zapraszaj go do domu. Choćby nie wiem co. A teraz podaj adres, żeby móc znaleźć Sarę. - podała mu nazwę ulicy i usłyszała tylko trzask drzwi w tle.
  - Dzięki i przepraszam za tą porę.
  - Nie ma sprawy. Dobranoc.
  - Dobranoc.
    Teraz pewnie wszyscy siedzą i wypytują się o szczegóły, chociaż i tak wszystko dobrze słyszeli. Brak prywatności u wilkołaków był dosyć irytujący. Doszła do domu jak najszybciej się dało. Jenny tylko upomniała córkę, by bardziej zwracała uwagę na zegarek i sama się położyła. Ona była już przyzwyczajona do długich pobytów u Sary. W człapała się na górę, ale postanowiła jeszcze zajść do matki przed snem.
  - Mamo...
  - Tak skarbie?
  - Nie zapraszaj nikogo bezpośrednio do domu, dobrze?
  - Ale o co chodzi?
  - Po prostu mnie podsłuchaj. I... Staraj się wracać przed zmrokiem. Aha, weź to. - podała jej ładny, srebrny krzyżyk ze sporej szkatułki.
  - No dobrze, niech ci będzie. Ale zaczynasz zachowywać się ostatnio bardziej jak matka niż córka. - stwierdziła niezadowolona Jen.
  - No wiesz, to nic osobistego. - wyszczerzyła się złośliwie. - Dobranoc.
  - Dobranoc.
    Już spokojnie wzięła szybki prysznic po czym ułożyła się wygodnie na łóżku. Nie zapowiadało się to dla niej zbyt dobrze. Nie chciała jednak o tym rozmyślać. Napisała Sarze SMS-a czy wróciła do domu. Opowiedziała, że tak i musi jej coś opowiedzieć. W dodatku spotkała Matta. Oznaczało to, że wszystko z nią w porządku. Nim ciężkie powieki opadły do snu przypomniała sobie cytat jednej ze starych ksiąg Charlie'ego. Brzmiał on: "Im wampir milszy, tym niebezpieczniejszy. Wampiry są to stworzenia z gruntu złe - nie należy im ufać.".

    Rozespana wstała z łóżka jeszcze przed budzikiem. Nie mogła zasnąć, spoczywała w letargu zaledwie dwie godziny. Niby nic takiego się nie wydarzyło, ale jednak... Nareszcie piątek. Ten utęskniony jak cholera dzień. Miała dzisiaj osiem lekcji... Ale jeżeli zerwie się z dodatkowego francuskiego, to nic się nie stanie, prawda? W końcu półtorej godziny więcej odpoczynku w domu. Wzięła relaksujący prysznic po czym wzięła się za suszenie długich włosów. Sięgały już prawie do pasa. Mimo wszystko jakoś nie miała ochoty wybierać się do fryzjera. Chociaż fakt, były bardzo uciążliwe, a do tego teraz o wiele szybciej jej odrastały. Wyszła z łazienki już nieco bardziej rozbudzona niż zwykle. Zauważyła, że na jej telefonie jest zaległy SMS. Nadawcą był Seth.
  "W szkole musimy pogadać o wczorajszym. To ważne"
    Przeczytawszy wiadomość prychnęła. Oczywiście, że to ważne. Dobrze o tym wiedziała. Inaczej z resztą nie napisałby tak wcześnie. Ubrała się w jasne rurki, żółtą koszulkę z jakimś nadrukiem i czarny sweterek, w którym podwinęła do łokci rękawy. Całkiem podobał jej się ten strój. Włosy wyprostowała, mając na to jeszcze sporo czasu. Spięła wsuwkami chwilami bardzo irytującą czuprynę na czubku głowy. I była gotowa. Mimo wszystko po jakichś trzech godzinach, jeśli dobrze pójdzie włosy zaczną lekko się zawijać.
