Przekazała swoje myśli wilczą mową; była zdecydowanie krótsza od tej ludzkiej. Reid początkowo jej nie posłuchał, jednak na kilka stanowczych warknięć w końcu odskoczył od stwora. Wilkołak często dawał się ponieść i choć długo targały nim emocje, szybko odzyskiwał zdrowy rozsądek. I na szczęście tym razem potrafił go użyć.
Jasny wilk stał między Megan, a martwą dziewczyną. Był gotowy do kolejnego skoku. Stwór podniósł się niezgrabnie, spoglądając na nich pustym wzrokiem, po czym zaczął krzyczeć. Był to naprawdę okropny dźwięk. We wrzasku przechodzącym w pisk słychać było udrękę, wściekłość i miliony innych uczuć, których dziewczyna nie mogła zidentyfikować przez zbyt głośny dźwięk. Zakryła dłońmi uszy; Reid swoje skulił już dawno.
Po tym potwór wywrócił się, pełznąc w kierunku brzegu jeziora. Wilk chciał zaatakować, jednak szatynka powstrzymała go stanowczym ruchem. Patrzyli, jak stworzenie wczołguje się w ciemne, wodne odmęty, zostawiając po sobie naruszoną taflę wody i trupi odór.
Stali tak chwilę, wpatrując się w jezioro, jednak nic się nie wydarzyło. Na tę chwilę, stwór odszedł. Megan przykucnęła, gładząc wilka po sierści na głowie i karku. Wilkołak zerknął na jej uśmiechniętą twarz, parsknął i odszedł. Był zirytowany i naburmuszony. Nie zdziwiło jej to.
- I tak dziękuję, Reid. Jak zawsze niezawodny.
Mimo iż poszedł przodem, dziewczyna w drodze do leśniczówki ciągle widziała majaczącego parę metrów od niej wilka. Chłopak miał zadatki na niezłego bohatera, gdy miał taki kaprys. Wyszczerzyła się zadowolona na tę myśl. Przed leśniczówką stało już całe stado.
- Co to było, do cholery?! Co wyście tam znaleźli? - zapytał wyraźnie zbity z tropu Matt.
- Już mówiłem. Topielica - burknął pod nosem Charlie.
- To było przerażające. Ten wrzask, znaczy się - zauważył Dorian. - Aż sierść na karku się jeży.
- Naprawdę, musicie dyskutować akurat tutaj? Wejdźmy w końcu do środka - rzekł zrezygnowany Seth. Właśnie mogła stracić życie, ale ich widok zawsze strasznie poprawiał jej nastrój. W sumie mimo wszystko była jakaś wesoła. Pewnie dlatego, że przede wszystkim znajdowała się w domu.
Opowiedziała wydarzenia znad jeziora przy akompaniamencie pomruków Reida. Oczywiście później zrobił awanturę, jednak tego chyba nie musi przytaczać. Każdy mniej więcej wie, jak to wygląda. Co najgorsze to on zawsze wychodzi na swego rodzaju wariata, kiedy po prostu się o wszystkich martwi. Ale mówi to wariatka, która poszła na spotkanie z Martwą Dziewczyną; nazwa się przyjęła, głównie za sprawą Reida.
- Dobra, spokój. Ważne, że nikomu nic się nie stało - odezwał się Seth, widocznie zmęczony sytuacją.
- Przynajmniej mamy informacje. To topielica. Topielice to ''słabsze'' wersje utopców, no i to tylko kobiety. Mimo tego, że nie są tak inteligentne jak utopce, są równie silne i strasznie zawzięte. Tylko, że to się do końca nie wpisuje tak, jak powinno w legendy. No i topielice nie występują w wodach zamieszkanych przez wodniki, chociaż ludzie często mylili wszelkie topielce z wodnikami. To demony opiekuńcze, czasami trochę złośliwe, ale jednak. Przynajmniej dalej pozostajemy w kręgu mitologii słowiańskiej... - Charlie zamyślił się. Mimo, że trwało to dość długo, nikt się nie odezwał. Brunet zdjął z szafki jedną ze starych, grubych ksiąg, przyniesioną z piwnicy. - Istnieją, bardziej legendy, niż podania, mówiące o kryształowych domach wodników na dnie jeziora. Właściwie najprawdopodobniej lodowych, ale mniejsza z tym. Wodniki mają tam więzić dusze utopionych ludzi. Legendy nigdy nie zostały potwierdzone, ale jeżeli nasz stary wodnik zwariował i zaczął topić ludzi...
