wtorek, 1 lutego 2011

Rozdział X.

    Drzemała przytulona do poduszki jeszcze dłuższy czas. Spało jej się średnio dobrze, ale była wymęczona - a lepsze to, niż nic. Najwidoczniej spędzenie praktycznie połowy dnia w wilczej postaci bardzo męczy. W sumie to na pewno, a nie "być może". W końcu się ocknęła, jednak żeby zejść z łóżka potrzebował jeszcze kilku minut. Wyciągnęła się jak kotka, co brzmiało nieco dziwnie, po czym ruszyła na dół. Co zastała? Ależ oczywiście Jenny, która już krzątała się w kuchni. Zwróciła twarz w kierunku zaspanej, drapiącej się po głowie blondynki.
  - Cześć skarbie - zagruchała na powitanie. - Jak się spało? Uznaję, że dobrze. W końcu trochę Cię wśród żywych nie było. - tak samo jak Sara, nie daje człowiekowi dojść do słowa.
  - Ugh. Twardo, ale średnio dobrze. Co na śniadanie?
  - Omlet?
  - Taak. Najwyżej czymś dojem. - mruknęła pod nosem, ale najwidoczniej jej matka musiała to usłyszeć, bo od razu zacmokała z dezaprobatą.
  - Ty obżarciuchu! Od kiedy ty tyle jesz? Zobaczysz, utyjesz - stwierdziła kąśliwie, ale posłusznie zajęła się robieniem omleta.
  - Ee tam. Sara i tak przewiduje mi życie starej panny, więc ciało nie jest mi do niczego potrzebne.
  - Ej, ja chce jeszcze wnuki niańczyć!
  - Na mnie nie licz. - mrugnęła figlarnie.
    Zawsze jak rozmawiała ze swoją mama przez telefon to każdy obecny obok się z tego śmiał. Jenny od czasów niepamiętnych wpajała córce, że jest jej najlepszą przyjaciółką. I zawsze była, tuż po Sarze, oczywiście. Megan zawsze starczały one do szczęścia. Jen jednak była też jej rodzicielką i często bywała nadopiekuńcza. No cóż, taki los. Kobieta postawiła przed nią talerz z "zamawianym" śniadaniem. Zaraz omleta swoją droga już nie było, a dziewczyna wzięła się za robienie kanapek z nutellą. Jenny nie była z tego zbyt zadowolona, ale nie skomentował postępowania córki. Zamiast tego zaczęła rozmowę.
  - Wyjeżdżam na parę dni do Chicago, ciotka Mona nie czuje się najlepiej. - skąd ja mam u diabła tyle ciotek?! - Wrócę pewnie w piątek w nocy... Spokojnie, będę na Twoje urodziny. Masz coś zrobić w sobotę.
  - Maamoo... - zaczęła przeciągłym jękiem, jednak brutalnie jej przerwano.
  - No co? Masz teraz sporo znajomych, wiem o tym. Więc nie jęcz tylko ich zaproś.
  - Ta, super... Ciekawe czy przyjdą- mruknęła pod nosem.
  - A właśnie, kim są dokładniej ci chłopcy? - matka przysiadła się na krzesło obok, więc zapowiadało się na dłuższa rozmowę.
  - Koledzy ze szkoły.
  - Taa jasne. - wywrócila oczami. - A naprawdę?
  - Przyjaciele?
  - I nic więcej? No wiesz? Przyjeżdżają do miasta jacyś przystojniacy, zadajesz się z nimi i nic więcej. Chyba naprawdę nie doczekam się wnuków... - mruknęła z grymasem kobieta. Megan nie wytrzymała i prychnęła niepohamowanym śmiechem. - No co? Szczera jestem.
  - Tak, tak. - starała się uspokoić, ale jeszcze jej to zbytnio nie wychodziło. W końcu to przezwyciężyła.  - No wiesz, nie powiem, że są brzydcy. Ale to moi koledzy. Tacy z mojej, ee... "paczki". Więc dziwnie byłoby się z kimś od nich związać.
  - Oj tam, gadasz. Wcale nie dziwnie. - upierała się przy swoim kobieta.
  - Uwierz - dziwnie. Przynajmniej jak dla mnie. - przyszło jej na myśl czytanie w myślach, przez co zrobiła dosyć dziwną minę.
  - Niech ci będzie. A ja tymczasem pozwól, że ulotnie się, by wyszykować i spakować.
  - Jedziesz dzisiaj?
  - Tak. - odparła krótko.
  - Mhm. To ja zmykam na górę i nie przeszkadzam - stwierdziła wkładając brudne naczynia do zmywarki.