    Chociaż niechętnie, zjadła jednego tosta dla uszczęśliwienia Jenny i wypiła szklankę świeżo wyciskanego soku pomarańczowego. Najlepsze, co może być. Pożegnawszy się z matką chwyciła torbę i co? Zapewne spóźniłaby się, gdyby nie jej wilcza cecha, która objawiała się po części nawet w ludzkiej postaci - szybkość. Zauważyła, że jej mieśnie stały się nieco bardziej wyraziste odkąd biegała na czterech śnieżnych łapach. Miała tylko nadzieję, że nie będzie wyglądała jak kulturysta. Jakoś nie wyobrażała sobie siebie z wielkimi barami. W każdym bądź razie szybciej niż przeciętny człowiek, ale nie tak, że świat dookoła się rozmazywał. Raczej w tempie mistrza świata. Tak, to chyba dobre określenie. Wpadła do szkoły dwie minuty przed dzwonkiem.Taa, ja wstałam wcześniej. Westchnęła z ulgą i udała się po klasę, a mijając stado umówiła się na następną przerwę.
    Lekcja minęła gładko. Tym razem nie była taka senna jak zwykle, chociaż zerwała większość wczorajszej nocy. Sara ciągle trajkotała, że musi jej coś opowiedzieć. No, łatwe do zgadnięcia. Szczególnie jak było się tego światkiem. Umówiły się na lunch. Gdy tylko zabrzmiał dzwonek zniknęła z klasy. Może wyszła nieco zbyt szybko... A, mniejsza już o to. Na korytarzu zaraz pojawiła się sfora. Przeszli jak najbardziej na bok, by nikt ich nie usłyszał. I tak pewnie uznaliby ich za czubków. Streściła im pokrótce swoją historię. Tym razem również Naomi stała z nimi, słuchając uważnie. Wydawała się... Zadowolona. Przystąpiła do dokładnego opisu głównego bohatera całej akcji.
  - Był taki... Dziwny. Potem lepiej przypomniałam sobie jego wygląd. Był blady, ale czy jakoś strasznie to nie odpowiem - dochodziło mało światła i był ubrany w ciemne kolory. Włosy miał zdecydowanie ciemne, coś pod brąz. Oczy... - zamyśliła się na chwilę. - Dosłownie iskrzyły się w cieniu. Zoobiły sie tak bardzo jasne i... Miały szkarłatne obwódki. Całe przekrwione. A potem jakby znormalniały, stały się bodajże brązowe. Aha i mimo, że były przy tym ataku takie jasne to źrenice tak jakby pobłyskiwały taką czerwienią... Nie wiem jak to opisać. Nie umiem lepiej. Aha i powiedział coś w stylu, że będzie miał sporo zabwy.
  - Myślę, że to był wampir... - powiedział po dłuższym czasie Seth.
    Chociaż tego nie wiedziała, mimowolnie czekała na jego odpowiedź. Tak jak z resztą inni członkowie stada. Przeczuwała, że spotkał już kiedyś wampira. Sama nie wiedziała skąd - po prostu wiedziała. Kiedy szła w kierunku klasy dołączył do niej Matt. - no tak, miał z nią teraz lekcje. On i Forian. A co gorsza również Sara. No super...
  - Hej, Meg. Em... Nie nie stało się Sarze? No wiesz, wampiry nie są najprzyjemniejsze.
  - Posłuchaj Matt. - rzuciła gwałtownie się zatrzymując. Dorian rzucił jej porozumiewawcze, a zarazem pokrzepiające spojrzenie po czym poszedł pod klasę. Po drodze zaczepiły go jakieś dziewczyny, z którymi chętnie rozmawiał. - Nie chce wciągać w to Sary. - powiedziała w reszcie. - Lepiej tego nie robić. Po pierwsze ma dosyć kłapczącą gębę, łatwo może coś wychlapać, a po drugie może jej się coś stać. Ludzie nie powinni o takich rzeczach wiedzieć. W ogóle jest tysiące różnych powodów! Także proszę cię - odpieprz się od niej za przeproszeniem. - w jej głosie słychać było coś żałosnego oraz wściekłego.
    Praktycznie warczała. W sumie to warczała coraz głośniej gardłowym głosem. Matt skulił się nieco, chociaż był raczej na wysokiej pozycji w stadzie. Spojrzała na nią przepraszająco, tak ulegle. Czuła, że zaraz chyba wybuchnie. Dorian zauważył to, więc po przeproszeniu dziewczyn podszedł do dwójki szybkim krokiem.