- Mógł przetrzymywać tam dusze tych dziewczyn - odezwała się Megan. - Ciężko było to zrozumieć, ale ona mówiła chyba ''pomóż mi''. Po prostu... Mam takie wrażenie.
Tuż przed otworzeniem się drzwi usłyszała cichy szmer. Również zapach nie dał wcześniej znać o przybyciu gościa. Co jak co, ale szlachetne wilki są naprawdę imponujące.
- Właściwie, przetrzymuje. I ciało jednej z nich. Dwa pozostałe właśnie wyławiają z jeziora - oświadczyła Zoe, wchodząc do leśniczówki. - Och, jeszcze jedno. Michael już poszedł. Jak zwykle, nawet się nie pożegnał. Ale lepiej zajmijcie się teraz tymi trupami.
- Jak zwykle bezpośrednia - rzuciła Megan, uśmiechając się do brunetki, która wzruszyła ramionami.
- Zoe, wiesz może, czy wodnik może kontrolować topielicę? - zapytał Dorian, wciąż marszcząc brwi. Chyba tak mu już zostanie. Pierwszy raz widzę, by ktoś tyle dni marszczył brwi.
- Nie mam pewności, ale jeżeli mieszka w jego zbiorniku, a tym bardziej zginęła z jego ręki, myślę, że jest to wielce prawdopodobne.
- To by naprawdę wiele wyjaśniało. Co prawda wodniki tak nie robią, ale ten jest stary i szalony.
- I... Zapewne samotny - stwierdziła w zamyśleniu Megan. Jej myśli były dziś strasznie chaotyczne. Jednakże, ponownie czuła jak ważne jest dla niej to stado. - Nikt już nie wierzy w stworzenia z legend. A wydaje mi się, że to naprawdę wiele zmienia.
- Jestem gotowy zaryzykować z tą teorią, Seth. To najlepsze wytłumaczenie, na jakie trafiliśmy od samego początku tej sprawy - stwierdził Charlie, spoglądając na Alfę. - Wodnik powoli zaczynał szaleć, być może obudził się ze snu i w końcu zaczął mordować ludzi. Postanowił masowo kolekcjonować dusze. A że wodniki same w sobie nie są szczególnie pracowite, znalazł sobie służącą.
- Dobrze, tylko pozostaje pytanie - co mamy z tym zrobić?
- Nikt nie poluje na wilczym terytorium - warknął Reid, stojąc z boku ze skrzyżowanymi ramionami.
- To oczywiste.
- Nie powinniśmy zostawiać duszy tej dziewczyny pod jego kontrolą. I nie tylko tej, którą zamieniono w topielicę. To... Nie wypada - stwierdził Dorian, wyraźnie zmartwiony całą sytuacją.
- W takim razie wystarczy jedynie zabić Wodnika, racja? Mogę to zrobić choćby w tej chwili - stwierdził Reid.
- To nie takie proste. Jeżeli go zabijemy, to albo dziewczyna zostanie uwolniona, albo całkowicie przepadnie. Teraz jest zniewolona, ale prawdopodobnie jeszcze nie do końca zwariowała. Mimo wszystko to jedyny sposób, jaki przychodzi mi do głowy. - Charlie wciąż rozważał możliwe wyjścia, wpatrując się w drewnianą podłogę salonu. - Zakładając, że przyjmiemy ten plan, trzeba jeszcze jakoś go stamtąd wywabić.
- Po mnie wyszła topielica. Ponadto raczej ciężko byłoby ją zatrzymać, jest naprawdę strasznie silna. I okropnie cuchnie, bądźcie na to przygotowani - powiedziała Megan, krzywiąc się. Zauważyła, że Reid również potarł nos.
- Masz na to jakiś pomysł, Charlie? - Seth zerknął w stronę krzywiącego się bruneta.