    Zajęła się "poranną toaleta" i ubrała. Założyła luźne, szare rybaczki a'la bojówki i czarna bokserkę z cienkiego materiału. Co potem zrobiła? Oczywiście zajęła się odrabianiem lekcji! Tak, najlepsze zajęcie na nudę. Usłyszała słaby dźwięk dzwonka jej telefonu. Wydobywał się ze szkolnej torby. Ups, chyba o nim zapomniałam... Wyjęła z torby telefon i odebrała. Dzwoniła oczywiście Sara.
  - Słucham?
  - Gdzie ty byłaś?! Dzwoniłam do Ciebie chyba z milion razy! Czemu zniknęłaś ze szkoły?!
  - Taa to chyba ja powinnam być wściekła. - skrzywiła się niezadowolona, masując przy okazji obolałe od krzyków ucho. Nie to jednak było dla niej najgorsze.
  - O czym ty mówisz?
  - Nie posłuchałaś mnie - warknęła do słuchawki.
  - Odnośnie? - spytała dziewczyna, czekając na wyjaśnienia. Ten głupi ton... Grr...
  - Odnośnie Matta?
  - Oj, Meg... - zaczęła jęczącym głosem, jednak rozmówczyni od razu jej przerwała.
  - Nieważne. Źle się poczułam - rzuciła lakonicznie.
  - Spotkamy się dzisiaj?
  - Niech ci będzie. Gdzie?
  - Może w pizzerii?
  - Niech będzie. Ale tylko we dwie.
  - Ok, to do zobaczenia o trzeciej.
  - Pa. - westchnęła.
    Chyba muszą o tym porozmawiać. Nawet nie chyba, a na pewno. Żeby ta dziewczyna wiedziała w co się pakuje... Na wyświetlaczu widniał napis, który mówił, że miała dwadzieścia osiem nieodebranych połączeń oraz pięć wiadomości. Wszystkie od Sary. Usiadła na łóżku i chwyciła jedną z czytanych książek. Ostatnio strasznie to zaniedbywała. Książka nosiła tytuł "To", a autorem był Stephen King. Tak, King był zdecydowanie mistrzem. Ale dopiero w jakiejś 3/4 książki zaczyna się prawdziwa akcja, acz wcześniejsze momenty są bardzo ważne. A kiedy akcja się już zaczyna jedna goni druga, przez co umysł nie nadąża. Właśnie dlatego te książki są takie wyjątkowe. Szczegóły w nich nie nudzą, a opisy są bardzo trafne. Po przeczytaniu "Miasteczka Salem" bała się spojrzeć w nocy w okno, by nie zobaczyć wiszącego w powietrzu Denny'ego Glicka. Zabawne, że naprawdę mogło tak być... Obecna książka również była świetna, często uważana za jedną z lepszych pisarza.
    Niestety musiała przerwać - chociaż niechętnie - czytanie księgi, by zacząć szykować się na spotkanie z przyjaciółką. Wciągnęła na nogi rurki z ciemnego dżinsu, czarna, luźną koszulkę i szara bluzę z kapturem. Ponadto założyła ciemno-niebieskie dunki ze wzorkiem w czerwone wisienki i żółtymi sznurówkami. Tak, tak uwielbiała je. Zarzuciła na wierzch swój kochany, czarny płaszczyk po czym wyszła z domu oznajmiając mamie, że wychodzi. Kobieta nakazała jej wziąć ze sobą klucze i życzyła miłej zabawy - cała Jenny.
    Szła niespiesznym krokiem, zastanawiając się nad przyszła rozmowę. Ech... Czemu zawsze to mnie spotyka? Doszła do pizzerii szybciej, aniżeli chciała. Okazało się jednak, że dziewczyny i tak tam jeszcze nie było. Rozebrała się z płaszczyka i bluzy, bo w końcu w pizzerii było jak zwykle gorąco. Przeglądała chwile menu, ale to raczej z nudów, niźli w celu wybrania zamówienia. One zawsze brały to samo. Po chwili podszedł do niej znajomy, uśmiechnięty kelner. Miał blond włosy przeprószone nieco brązem, a jego oczy były ciemno-niebieskie. Ubrany w fartuch pizzerii, jasne jeansy i białą koszulkę. Był od niej o rok młodszy, chociaż obecnie miał tyle samo lat co ona - ale już niedługo. Czuła, że jest bardzo uradowany. Tak, emocje mają zapach - mówiła już o tym?
  - Cześć Megan! - przywitał się radośnie.
  - Hej Zack. Co u Ciebie?
  - W sumie to nic ciekawego. A u Ciebie? - nie ma to jak ta ciekawa rozmowa, prawda?
  - Szkoda gadać. A ty coś taki rozradowany?