  - Meg, spokojnie. Nic się nie stało. Ten gość po mojej prawej stronie jest po prostu zbyt opiekuńczy. Chodź, usiądź. Weź kilka głębokich wdechów i wydechów. - chłopak chciał załagodzić sytuacje, nawet mu to w sumie wyszło. Miał coś takiego w sobie... Ale, jednak nie.
    Posadzona nieco przy użyciu siły zaczęła się uspokajać. Rozluźniła spięte w twarde liny mięśnie i wzięła kilka głębokich oddechów. Musiało to wyglądać dosyć dziwnie, ale prawdopodobnie wielki, dziwaczny wilk na środku korytarza byłby jeszcze dziwniejszy. I niebezpieczny, bo zdenerwowany. Na końcu rozluźniła szczękę i palce. Z zaciskania uporczywie pięści pobielały jej kłykcie, a w skórze porobiły się od paznokci małe ranki. Westchnęła. Dobrze, że chociaż Sara się gdzieś zapodziała. Dorian właśnie kazał Mattowi oddalić się gestem.
  - Zostań. - mruknęła do szatyna. - Dzięki, Dorian. Biały wilk wywołałby pewnie ciekawy popłoch na korytarzu.
  - Nie wątpię. Zawsze do usług. - uśmiechnął się dosłownie uroczo.
    We trójkę poszli do klasy. Zauważyła, że oprócz grupki dziewczyn, która otoczyła wcześniej Doriana - były swoją drogą w większości cheerleaderkami - nikt ich nie widział. Pewnie uznają ją po prostu za chorą psychicznie. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę jej dziwactwa, których było całkiem sporo. Sara dziwnie na nią spojrzała, gdy weszła do klasy w towarzystwie Matta i Doriana. Jednak była obok... Ciekawe, czy widziała? Kiedy Megan zauważyła malujący się na twarzy Matta uśmiech zawarczała tak cicho, by usłyszały ją jedynie wilkołaki.
    Usiadła w ławce przy przyjaciółce i wyjęła książki. Sara podpytywała się jej o co z tym chodziło, ale odparła jej, że lepiej by było, gdyby tego nie wiedziała. Czuła jej zazdrość. Dosłownie nosem oraz całym ciałem - to od niej po prostu biło. Starała się przez całą lekcje jak najbardziej uspokoić, wyciszyć. Wcale nie podobało jej się zainteresowanie sobą Sary i Matta. Czego on od niej chciał? Ją mogła zrozumieć: Matt był przystojny, dobrze zbudowany, posiadał ten zwierzęcy magnetyzm (w dosłownym znaczeniu), ale co wilkołak mógł widzieć w takiej dziewczynie jak Sara? Nie miała kompletnie pojęcia. Może chciał ją podenerwować czy coś... Westchnęła ciężko.
    Lekcje, lekcje i kolejne lekcje... Nie ma to jak szkoła, nie? Lunch również do fajnych nie należał, bo Sara drążyła temat drugiej lekcji. Przypomniała jej o opowieści, którą już pewnie dawno przygotowała. Znowu szykowało się siedzenie z miną po tytułem "ja nic nie wiem, ale fakt, nieźle". Sara jednak zaczerwieniła się. Przez chwilę nie chciała powiedzieć o co chodzi, ale się złamała - jak zwykle - dzięki czemu zaczęła opowiadać o wczorajszym przeżyciu i własnych przemyśleniach.
  - Wiesz gdzie jest ta ślepa uliczka między budynkami, prawda? Spanikowałam i weszła w nią, gdy jakiś koleś się we mnie wlampiał i dotrzymywał kroku po drugiej stronie chodnika. Tak, jakby ktoś mi doradził tam wejść... Taki mały, szepczący głosik. Wiesz o czym mówię. No i tam wlazłam. Facet podszedł wolno w tym samym kierunku. I wiesz co zrobił? Wysunął kły! Jak jakiś wampir normalnie! I kiedy tak do mnie podchodził wyleciał biały wilk. Widziałam go już. Z pewnością. Nie wiem gdzie, ale wiem, że mi kiedyś pomógł. W każdym bądź razie wampir uciekł. Po prostu jakby skoczył w powietrze i znikł. Potem wilk uciekł. Obok przechodził Matt i odprowadził mnie do domu. I wiesz... - dodała ciszej, wyraźnie się rumieniąc. - Myślę, że ten wilk nade mną czuwa. Ratuje mnie. Może to głupie, ale tak uważam. Poza tym ten wilk był taki dziwny... Trochę jak te, o których kiedyś mówiłaś. Trzeba to zbadać, nie sądzisz?