- Średnio. Mogę jedynie przypuszczać, że działa na nią jakiś rodzaj drewna bądź metalu, prawdopodobnie srebro. Jedyne podania to te z różańcem, niegdyś wszelkie topielce były bardzo popularne, na całym świecie, mimo wszystko jak zawsze jedyną bronią była wiara. Przypuszczam zresztą, że ciężko to ścierwo zabić, stąd tak niewiele podań. Nieważne. W każdym razie, wtedy różańce robiono z drewna, czasami dodawano krzyżyk z jakiegoś rodzaju metalu. Nie bardzo orientuję się w drewnie, natomiast na większość wodnych stworzeń działa srebro, zgadza się, Zoe?
- Zgadza, z tego co wiem - odparła siedząca z boku wilczyca, przyglądając się uważnie swoim paznokciom.
- To się robi zbyt skomplikowane - burknął pod nosem Jeremy.
- W dodatku nic nie jest pewne.
- To kwestia podejmowania ryzyka. Choć ryzyko trzeba kontrolować - rzekła Zoe, nie przerywając czyszczenia paznokci.
- Więc je podejmijmy. Mam dość czekania. - Reid przestąpił z nogi na nogę, rozkrzyżowując ręce.
- Lepsze ryzyko, niż siedzenie i dyskusje.
- Nie chcę, żeby ktoś jeszcze ucierpiał.
- Ja też nie.
- A tym bardziej ja. Naprawdę współczuję tym dziewczynom...
- Stado postanowiło, jeżeli jesteś w miarę pewny tej teorii, Charlie, to jutro wieczorem się z tym rozprawimy. - Seth zerknął na zebranych, ostatecznie pozostawiając swe spojrzenie na twarzy wysokiego bruneta.
- Uważam, że srebro powinno zadziałać.
- Ale dlaczego mamy czekać do jutra? Im szybciej się tym zajmiemy, tym lepiej - stwierdził blondyn, ponownie przestępując z nogi na nogę.
- Tylko kontrolowane ryzyko jest w porządku. Poza tym wątpię, żeby topielica miała się dzisiaj zjawić. Jest tępa i zniewolona, ale również odczuwa strach, a wilkołakom jednak daleko do słodkich piesków. I my również musimy najpierw opracować jakiś plan.
- To będzie dłuugi wieczór - westchnął Reid, opadając z sił.
***
Gdy Megan wyszła z leśniczówki, była kompletnie wyczerpana. Szła sama, bo Zoe zwinęła się w trakcie ich planowania, obwieszczając przy okazji, że Micheal prawdopodobnie nie odwiedzi ich stada w najbliższym czasie.
- Z natury mamy kiepskie maniery, on szczególnie, pewnie nawet przez myśl mu nawet nie przeszło, żeby się pożegnać. Dodatkowo średnio za sobą przepadamy, więc szybko ulatnia się po naszym ewentualnym spotkaniu.
Zoe i Michael byli dziwnym rodzeństwem. Nie potrafiła zrozumieć ich relacji. Pewnie jednym z powodów było to, że Megan była jedynaczką. Właściwie, nie utrzymywali nawet większego kontaktu z resztą rodziny, więc siłą rzeczy nie za bardzo orientowała się w tego typu więzach.
Niedługo przed wyjściem z lasu poczuła znajomy zapach i ujrzała równie znajomą sylwetkę, skrytą nieco w cieniu. Uśmiechnęła się lekko, podchodząc do chłopaka i po prostu się przytulając. Nicholas objął talię szatynki, kładąc brodę na jej głowie.
- Mam pewną sprawę do załatwienia. Chociaż wolałbym teraz nie wyjeżdżać - mruknął, robiąc palcami małe, ale bardzo rozpraszające kółeczka po bokach dziewczyny.
- Nie martw się, stado sobie poradzi. Już raz mnie uratowałeś, teraz pozwól wykazać się komuś innemu. - Mrugnęła do niego rozbawiona. - Co to za sprawy?
- Rodzinne. Wolałbym zająć się osobiście ratowaniem. Oczywiście dlatego, że liczę później na wyrazy wdzięczności. - W oczach Nicka pojawił się szelmowski błysk. Cóż, może jednak nie pozwolę mu jechać...
- Musimy w końcu porozmawiać o takich rzeczach, Nick. Ale to nie jest dobry czas. Obiecuję, że nie będę nikomu przesadnie wdzięczna. Długo cię nie będzie?
- Kilka dni, jak najkrócej, mam nadzieję. Co to w ogóle jest?
- Oszalały wodnik zniewalający dusze nastolatek i topielica. Nic niezwykłego.