  - No wiesz, od dawna nie odwiedzała nas pewna ładna blondynka. - mówił prawdę.
  - Heh, miło mi bardzo, skoro tak. - stwierdziła lekko się czerwieniąc. Cóż, komplementy chłonęła jak gąbka i co poradzić.
  - Co zamawiasz?
  - To co zawsze: pizzę hawajską, Sprite'a i cole.
  - Robi się.
  - Dzięki. - posłała mu przyjazny uśmiech. Nie było jej nic do radości, chociaż dzień zapowiadał się przyjemnie. Westchnęła. Do pizzerii weszła właśnie Sara.
  - CZEŚĆ MEGAN! - wydarła się oczywiście na cały lokal. Podeszła do zaczerwienionej ze wstydu dziewczyny.
  - Głośniej się nie dało, prawda?
  - Oj tam, szczegółów się czepiasz. - prychnęła w chwili, gdy Zack przyniósł ich picie.
  - Zaraz będzie pizza. Macie numerek i wiesz Sar... Następnym razem nie krzycz na całą pizzerie. - uśmiechnął się do niej na powitanie, jednak zaraz powrócił wzrokiem do Meg.
  - Hej Zack! Co u Ciebie? Meg, kochana wiesz, że kocham cole. - zagruchała przyjaciółka, od razu łapiąc za szklankę.
  - Po staremu. Przepraszam, ale muszę iść obsłużyć resztę. Może potem pogadamy. - odszedł od ich stolika rzucając Megan jeszcze jedno, przyjazne spojrzenie.
  - No to miłej pracy. Jak zwykle pożera Cię wzrokiem. - te słowa były przeznaczone już tylko dla Siedzącej naprzeciw Sary blondynki.
  - Super. Uwielbiam być naga. - wywróciła oczami. - Wiesz... Chciałam pogadać o Macie. - zaczęła bawić się szklanką.
  - O czym dokładniej? Kolejny zakaz zbliżania się? Wiesz, że i tak nie posłucham.
  - Nie. Po prostu... Uważaj na niego i siebie. Nigdy nie zrobiłby ci krzywdy, nie umyślnie, ale ewentualny wypadek nie byłby raczej najprzyjemniejszy...
  - O. Aha. - mruknęła zamyślona i zbita z tropu. Zaraz jednak się rozpogodziła. - Ale nie martw się o mnie. Mój Anioł Stróż w postaci Białego Wilka chyba nadal nade mną czuwa.
  - Oczywiście, że tak - odpowiedziała z bladym uśmiechem.
  - Numer 13!
  - To nasz. Pójdę po nią. - rzuciła Megan wstając z miejsca. Zack podał jej pizzę z szerokim uśmiechem. Odpowiedziała tym samym. - Dzięki.
  - Amm... Meg. - powiedział niepewnie, drapiąc się po karku, najwidoczniej skrępowany.
  - Tak?
  - Nie chciałabyś... Kiedyś ze mną gdzieś wyjść? - nie ma to jak fart. Ty jesteś moim kolegą, nawet nie przyjacielem, a nie kimś do zakochania! Przepraszam, Zack.
  - Wiesz... Chętnie, ale ostatnio mam strasznie mało czasu wolnego. Więc sam rozumiesz... Ale nie smuć się tak! Jak będę miała trochę wolnego czasu to chętnie gdzieś wyskoczę.
  - Jasne. Smacznego.
    Nie był zbyt zadowolony. Gdy już siedziała przy stoliku, skubała jeden z kawałków pizzy z poczuciem winy. Ale powiedziała prawdę. Mało miała ostatnio wolnego. Cały czas Sara paplała jak najęta o jakichś głupotach. Coraz mniej jej ostatnio słuchała. Kiedy powiedziała, że Jenny niemalże nakazała jej zrobić "imprezę urodzinową" w najbliższa sobotę dziewczyna, aż zapiszczała. Od razu zaczęła mówić co tam zrobią, jak wystroją dom i jakie zaproszenia wydrukują. Oraz kogo zaproszą. Tutaj nie było zbytnio pola do popisu - nie zrobiła swoich szesnastych urodzin, bo nie miała kogo zaprosić. Była tam tylko znudzona Sara i rodzina. W tym roku doszło pewnych siedem osób, ale nie wiadomo, czy przyjdą wszyscy lub czy w ogóle ktoś przyjdzie. Sara mówiła jeszcze własnych znajomych, których Meg znała z widzenia. W końcu ciemna blondynka zapytała czy dobrze się czuje.
  - Tak. Znaczy nie. Znaczy... Nie wiem. Mam dzisiaj nie najlepszy dzień.
  - Oo, przestań. A wiesz, że idziemy dzisiaj na zakupy?
  - Serio? - spytał żałośnie.
  - Tak. Więc sprężaj się i lecimy.