  - Nie, nie sądzę, Saro. Słyszałam o jakichś wyciekach gazu w okolicy od dłuższego czasu, mama mi o nich mówiła... To pewnie przez to. - tak, nie wymyśliła niczego lepszego. Jak w jakiejś głupkowatej kreskówce. Kątem oka dostrzegła głupie miny sfory - jak zwykle podsłuchiwali.
  - Serio? - spytała zainteresowana Sara.
  - Tak, naprawdę. Wiesz jacy są ci "naukowcy". - cóż, Sara nigdy w nich nie wierzyła. Tym lepiej dla mnie.
  - No racja. Ale nie jesteś ciekawa? Zawsze byłaś! - ale w ramach norm, kochana. Poza tym się nie interesuj lepiej!
  - Nie widzę tu nic ciekawego. - no i uratował ją dzwonek na lekcje. - Spotkamy się później.
  - Ok, ale dzisiaj jadę do ciotki w odwiedziny.
  - Nie ma sprawy. Coś tam wymyślimy. - posłała jej miły uśmiech.
  - No dobra. Pa!
    Oczywiście nim zdążyła coś powiedzieć Sary już nie było. Z westchnieniem udała się na kolejną lekcję. Ale zaraz... Fajnie, że mamy razem lekcje. Wymamrotała coś niezrozumiałego po nosem. Dopiero potem zrozumiała, dlaczego Sara tak szybko uciekła. Zauważyła, że stoi na parkingu z Mattem. Cholera jasna! Co za idioci! Przecież im mówiłam! Zaczęła cicho warczeć. Wiedziała, że przemiana zbliża się nieuchronnie. Było już po dzwonku - swoją drogą to bardzo dobrze zważając na to, że zmieniała się w wilkołaka. O wiele groźniejszego niż zwykły, głodny na dokładkę wilk. Ktoś wziął ją pod ramię i wyciągnął na dwór. Matt patrzył w tamtą stronę blady. Ona już się przemieniała.
    Twarz zmieniała jej się w pysk. Traciła rysy. Ręce i nogi przybierały zupełnie inny kształt. Była wściekła. Nie wiedziała nawet kto ciągnie ją do lasu za szkoła. Przemiana była bardzo bolesna. Czuła jak w jej ciele wszystko się zmienia. Ktoś rzucił ją na ziemię, a reszta otoczyła kołem. Część ubrań zerwała, a reszta po prostu na niej pękała. Po przemianie nawet nie myślała. Warcząc zwróciła się do stojących w kole ludzi.
    Stali tam wszyscy członkowie watahy p za wyjątkiem Matta, oczywiście. Wszyscy znosili łatwo jej wzrok. Stopniowo zaczęła rozumieć, a zarazem przestawała warczeć. Była sama. Jedna na szóstkę wilkołaków, które ją okrążyły. Była w pułapce. Musiała się przezwyciężyć. Wymagało to od niej bardzo wiele, ale spuściła łeb i odwróciła spojrzenie ciemnych oczu. Coraz bardziej dochodziło do niej zrozumienie. Zrozumienie całej sytuacji. Poniosło ją. Przemieniła się. Dała zniewolić wilkowi. Spojrzał już w większości rozumnym wzrokiem na Setha i chicho zapiszczała.
  - Teraz będziesz wilkiem przez parę godzin. Pewnie do wieczora zdążysz wrócić do ludzkiej postaci. - nie przemawiał do niej Seth, lecz Alfa. Tym razem zwrócił się do reszty. - Ja nie mogę dzisiaj z nią zostać... Ktoś chętny? - każdy się wahał. Ha, ha oni boją się wagarów! Jedynie Naomi miała inny cel - nienawidziła jej. Tylko... Czemu?
  - Ja pójdę. - odezwał się Reid. - Została mi dzisiaj godzina, bo Małpia Morda zachorowała. Nic straconego... - stwierdził rzucając wilczycy zawadiackie spojrzenie. Oo nie.