- Daj znać od razu, jak się z tym uporacie. Tylko nie zapomnij.
- Nie zapomnę.
Żegnali się niezbyt długo, jednak Megan od razu poczuła brak zmiennokształtnego. Odprowadziła Nicholasa tęsknym wzrokiem. Wciąż nie wszystko było między nimi w porządku, starali się ze sobą rozmawiać i nad tym pracować. Nicholasowi bardzo ciężko przychodziło otwieranie się na innych, nie napierała więc przesadnie. Poza tym, mieli czas.
Późnym wieczorem, właściwie koło północy, Megan ponownie przechadzała się brzegiem jeziora. Nie byli pewni, czy topielica ponownie da się nabrać, jednak nie chcieli wysyłać do tego zadania Sary czy Earl; z nich wszystkich to Megan była najbardziej wytrzymała.
Tym właśnie prostym sposobem dziewczyna paradowała - po raz drugi - w pożyczonych od Sary, lecz tym razem również od Earl ubraniach i dodatkowo krótkiej, rudej peruce. Tak, Megan również nie udało się dokładnie ustalić, po co jej przyjaciółce peruka. Grunt, że ostatecznie się przydała. O ile Martwa Dziewczyna znów ruszy na polowanie.
A na to nie trzeba było zbyt długo czekać. Potwór wyjrzał z wody, chowając się między trzcinami - o czym Megan wiedziała dzięki czułemu słuchowi - po czym naprawdę cicho zaczaił za plecami nastolatki. Co oznaczało, że Martwa Dziewczyna jednak potrafiła się czegoś nauczyć. To sprawiało, że musieli działać bardzo szybko.
Megan odwróciła się szybko, głośno krzycząc. Topielica zagulgotała, ponownie przygniatając ją do ziemi. Zgodnie z zaleceniami Charlie'ego trzymała się w miarę daleko od zebów stworzenia - wilkołacze palce zwykle nie odrastały.
Po raz kolejny stworzenie zostało zrzucone z szatynki, lecz tym razem smuga nie miała pastelowej barwy, zaś była bunatna, praktycznie czarna. Zaledwie chwilę potem nad wodę przybyły pozostałe wilkołaki; niektóre w zwierzęcej formie, inne zaś jako ludzie ubrani w grube rękawice.
Tak naprawdę, nawet przez taką izolację wilkołaki w pewien sposób czuły srebro łańcuchów, którymi próbowały owinąć topielicę. Czuła to w tej chwili na sobie, przez znajdujący się w kieszeni płaszcza, srebrny sztylet. Potwór wył i miotał się. Z czasem ruchy słabły, jednak udręczone dźwięki przybierąły na sile, co było naprawdę rozpraszające. I przede wszystkim niemiłosiernie raniło czułe wilcze uszy; nos już dawno przestał im działać.
Czekali, nawet przez chwilę nie tracąc czujności. Megan zastanawiała się, czy srebro na pewno zadziała na wodnika. Udało się z topielicą. Nie było jednak gwarancji, że poszczęści im się przy wodniku, który prawdopodobnie był jeszcze silniejszy od topielicy.
W pewnym momencie, dokładnie na środku jeziora, tafla wody zmarszczyła się. Mięśnie wszystkich wilków spięły się jeszcze bardziej. Powoli, gdzieś z głębin wyłaniało się dziwne stworzenie. Wpierw jedynie wychynęło z wody, zbliżając się ku nim niczym przyczajony krokodyl. Gdy niski potwór znalazł grunt pod nogami, majestatycznie ukazywał im pełnię swego wyglądu.
Wodnik wyglądał jak połączenie żaby i starca, choć bliżej było mu do żabiej aparycji. Miał rzadką, długą brodę, która kojarzyła się Megan z mistrzami wschodnich sztuk walki. Jego ślizga skóra miała barwę mułu, a przynajmniej na to wyglądało przy wątłym świetle księżyca. Żabie oczy zwróciły się w ich kierunku. Tylko w nich dostrzegalny był obłęd. Szeroki, żaby pysk rozchylił się, ukazując różowy język.
- Przeszkadzać. Zostawić moje sługi, zły wilk.
- To nie jest twoja służąca. Jeżeli ją chcesz, sam musisz po nią przyjść - odpowiedział Seth, wciąż stojąc rozluźniony, mimo nieprzyjemnego, skrzekliwego głosu wodnika.