    Jadła pizzę w tempie wolnym, ale niewzbudzającym podejrzeń. Nienawidziła zakupów... Sara zaciągnęła ją do autobusu, by dojechały do najbliższej galerii. Nie była strasznie duża, ale też nie mała. Taa... Nie ma to jak większe miasta. Po prostu super. Te zatłoczone uliczki i w ogóle. W galerii, jak to zwykle bywa, Sara zaczęła miotać się jak głupia od sklepu do sklepu. Chciała kupić jak najwięcej w tym niedużym przedziale jakichś trzech godzin. Megan osobiście przeglądała wszystko od niechcenia. Ona nie myszkowała. Jeżeli miało jej się coś spodobać to od razu to zauważy.
    Ogólnie była nawet zadowolona z zakupów. Kupiła sobie parę poszerzanych, nieco bufiastych rurek z cienkiego, jasno-niebieskiego materiału, który udawał niby-dżinsowy, a także dwie koszulki i fioletowo-czarna arafatkę. Chustka nie miała tego zwykłego, kraciastego wzoru, o nie. Ale chyba nie da się tego dobrze opisać. Sara za to miała kilka toreb, a potem jęczała jak to skończyła jej się kasa i znów nic sobie przez jakiś czas nie kupi. Zapowiedziała również, że wybiorą się jeszcze przed jej urodzinami na zakupy. Bo w końcu solenizantka jakoś wyglądać musi - jaasne. I tak nie ma czasu. Obecnie siedziały w kawiarni i oczywiście, jak zwykle rozmawiały, popijając przy tym gorąca czekoladę z bitą oraz zajadając się rurkami również z bitą śmietaną. Tak, tak, lubiły bitą śmietanę. To taka tradycja. Cóż, Sara nawet robiła mniej maślanych oczek do kelnera, niż zwykle - chyba naprawdę zależało jej na Macie.
  - Szczerze? Jestem zadowolona z zakupów. - odezwała się, by przerwać jakoś kontakt wzrokowy przyjaciółki z kelnerem.
  - A co ty kupiła? Dwie rzeczy? Pff... Patrz na mnie, to się nazywają zakupy.
  - Taa... Chyba raczej bankructwo. Poza tym kupiłam cztery rzeczy, czyli jak na mnie to dużo.
  - Ej, a mówiłam ci już, że umówiłam się z Mattem? - wypaliła, odwracając się w końcu do przyjaciółki.
  - Kiedy? - spytała ukrywając żałosna minę pod maska obojętności. Średnio jej to wyszło, ale na Sarę wystarczająco.
  - We wtorek. Fajnie, nie?
  - Ehm. No chyba. Ale Saro... Mam dla Ciebie złota regułkę, której masz przestrzegać. Nie denerwuj go. Jeżeli każe przestać Ci coś robić, to go posłuchaj. Jeżeli... Zmieni się fizycznie, nie biegnij. Niedługo pewnie się dowiesz, o co chodzi, więc nie pytaj. To samo tyczy się reszty chłopaków "z Grupy" i... Mnie.
  - Ciebie? - spytała zdezorientowana.
  - Nie pytaj. Może się dowiesz. Ale tymczasem... Po prostu się mnie słuchaj. Wiesz, że ja zazwyczaj - tak w sumie to zawsze - mam rację. Więc stosuj się do tego co powiedziałam. Inaczej będę tajna przyzwoitka na waszej randce.
  - O nie! Będę się stosować, obiecuję - przyrzekła z ręką na sercu. Meg posłała jej uśmiech. Jej nie trzeba zbyt długo przekonywać, wystarczy dobry argument.
  - Dobra. No to wracajmy.
    Wzięły swoje rzeczy, zapłaciły rachunek i czekały jeszcze piętnaście minut na przystanku. Przegapiły wcześniejszy autobus. Mimo wszystko bardzo przyjemnie im się rozmawiało. A Megan w końcu miała cały dzień dla siebie. Gdy wróciła matki już nie było. Zadzwoniła do niej, by spytać czy dojechała - czasami to ona była bardziej dojrzała. Opowiadała córce chwilę swoje dyrdymały, jak zwykła to nazywać Meg, przy czym zapewniała solennie, że już znajduje się u ciotki. Kazała ją od siebie pozdrowić. Co potem? Oczywiście łazienka, a o lodówkę również nie omieszkała zahaczyć. Jutro miała iść do ojca na noc. Może znowu jakieś filmy...? Nie powymyślała sobie jednak zbyt długo, bo już po chwili zasnęła snem sprawiedliwym.