  - Dobrze. Ona i tak nie ma w sobie wiele dominacji... - mruknął Seth, wyraźnie ugryzł się w język. Co on ukrywa? Przymknęła oczy w małe szparki. Po chwili dodał krótko: - Do klas. - przy czym wykonywał zabawne ruchy rękoma.
    Odprowadzili stado wzrokiem, póki wszyscy nie weszli do budynku. Reid poprosił, - a raczej nakazał. - żeby zaczekała, a on weźmie ich ubrania wierzchnie. Obecnie ona jednak była opatulona w białe futro, którego pozazdrościłaby jej nie jedna kobieta. Blondyn wrócił już po chwili, wcześniej wykłócając się trochę z woźną. Cały Reid. Wybuchowy, a tuż po niej najsłabsze ogniwo... Chociaż cholernie dominujące ogniwo. Po przemianie był niewiele większy od niej, nawet Dorian nieco przewyższał go w kłębie, a tym bardziej w klatce piersiowej. Szła obok niego posłusznie, kiedy klepał bez większego sensu. Taa... Może ktoś pomyśli, że jestem mieszańcem wilczarza irlandzkiego z husky'm?
  - Ej, musimy nauczyć się jakoś porozumiewać. Co nie? Trzeba nauczyć cię ogólnie powarkiwań, dziwne, że sama z siebie tego nie potrafisz. - zaszczekała na tak, puszczając ostatnie zdanie niby mimo uszu. Tak naprawdę zastanawiała się nad jego znaczeniem. - Ale tak się nie da! Hej, a może będziesz skakała po literach i tworzyła słowa? - posłała mu wzrok pod tytułem "Are you fucking kidding me?"*. - Oj, nie narzekaj.
    Paplał jeszcze dłuższy czas. Czemu to miało służyć? Chyba się chłopakowi nudziło. Na końcu zdecydował, że on będzie zadawała pytania, a ona kiwała na tak lub nie. Też sobie wymyślił. Jednak dowiedziała się, że jago przemiana w wilka mogłaby źle na nią podziałać. A tego raczej nie miała ochoty sprawdzać. Dlatego też jakoś musieli sobie radzić. Reid zadawała milion pytań mających w zamiarze dowiedzieć się czegoś więcej o niej. Zaczęło się niewinnie, aż przechodził coraz głębiej.
  - Lubisz czytać książki, nie? - kiwnęła na tak. - Ee, nie rozumiem jak można to lubić. Przecież to jest nudne! - zawarczała ostrzegawczo. Mogła się z nim trochę pobawić. - Oj, dobra. Twoi rodzice się rozwiedli? - tak. - Trochę przykre. A bujasz się w kimś? - nie no, padła. Ten to ma wyczucie. Posłała mu lodowate spojrzenie. - No co, ciekaw jestem! To jesteś w kimś zakochana, czy nie? - nie. - A. Wiesz co, gdybyś wyglądała bardziej jak pies albo chociaż bardziej jak wilk, to poszlibyśmy do parku się pobawić. Wiesz, frisbee, sport i tak dalej.
    Nie no, proszę was. Bez takich. Nie mógł z nią iść ktoś inny? Ten człowiek ma naprawdę chore pomysły. Już Jeremy'ego, by chyba wolała ze swoimi co najmniej dziwnymi przemyśleniami. Ale niee. Nikt nie chce z nią iść. Oczywiście tylko Reid szuka jakichś nowych zdarzeń. Popchnęła chłopaka, aż upadł na pożółkłe, stare liście. Podniósł się szybko i otrzepał.
  - E, suczka - przegiął! - uważaj sobie. To nowa kurtka. Trochę za nią zabuliłem, wiesz?
    Na pohybel oparła się swoimi wielkimi łapami o jego klatkę piersiową, patrząc przez chwilę niemal uwodzicielsko. Polizała go przeciągle po praktycznie całej połówce twarzy. No cóż, język też miała spory. Zaraz potem opadła zgrabnie na ziemię, zostawiając na kurtce ciemne odciski łap. Nieważne, że kurtka była szaro-granatowa - ubłocone łapy świetnie dały sobie radę z zostawieniem śladów na ciemnym materiale. Reid jęknął.
  - Megan! Wielkie dzięki, wiesz? Nie ma to jak mieć nienaturalnie wielkie ślady łap na kurtce. Ale przynajmniej wiem, ze mnie lubisz.