- Źle. Sqarkkauuqs ma sługę. To ta. - Uniósł swoją chudą rękę; pomiędzy palcami miał błonę. - Wy ją oddać.
- Przyjdź po nią i sam ją weź.
Wodnik zauważalnie stał się jeszcze wścieklejszy. Machnął grubym ogonem, rozwinął płetwę na plecach i ruszył w ich kierunku. Gdy znalazł się na brzegu, nagle wykonał dwa wielkie susy na czterech kończynach i złapał Setha za brodę, kalecząc opalone policzki chłopaka. Wilki zaczęły warczeć, lecz na wyraźny sprzeciw Alfy pozostały na swoich miejscach.
- Bezczelny wilk. Ja wziąć co moje. I ją też. - Spojrzał w kierunku Megan. Spięła się bardziej, zmieniając wyraz twarzy ze złości na strach.
Zrozumiała coś. Wodnik najwidoczniej dalej nie zdawał sobie sprawy z tego, że Megan również jest wilkołakiem. Pachniała - względnie - jak człowiek, zauważyła również, że wodnik dziwnie mruży oczy, co mogło oznaczać, że nie widzi zbyt dobrze. W dodatku był obłąkany. Charlie także to zobaczył, więc przekazał to reszcie serią cichych warknięć.
- Cicho być, zły wilk - żachnął się wodnik, słysząc dźwięki wydawame przez brunatnego wilkołaka. - Oddać mi dwie sługi, to przeżyją.
- Dobrze, weź je - odparł sztywnym głosem Seth.
Wodnik wyglądał na szczęśliwego. Był bardzo pewny siebie, co nie wróżyło najlepiej. Zostawił wilkołaka w spokoju, podchodząc do sztywno stojącej Megan. Wilgotne dłonie zacisnęły się na szyi dziewczyny. Reid warknął, kucając bliżej ziemi i obnażając kły.
- Cicho. Puścić sługę, inaczej umrzeć.
- Wypuście topielice - rozkazał gardłowo Alfa, spoglądając na wodnika prawie w pełni wilczym spojrzeniem.
- Dobry wilk. Ty musieć iść ze Sqarkkauuqs do Aquutiank. Czyli musieć paść.
Seth zaatakował wodnika, gdy tylko uścisk na szyi Megan się wzmocnił. Sqarkkauuqs zareagował natychmiastowo, odwracając się w stronę wilkołaka i przecinając mu pierś pazurami. Megan wyszarpnęła sztylet z kieszeni, wbijając jego ostrze w kark wodnika, po samą rękojeść. Rozpruła stworzenie na całej szerokości kręgosłupa.
Wodnik skrzeczał, zwijając się z bólu. Skóra, której dotknęło srebro poczerniała i wyglądała na przypaloną. Megan puściła sztylet, sama ledwo powstrzymując skowyt - nie chciała rozpraszać sobą reszty. Seth wbił swój nóż prosto w czoło wodnika. Jego ciało drgnęło kilkukrotnie, po czym całkowicie znieruchomiało.
Również topielica zaczęła się szarpać, jednak szybko znieruchomiała, wydając spomiędzy opuchniętych ust ostatnie, ciche westchnienie. Nie byli pewni, co stało się z duszami dziewczyn, jednak, jak powiedziała dziewczynie Zoe, powinny być wolne. Jeszcze chwilę każdy z wilkołaków wstrzymywał oddech. Megan przerwała ciszę niezbyt głośnym piskiem z głębi klatki piersiowej.
Musiała mówić, że stado zareagowało tak, jakby była śmiertelnie ranna?
- Szkoda, że już odchodzisz - powiedziała Megan, spoglądając na Zoe ze szczerym smutkiem.
- Już czas. I tak długo tu zabawiłam, uwierz. Rozwiązaliście wczoraj sprawę z wodnikiem, całkiem sprawnie z tego co słyszałam.
- To było sprawdzenie, prawda? Czy w ogóle jesteśmy stadem?
- Nie zaprzeczę. Ale jesteście, nie potrzebujecie nadzoru. W dodatkowo bardzo uroczym stadem. Naprawdę, nigdy nie widziałam tak rozkosznych wilczków.
- To chyba nie brzmi tak dobrze, jeżeli mowa o wilkołakach - stwierdziła rozbawiona Megan.