    Rano wstała z łóżka już nawet wypoczęta. Co po zakupach z Sarą sen się przydaje. Zajęła się jak codziennie poranną toaletą. I śniadaniem. Ubrała zieloną bluzkę na ramiączka z dość głębokim dekoltem, szary, dłuższy sweterek i czarne rurki. Jak zwykle nie głowiła się zbytnio nad wyborem stroju. Włosy spięła na czubku głowy czarnymi wsuwkami. Oczywiście ktoś musiał zakłócić jej spokój ducha i przedrzeć ciszę przez dzwonek telefonu.
 - Słucham? - mruknęła przeskakując z kanału na kanał i opychając czekoladową babeczką z mlekiem.
 - Cześć, tu Seth. Niestety musisz do nas wpaść. - wolne się skończyło, pomyślała żałośnie. - Wampir w mieście to nie przelewki, a ty musisz nauczyć się walczyć. Także więc... O której?
 - Za godzinę?
 - Ok. To do zobaczenia.
 - No pa - rzuciła, wzdychając już po rozłączeniu się z... Przyjacielem? Ciężko było jej to mówić, ale tak. Spojrzała na nadgryzioną babeczkę. - Widzisz? Ja już praktycznie nie mam życia prywatnego. Ale ty też nie. - wpakowała ciastko do ust.