    Patrzyła przez chwilę w szoku na blondyna. Że...? Parsknęła śmiechem - jako tako - rzucając się przy okazji na ziemię. Tarzała się chwilę nie mogąc powstrzymać. Już ona widzi swoje plecy po tym błocie. Ale jego wyraz twarzy, jak dziecko, które dostało lizaka - bezcenne. W końcu się opanowała. Otrzepawszy się ruszyła dalej przed siebie z głupawym wyrazem "twarzy". No co? Nie mogła się powstrzymać...
  - No wiesz? Ale wredna jesteś! Przecież wiem, że dziewczyny mnie kochają. - rzucił teatralnie poprawiając włosy.
    Zwierzyła go uważnym wzrokiem. Nie mogła powiedzieć, że był brzydki. Blondyn, całkiem ładna twarz i te oczy... Ale to był Reid. W środku wcale nie był taki niepozorny. Zamerdała wesoło ogonem wystawiając na wierzch różowy język. Otarła się o jego nogę niczym kot. Zamrugała filuternie, ale już po chwili zakrztusiła się śmiechem. Nie wytrzymała. Tym razem szczerze, spojrzała na chłopaka przepraszającym wzrokiem.
  - Już dobra, rozumiem. Ale nie znasz moich możliwości. Zobaczysz, prędzej czy później wylądujemy gdzieś na randce. - wyszczerzyła się w głupkowatym uśmiechu. Odpowiedziała pobłażliwym spojrzeniem i wzruszyła barkami. Szli tak dalej, zadając sobie przy tym pytania. A raczej on zadawał, ona odpowiadała. Nagle blondyn zatrzymał się i spojrzał na nią uważnie. Wyjątkowo był poważny.
  - Pokażę ci coś, jeśli obiecasz, że nikomu o tym nie powiesz. Obiecujesz? - przytaknęła w pełni szczera. - Chodź. - rzucił i skręcił gdzieś w las.
    Szli jakiś czas, póki las się nie skończył. Przynajmniej w tym miejscu, bo nadal byli otoczeni lasem w pewnym odstępie. Dokładniej miejsce to było po prostu skarpą otoczoną lasem. Pod nimi znajdowało się dosyć głębokie jezioro. Wiedziała gdzie są, ale nigdy nie była w dokładnie tym miejscu. Często robiono nad tym jeziorem imprezy czy inne tego typu rzeczy. Jezioro nosiło nazwę Jezioro Larsona. Dziwnie, ale nikt się nigdy nie czepiał. Miejsce było naprawdę ładne - porośnięta trawą skarpa, otoczona lasem, ale w taki sposób, że tworzyła półokrąg. Po dokładnych oględzinach spojrzała na towarzysza.
  - Tutaj przychodzę jak chcę w spokoju pomyśleć. No, sama wiesz. Ale chodźmy już Zgłodniałem. Nadal uważasz mnie za pustaka? - spojrzała na Reida i uśmiechnęła się na tyle, na ile pozwalał jej psi, czy raczej wilczy pysk. Wrócili do niedużego domku już w większej ciszy, ale blondyn nadal klepał co jakiś czas swoje.
    Znajdując się już w leśniczówce wytarł jej łapy - tak, jakby dbali o czystość. Pff. - i razem robili kanapki. Znaczy bardziej on robił, ona ewentualnie mu coś podkradała. A z resztą, nieważne. Na tyle ile mogła to pomagała. Blondyn zjadł swoje kanapki nim ona zdążyła dobrze się usadowić. Chyba tej umiejętności szybkiego jedzenia nigdy nie posiądzie. Patrzyła na twarz chłopaka uważnie. Oho, ma jakiś popaprany pomysł.
  - Ej! Zjedz to, żebyś się zbytnio nie wkurzyła. Będę ci rzucać chipsy! - ludzie, proszę was... - O, o! O te! One takie okrągłe są... No wiesz, te orzechowe. Szybko kończ kanapkę.