- Może i nie. No, idę. Aron zapewne już przebiera nogami. - Teraz to Zoe była rozbawiona.
- Na pewno tęskni. Zresztą, śmiem twierdzić, że ty również.
- Dla mnie czas ma inną miarę. Choć nie zaprzeczę, lubię spędzać z nim czas. To jeden z niewielu wilków, którymi muszę zajmować się niczym zbłąkanymi szczeniętami.
- Czasami jesteś naprawdę niemiła. Ale fakt, to dobry Alfa. - Telefon Megan zadrżał w kieszeni spodni. Zapewne Nick odpisał na SMS-a.
- Nawet bardzo dobry. Bycie Przywódcą to naprawdę ciężka rola. Och, staję się sentymentalna. Na każdą z nas ktoś czeka. Dbaj o rękę. Blizny zostaną, ale dzięki tej maści nie będą aż tak widoczne.
- Żegnaj, Zoe. Będę tęsknić.
- Żegnaj, Megan. Jestem pewna, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
______________________________
Właśnie tak, moi drodzy. To ostatni rozdział na tym blogu, pozostał jeszcze Epilog, który mam nadzieję wstawić jutro. Dokładnie cztery lata temu został dodany wstęp, który później zamienił się w Prolog; jej, jak ten czas leci! Naprawdę Wam dziękuję, że ze mną byliście. To kończy pewien malutki etap w moim życiu. Dziękuję za wytrwałość i przede wszystkim przepraszam za wszystko. Za tak długi okres czekania. Za często słabą jakość rozdziałów, by nie rzec całej historii. Uprzedzam - rozdziału powyżej nie czytałam. Przepraszam, po prostu mam za sobą drugi tydzień, gdzie nie mam nawet jednego wolnego dnia w szkole, a czeka mnie jeszcze trzeci pod rząd. Może go poprawię, może nie; naprawdę ciężko mi powiedzieć. W każdym razie, mam nadzieję, że spędziliście tu miły czas. ;P
Po prostu dziękuję.
Oooooooooo :"""""""""""""((((((((((( Szkoda że to już koniec :( Cudowny rozdział <3 Ciekawi mnie Epilog :D Może bd kolejna część? ;)
OdpowiedzUsuńCo mam powiedziec? Tylko się rozplakac ze to już koniec :c
OdpowiedzUsuńI miec nadzieje, ze wypelnisz obietnice o opowiadaniu o Reidze specjalnie dla mnie.
Pozdrowienia Nightie, lece czytac epilog <3
Hej!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny.
Szkoda że to już koniec, ale no cóż.
Znam ten ból związany ze szkołą, też tak mam.
Lecę czytać epilog.
Pozdrawiam Zizi.
Witam,
OdpowiedzUsuńwszystko dobrze się skończyło z tą sprawą a to mnie bardzo cieszy...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Świetny rozdział! Bardzo mi się podobał! Ja już ciebie zaobserwowałam. Zapraszam do mnie na mojego bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://selly-sellys.blogspot.com/?m=1
Świetny rozdział! Bardzo mi się podobał! Ja już ciebie zaobserwowałam. Zapraszam do mnie na mojego bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://selly-sellys.blogspot.com/?m=1
Świetny rozdział! Bardzo mi się podobał! Ja już ciebie zaobserwowałam. Zapraszam do mnie na mojego bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://selly-sellys.blogspot.com/?m=1
Świetny rozdział! Bardzo mi się podobał! Ja już ciebie zaobserwowałam. Zapraszam do mnie na mojego bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://selly-sellys.blogspot.com/?m=1
Świetny rozdział! Bardzo mi się podobał! Ja już ciebie zaobserwowałam. Zapraszam do mnie na mojego bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://selly-sellys.blogspot.com/?m=1
Świetny rozdział! Bardzo mi się podobał! Ja już ciebie zaobserwowałam. Zapraszam do mnie na mojego bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://selly-sellys.blogspot.com/?m=1
Hey tu Arahmin ♥
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobała ta powieść, chciałabym kiedyś zobaczyć ją na liście bestsellerów ;) sama piszę i wiem jak jest ciężko znaleźć czas gdy ma się na głowie szkołę :P z całego serca dziękuję za te kilka mile spędzonych wieczorów <3 życzę dalszych sukcesów //Ahri ♥