                                         ______________________________



    Kolejny rozdział, który... Tak sobie mi się podoba. Jest jednak dosyć przyjemny, moim zdaniem. Wstawiłam go, bo jest krótki, a drugi będę dzieliła na dwie części w celu dodania jakiegoś napięcia itd., więc też do najdłuższych należeć nie będzie, ale o tym się dopiero przekonacie. Za wszelkie błędy przepraszam, ale wczoraj zaliczyłam wizytę kontrolną u okulisty i ortodonty, a zęby oraz głowa nadal mnie bolą. Znajdowałam tutaj nawet błędy typu "sfeterk", także... Wypisujcie wszystko, co się Wam nawinie. Pozdrawiam gorąco. (;

20 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza! :D
    Rozdział wyszedł Ci spokojny, ale cóż, akcja musi czasem zejść na drugi plan ;)
    Błędami się nie przejmuj! I żeby przestała boleć Twoja głowa ;)
    Czekam na dalsze losy Megan :D

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny bo taki mily cichy i spokojny :)
    ale jestem pewna ze cos szykujesz :) to spotkanie zeby nauvzyc sie walczyc, imprezka i wampir uhuhu ale mam wyobraznie ;p czekam na new z niecierpliwoscia

    as

    OdpowiedzUsuń
  3. No, ja podzielę zdanie moich poprzedniczek :D
    No nie wiem, czy aż tak szybko dążę, bo jak przeczytasz nn którą właśnie piszę i jestem na początku to dowiesz się o co chodzi:D
    pzdr;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisz kolejny!!, szybciutko xD i zapraszam też do mnie. www.wolf-and-love.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy rozdział pojawi się pewnie w piątek lub sobotę, więc już niebawem. Fakt, będzie trochę akcji, chociaż zazwyczaj wychodzi mi tak, że ją rozpisuję, więc... No, ale w każdym bądź razie coś tam będzie. Pozdrawiam, a tak swoją drogą to chętnie przeczytam również wasze blogi, jeżeli znajdę czas. (;

    OdpowiedzUsuń
  6. Wczoraj nie weszłam na komputer, bo myślałam że notki nie będzie, ale była i się ciesze. :)
    Niestety, dzisiaj nie napisze ci czy jakiś błędów nie popełniłaś i to z prostego powodu. Jestem chora, przez kaszel prawie wypluwam płuca, a mięśnie mnie bolą nie wiadomo z czego, więc nie chce mi się szczegółowo analizować, za co bardzo przepraszam. Ferie mi się już skończyły, a już po dwóch dniach i jednej lekcji ją opuszczam. Ale wróćmy do rozdziału.
    W tym rozdziałku, za wiele się nie dzieje, takie typowe sytuacje dla każdej nastolatki. Ale skoro Megan skończyły się dni "wolne", to przewiduje że w następnej będzie troszkę akcji, zresztą jak sama napisałaś.
    Dzisiaj jakoś nie chce mi się pisać, lecz nie ciesz się, prawdopodobnie jeśli coś powiesz, a ja podejme temat, znowu się rozgadam.
    Może jak minie mi uczucie jakby ktoś mnie "zdeptał i zmieszał z błotem", poszukam jakiś błędów.
    Fajnie, że mi przywpomniałaś o okuliście, do którego miałam iść jakieś kilka tygodni temu, bo z moim wzrokiem coraz gorzej. Ale nie martw się, monitor jeszcze widze. :)
    Dobra ten komentarz na tym się kończy i standardowym : pozdrawiam i życze weny.
    ps:przepraszam za jakiekolwiek literówki, czy tam błędy, bo nie chce mi się ich szukać.
    Teraz się skapłam że ten komentarz wcale taki krótki nie jest. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz nesso, właśnie dziwiłam się, że Ciebie coś nie ma ;D Cóż więcej mówić, zdrowiej i rozpisuj się ile tylko zechcesz! Ja ostatnio również jestem rozgadana, bo przejęłam broszkę od przyjaciółki - Ona potrafi nadawać milion słów na minutę, dosłownie. Gdyby Ją tak wrzucić na yt...
    Tak jak już mówiłam: dodałam rozdział szybciej, bo nie wprowadza zbyt wiele do fabuły, jest krótki, ale zawsze jakaś odskocznia. Pozdrawiam wszystkich serdecznie - jeszcze po raz enty.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawe opowiadanie :). Ja w ogóle lubię o wilkołakach czytać, więc pewnie zaglądać często będę :). Jak zamierzasz wątek z wampirami rozwinąć? (mam w sumie nadzieję, że bardziej przy wilkołakach zostaniesz, bo wampirów to już fala była).

    www.szeptyicienie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Twoje opowiadanie to jedno z moich ulubionycz. Bardzo dlugo czytam twój blog ale nie odwarzylam sie na komentarz... Naprawde nie wiem co napisac.. Pisz dalej. Zycze weny.. ;p

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie sama mam ostatnio coś takiego, że dużo czytam książek o wilkołakach. Na tym blogu, na pewno przy nich pozostanę, a wampir to taki dodatek... Wiadomo.
    Wiesz, tutaj nie potrzeba odwagi - pisz, a ja Cię przyjmę z otwartymi ramionami ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. No, ja jestem już tu stałym gościem i jest bardzo małe prawdopodobieństwo że nie zostawie ani jednego komentarza. No ale jestem dumna że mnie pamiętasz, no chodź trudno zapomnieć taką gadułe.:D
    A dam ci taką życiowa rade. Jeśli twojemu ojcu/bratu/czy tam komuś innemu, wpadnie do głowy pomysł by kupić sterowane autko. Nie zgadzaj się, te autko wyje i wyje, głowa srasznie boli.
    Taaa wiem, ja też nie spodziewałam się tego po czterdziesto paroletniemu mężczyźnie. Ale jak widać nie kórzy się nie starzeją.
    Taka krótka anegndota z mego życia, ale ma przesłanie. Napisałam to bo zazwyczaj zostawiam po sobie długie kometarze, a nie miałam co napisać. A zostaiwienie po sobie mniej niż pięciu linijek tekstu, to plama na honorze. :)
    Wiem, jestem dziwna
    pozdrawiam i życze weny

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiesz, nie tylko Ty jesteś w tym otoczeniu dziwna, także... ;)
    Swoją drogą zapamiętam, chociaż to zazwyczaj ja mam w tym domu dziwactwa. Wymyślam nowości, sprowadzam do domu multum zwierząt, obecnie przede wszystkim mam zamiar gady (chociaż już mi to tak łatwo nie przychodzi, na razie muszę pracować na nowe terrarium, bo osoba bez najmniejszej wiedzy wie lepiej od osoby, która czytałam milion stron o danym gatunku, zarówno polskich jak i zagranicznych, a poza tym gekon potrzebuje partnera), więc to ja w tym domu jestem dziwakiem. Tata wędkarz, brat hip-hopowiec - dobrze, że chociaż z prawdziwego zdarzenia. Mama sprząta, a ja dziwak. Ot, taki układ. ;>

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja tam zawsze miałam słabość do kotów i ptaków. Zawsze sprowadzałam jakiegoś do domu. Ale niestety, razem ich się trzymać nie opłaca.:)
    Teraz mam psa, więc stopuje, ale i tak nie dawno miałam kawke, ale niestety uciekła przez balkon.
    Albo pamiętam, jak kiedyś nasz sąsiad dał nam królika miniaturkę i trzymaliśmy go na ogródku, ciągle uciekał z klatki i ganiał po całej działce. Pewnego razu, dostał się do ogrótka obok i pies go zagryzł. (moja mam nie miała mi serca tego powiedzieć, więc mówiła że uciekł, ale po jakimś czasie dowiedziałam się strasznej prawdy)
    Nie wiem czemu ale zawsze marzyłam o wężu, tak mnie te gady fasnują, ale rodzice mają odmienne zdanie. Kompletnie nie rozumiem.
    Moja rodzina zalezy do tych w miare normalnych.
    Zwykła nastolatka, która ma napady głupawki
    Nadopiekuńczy ojciec
    szczera do bólu matka
    nadpobudliwa siostra
    i brat, który się wyprowadził, bo miał dość ojczyma.
    Czym się wyróżniamy? Absolutnie niczym. Typowa rodzinka.
    Swoją drogą, zastanawiam się...
    Egh, niewiem co dalej napisać. Więc pozostaje mi tylko :
    pozdrowienia i życze weny

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak, my też raczej należymy do normalnych. Tata architekt, mama nie pracuje (no, może teraz, ale to dla kuroniówki bardziej ;P), a brat studiuje prawo. Ja gimnazjum. Sama jestem pokręconą osobą, chyba najbardziej z całej rodziny, albo to mi się tak wydaje. Od dziecka interesowałam się zwierzętami, właśnie w dużej mierze gadami i płazami, nawet przezwisko miałam żaba, więc co tu dużo mówić? Niemal przeznaczenie. ;P Swoją drogą węże są chyba dosyć leniwe, więc lepsze są do obserwacji jaszczurki, moim zdaniem przynajmniej. Chociaż węża nie miałam, może w przyszłości, także czasami warto w niego zainwestować. Naprawdę obserwacje potrafią być niesamowite. Swoją drogą na takiego gada wydasz tylko na początku, a potem kosztuje kilka złoty miesięcznie, zawsze mniej niż pies czy kot.
    Pozdrawiam serdecznie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Pies to jednak duży wydatek, ja mam sznaucera miniaturke. Trzeba z nim co jakich czas do fryjera chodzić, potem te wszystkie szczepienia, a o karmie nie wspomnę. Ale z drugiej strony pies bardziej przywiązuje się, niż kot czy ptak. Nie wiem jak to powiedzieć, ale na niego zwracasz większą uwage niż na kanarka, również masz z nim więcej do robienia, niż z chomikiem. Czy tam aport, spacerek itp.
    Może rzeczywiście jaszczórki są lepsze do obserwacji, ja tam żadnego gada w domu nie miałam(jeszcze), więc za bardzo się nie znam.
    Swoją drogą, zauwazyłaś jak ostatnio dużo jest tych okrucieństw wobec zwierząt? Na przykład ten pies na torach. Jak ja o tym usłyszałam, po prostu mnie za serce chwyciło. Nie rozumiem jak tak można. Nie którzy ludzie to doprawdy nier mają serca.
    Pozdrawiam i życze weny :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Fakt, mnie również aż ściska, gdy coś takiego widzę. Koszmar... Takiej osobie bez wahania zrobiłabym krzywdę, wydrapała oczy, no nie wiem co sama z resztą. Wtedy bym się nie opanowała, a tym bardziej, że jestem bardzo nerwowa. Zwierzęta są mimo zdaniem najlepszymi stworzeniami świata i nie zasługują na głupotę ludzi. Tak samo jak mogą nie mieć duszy: one żyją i czują, są szczerze kochające. Już prędzej niektórych ludzi posądziłabym o brak duszy... Ach, nie ma nawet sensu się rozpisywać.
    Nie wiem czy dzisiaj dodam rozdział, dziadkowie mają 50 rocznicę itd., ale w każdym bądź razie się postaram. Jak zwykle pozdrawiam. (;

    OdpowiedzUsuń
  17. Zapraszam na "*~ info & sonda ~*" na [cheat-death]. Z góry ostrzegam, że to nie rozdział, ale potrzebuję waszych opinii w sprawie bloga! :) Kelly SLC

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej trafiłam tu przez przypadek i uważam że świetnie piszesz ! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Proszę dodaj go jak najprędzej. :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytam twojego bloga od początku, ale dopiero teraz komentuję. Wybacz, ale to dlatego, że przedtem czytałam z tabletu, a tam skomentowanie trwa ze 2 godziny :)Więc ogólnie- masz rację, rozdział bardzo miło się czyta. Jestem ciekawa: Megan i walka? Czarno to widzę ;) Ale mam nadzieję, że wywalczy sobie jakąś lepszą pozycję w stadzie, bo aż płakać się chce... Zero dominacji. Dobra czytam dalej i komentuję (mama w końcu mnie wpuściła na kompa)

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedy next?!Kiedy next?!

    OdpowiedzUsuń