    Zjadła kanapkę specjalnie wolno, by zdenerwować towarzysza. Ułożyła się potem przed telewizorem, zamykając oczy. Coś trafiło ją w głowę, tuż przy uchu. Otworzywszy z irytacją jedno oko zauważyła rzucającego w nią Reida. Krzyknął, by wstała i pokazała jak szybka jest. Kolejny chrupek, który leciał w jej stronę został skonsumowany. Obnażyła białe, wielkie kły dla upomnienia chłopaka. On naprawdę chce mieć w domu rozwścieczoną wilczycę! Skończyło się jednak na tym, że latała po całym salonie, połączonym praktycznie z kuchnią i łapała lecące w powietrzu chrupki. Nagle drzwi wejściowe się otworzyły.


                                         ______________________________


* - przedawkowałam komixxy w tamtym okresie i nie mogłam się powstrzymać... xD

Tak, tak! Dałam radę! :P Co prawda nie przepisałam ćwiczenia, czy jak to nasza nauczycielka mówi "ćwiczeniówki" z fizyki, ale i tak mi się nie chciało... Nie lubię fizyki. Jakby interesowało mnie z jaką prędkością coś podnoszę, pff... No nic. Niedługo skończą się rozdziały pisane na IPodzie, cieszcie się, gdyż będą - mam nadzieję - nieco bardziej rozbudowane, ogólnie trochę lepsze. Swoją drogą kiedy macie ferie? Ja muszę się męczyć do ostatniego terminu... :{

7 komentarzy:

  1. Cóż, rozdział niezły, zauważyłam kilka nieznacznych błędów (literówek, łykałaś literki itp.), ale teraz już nawet nie pamiętam gdzie. Chyba gdzieś mi mignął brak przecinka, albo dwa razy, ale takie błędy da się przeboleć. Ten rozdział podobał mi się szczególnie że było w nim trochę humoru. Dopiero dzisiaj trafiłam na tego bloga i przeczytałam wszystkie osiem rozdziałów . Prawde mówiąc miałam szczęście, po akurat dzisiaj dodałaś nowy. Fajna historia, chociaż wiesz przecież że historie o wampirach i wilkołakach są dość powszechne. Często da się je zobaczyć. Podoba mi się to że podałaś przynajmniej zarys histori owej rasy, która jest inna niż zazwyczaj. Czasami gubie się z chlopakami, mylą mi się. Jedyni których nie myle to Seth i Reid, pierwszy z tego że jest samcem Alfa, a drugi z tego pokręconego charakteru :). No i ciesze się niezmiernie że nie zrobiłaś z Megan,od razu najlepszej i najwspanialszej, jak zresztą z głównymi bohaterami często bywa. Przypadła mi do gustu hierarhia watachy i otwarta wrogość pomiędzy dziewczynami. Ale się rozpisałam, czekam na następny rozdział i życze weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za komentarz, one naprawdę pomagają w dalszym pisaniu itd. Wiem, że historii o tej tematyce jest od groma, ale urban fantasy o takich właśnie właśnie bardzo mi się podoba, chociaż na blogach traktuję niektóre rzeczy z zarysem rasy nieco luźno. Ogólnie chcę zaznaczyć, że niektóre pomniejsze rzeczy wytłumaczone będą dużo później, więc warto czasem na to zwrócić uwagę. Co do chłopaków ze sfory to muszę rozbudować nieco z nimi wątki, bo wyszły mi zdecydowanie zbyt ograniczone. A z wplątaniem humoru mam nieraz problemu - a czy to tu pasuje? A może lepiej tego nie pisać... Często również pisałam po zdaniu dziennie opowiadania, a wiadomo, że również humorem. Ogólnie nie jest to jakieś opowiadanie śmieszne, czy ambitne, ale powiedziałabym raczej, że takie zwykłe. Starałam się również, żeby wyszło z tego coś choć trochę oryginalnego, ale nie koligującego z moimi głównymi wyobrażeniami o danych stworzeniach.
    Błędy również staram się niwelować, ale wiadomo, że nie zawsze wszystko się da. Za wskazywanie ich będę bardzo wdzięczna. (;

    OdpowiedzUsuń
  3. Humor jest taką rzeczą, która ubarwia opowiadanie. W większości książek znajdziesz przynajmniej jedną zabawną sytuacje, która rozbawi i nie ma to znaczenia czy jest to powieść kryminalna, czy przygodowa. To że raz kiedyś napiszesz coś śmiesznego, nie znaczy że robisz z opowiadania parodie. Bo nie jest za dobrze gdy w opowiadaniu jest cały czas czarno lub szaro, czasami trzeba dodać chodź troche koloru. Takie coś działa rownież na wyobraźnie, ja zawsze próbuje sobie to wszystko pokazać w głowie, nie rzadko wtedy śmieje się do monitora. Takie jest moje zdanie, uwielbiam gdy w opowiadaniu jest przynajmniej jeden bohater który ma pokręcony charakter. Oczywyście, jak już powiedziałam, takie jest moje zdanie. Nie którzy właśnie lubią jak jest cały czas czarno. Nie da się wszystkim dogodzić, to musi wiedzieć każdy pisarz. Ale to twoje opowiadanie, czy chcesz żeby było takie czy inne, twoja w tym głowa. Bo jak zaczniesz zbytnio polegać na zdaniu innych, którzy mają zdanie sprzeczne z twoim, opowiadanie przestanie być twoim, to ty musisz się zastanowić czy pasuje czy nie. Czytelnicy tylko mogą ewentualnie poradzić. A ty, ewentualnie rozważyć to co ci poradzą. Mam nadzieje że zrozumiesz to, co ci tu tak chaotycznie napisałam, czasami ja sama załamuje głowe nad składnością moich zdań :). Ale cóż można zrobić gdy ma się zaćmienie umysłowe spowodowane feriami. Zapomniałam wcześniej wspomnieć, że mam je 15.01.11 - 31.01.11.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie zdaję sobie nawet sama sprawę z tego, o co Ci chodzi. :) Po prostu mój humor jest dziwny, nie jestem zbyt "zabawowa" zazwyczaj, ale staram się coś tam wplątać. Zawsze mam wrażanie, że to głupie i przesadzone, a nie zabawne. We wcześniejszych rozdziałach były tam w większości suche fakty i nijak pasował mi tam jakiś większy humor. Mogę zdradzić, że w następnym rozdziale Charlie przeżyje załamanie nerwowe... Nie mogłam się powstrzymać, by jakiegoś nie opisać, a chociaż jest dziwaczne to mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie.
    Swoją drogą na temat ferii, pozostaje mi tylko powiedzieć: Ale Ci dobrze...

    OdpowiedzUsuń
  5. Yay, doczekałam się! :D Rozdział super, ale moim zdaniem Megan trochę za bardzo jest uległa :P Za te chrupki chyba rzuciłabym się na Reid'a. I oczywiście czekam na więcej! ^^

    A ferie mam od 31.01, czyli od przyszłego poniedziałku :D

    OdpowiedzUsuń
  6. I znowu: Ale Ci dobrze... ;P
    Ogólnie wszystko o dziwacznej, wilczej naturze Megan będzie wyjaśnione duużo później, ona z natury jest również uległa, więc nie można się spodziewać niczego innego. Czasami, wiadomo - potrafi być stanowcza. Ale już mówiłam, żeby zwracać uwagę na niektóre rzeczy, a właśnie to jest jedna z tych spraw. :)
    A z tymi chrupkami to mnie poniosło, ale przecież Reid jest taki trochę popaprany, a że i Meg nie miała co robić... Poza tym myślę, że gdybym stałą się pół zwierzęciem reagowałabym inaczej na różne sprawy. (;

    OdpowiedzUsuń
  7. Do tej historii dorwałam się pół godziny temu i od razu przeczytałam wszystkie rozdziały. Szczerze mówiąc nie sądziłam, że mi się spodoba ale jestem mile zaskoczona. Ta tematyka często okazuje się być niewypałem, jednak ty się w niej sprawdzasz ;) Oby tak dalej.
    Chipsy mnie rozwaliły xD Takiego toku wydarzeń zupełnie się nie spodziewałam ;) Co do błędów- zauważyłam kilka słów w których zjadałaś literki ale nie raziły jakoś szczególnie w oczy. W tym momencie nie chce mi się ich szukać,jestem już śpiąca i widze jak przez mgłę xD.

    Co do ferii to mijają mi właśnie teraz, został ostatni tydzień. W ogóle nie chce się wracać do rzeczywistości...Niestety czas płynie nieubłaganie szybko.

    Życzę weny i mam nadzieję, że niedługo dodasz kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń