czwartek, 28 kwietnia 2011

Rozdział XVIII.

    Odwróciła wzrok nieco zawstydzona, by nie oglądać świecącego nagością Setha. Po chwili rudy basior również zmienił formę. Nie odważyła się znowu podnieść wzroku przed siebie, chociaż reszta ze sfory się tym zbytnio nie przejmowała. No tak, jest jedynym wilkołakiem, który nie lubi nagości. Ale może właściwiej byłoby wrócić do rzeczywistości. Wyglądało na to, że Seth i nieznajomi się znają. Po tonie głosu Alfy była skora wręcz uważać, że znają się całkiem nieźle. Zaraz, zaraz... Pamiętam jakiegoś Michaela... Ale... Kim on był? Nim zdążyła się nad tym głębiej zastanowić, odpowiedział jej jakby znudzony Charlie.
  Stary towarzysz Setha. Mówiliśmy ci o nim kiedyś - mruknął w myślach brunatny wilczur, nie spuszczając jednak wzroku z mężczyzny. Nikt się nie odzywał, a całą sytuacja trwała zaledwie kilka sekund.
  - Nowa wilczyca? A gdzie Naomi? - zignorował pytanie Setha o swoją tożsamość, wbijając wzrok w białą waderę. Każdy towarzysz sfory poczuł zimne ukłucie w sercu.
  - Naomi... Miała ostatnio mały wypadek - odparł Alfa bezosobowym głosem.
  - Ach, tak - rzucił krótko przybysz, Michael, na to wychodziło. Atmosfera była dziwnie napięta.
  - Wiesz, może porozmawiajmy nieco... Normalniej? Zapraszam w imieniu całej sfory do leśniczówki - rzucił Seth, uśmiechając się tym razem lekko. To była zdecydowanie jego cecha rozpoznawcza - nie schodzący z twarzy uśmiech. Jeśli trzeba, owszem, potrafił być poważny, jednak nie trwało to zazwyczaj zbyt długo.
  - Oczywiście. Zaraz tam będę.
    Obydwoje zmienili się spowrotem w wilki. Michael miał do nich niebawem dojść, jednak na razie poszedł coś załatwić. I tak trafi, bo przecież od czego to ma nos. Pobiegli całą sforą do niewielkiego, drewnianego domku. Przemieniła się jak zwykle w łazience, szybko zarzuciła na siebie ubrania i wyszła z pomieszczenia. Ich gość jeszcze nie dotarł. Słyszała, jak Matt rozmawia przez telefon z Sarą - ona chyba jeszcze nie wie, że wśród wilkołaków nie ma czegoś takiego jak prywatność - oraz ogólną krzątaninę reszty sfory. Ktoś oglądał telewizję i był to, jak obstawiała, Reid. Usiadła na kanapie, obok której stał fotel, a na nim leżał rozwalony blondyn. Nie można było tego inaczej nazwać. Czyli dobrze zgadła, że to Reid ogląda telewizję, a dokładniej mecz koszykówki. Poza tym chyba pokłócił się z grzebieniem, gdyż jego włosy były w jeszcze większym nieładzie niż zwykle.
  - Sara chce się dowiedzieć czegoś więcej likantropii... - rzucił nieco zmęczonym głosem Matt, opadając na pobliski fotel i zakrywając jedną ręką komórkę. No tak, nie mogła pytać, kiedy był na to czas. - Megan, możesz do niej wpaść na trochę? Ja pewnie nie będę miał jak się ruszyć...
  - No dobrze. Będę o... Około drugiej - odparła, co od razu przekazał rozmówczyni uśmiechnięty Matt. Czego się nie robi dla przyjaciół, prawda?
  - Michael idzie. Reid, wyłącz to. Jestem ciekaw, co go tutaj sprowadza... - stwierdził Seth, lekko marszcząc brwi. Zaraz jednak otworzył drzwi i powitał przybysza z szerokim uśmiechem. - Michael! Wchodź, dawno się nie widzieliśmy. To Michael, mój dawny... Towarzysz stada. Niektórzy z was z resztą powinni go jeszcze pamiętać.
    Wszyscy przywitali się uprzejmie, przedstawiając, a niektórzy dorzucając również "kopę lat" i temu podobne teksty. Megan przyjrzała się Szlachetnemu ukradkowo. Był minimalnie wyższy od Setha, jednak niższy od Jeremy'ego. Jego oczy były koloru gorzkiej czekolady, co zdążyła zobaczyć już wcześniej. Wyjątkowo schludnie przycięte, raczej krótkie włosy w brunatnej barwie z, jeżeli jej oczy nie myliły, rudymi kosmykami, były dokładnie ułożone. Co, uwierzcie, jak na wilkołaka było rzeczą bardzo dziwną. Zbudowany raczej ładnie, jednak... Jakby za mało muskularny jak na lykana. Zaświtało jej w umyśle, iż chyba szlachetni tak mają. Och, powinna przyłożyć do tego większą wagę, ale ten natłok informacji w jednej chwili jednak nie służył. Poza tym nigdy nie sądziła, że spotka w swoim życiu przedstawiciela Szlachetnej Krwi, a przynajmniej nie tak szybko. Cóż, ogólnie mężczyzna był raczej wysoki, proporcjonalnie zbudowany, zdecydowanie przystojny i o ciemnej karnacji. Od razu wiedziała, że jest on obcokrajowcem.
    Ogółem z czasem atmosfera nieco się rozluźniła. Okazało się, że Michael po prostu wybrał się na wycieczkę po świecie i akurat tędy przechodził. Się złożyło... Opowiadali sobie w skrócie, co wydarzyło się przez te wszystkie lata, Seth przybliżył ten tragiczny wątek śmierci Naomi, na co przybysz złożył im kondolencje. Miała jednak dziwne przeczucie, że to wszystko było grą. Tak, jakby całe życie tego - jak przypuszczała - wilkołaczego weterana nie miało już większego sensu. Słyszała, że wielowiekowe stworzenia wariowały na starość, jednak on nie wyglądał na żadnego pomyleńca. Ich rozmowy, czyli najczęściej Seth lub kilku innych członków sfory, wyglądały mniej więcej tak:
  - Jak długo już podróżujesz? - spytał uprzejmie Seth, jak zwykle uśmiechnięty. Ona się nie odzywała, jeżeli nie liczyć kilku grzecznościowych słów..
  - Cztery miesiące.
  - O, to już jakiś czas. Jakie miejsca odwiedziłeś?
  - Jak na razie prawie cała Ameryka Północna i mała część Południowej.
  - Zaraz, a nie byłeś już kiedyś na takiej... "Wycieczce"? - zielonooki zmarszczył brwi.
  - Tak, byłem. Ale to już kilka lat temu. Chciałem sobie trochę przypomnieć.
    Odpowiedzi mężczyzny były takie mechaniczne, bezosobowe. Chyba właśnie to ją w Michaelu przerażało. Racja, można było przez tyle lat zobojętnieć, ale... To było bardzo nienaturalne. Tak jak stwierdziła już wcześniej, nie zachowywał się jak szaleniec, ale... Jakby... Nie miał po prostu sensu życia. To takie smutne... Ona znalazła swój bardzo szybko. Miała Nicka, swego psa dingo. A właśnie, skoro o tym mowa, mieli się spotkać, a jeszcze Sara... Rzuciła szybkie spojrzenie na zegarek. Piętnaście po pierwszej!
  - Wybaczcie, ale muszę się już zbierać. Bardzo miło było mi pana poznać, naprawdę. Do widzenia!
    Pożegnawszy się z każdym wyszła szybko z leśniczówki. Musiała zjeść, ogarnąć się i zdążyć na spotkanie w ciągu niespełna godziny. Świetnie... Chyba skorzysta nieco z wilkołaczych mocy. Skoro już ma tą szybkość i siłę, to warto jej użyć, czyż nie? Po drodze wsłuchiwała się w dźwięki lasu. Wykryła w nim sporą grupkę młodzieży, chyba szykowali jakieś spotkanie przy ognisku. No tak, oni zrobili je ostatnio, to i reszta musiała zlecieć. Pokręciła rozbawiona głową. Ludzie byli jednak prości. Nawet tutaj słyszała co głośniejsze krzyki od swojej lewej strony, czyli przeciwnej do jeziora. Hmm, czyżby w tym roku modne były ogniska u podnóża ich rodzimych, vallentowskich "gór"? Uśmiechnęła się nieco zjadliwie. Oj, jakiś dziwny miała dziś humor. Trudno, może z nią wytrzymają.
    W domu, tak jak zwykle, najpierw wrzuciła w siebie pierwszy lepszy talerz z lodówki, nawet go porządnie nie odgrzewając w mikrofali. Wzięła prysznic w rekordowym jak na nią czasie, bo nieco ponad dziesięciu minut, wybierała na szybko ubranie, po czym zbiegła szybko na dół. Jeszcze w drodze poczuła wibracje telefonu w kieszeni, więc musiała uspokajać Sarę zapewniając ją przy okazji, że "zaraz będzie". I w sumie nie kłamała. Ciemna blondynka otworzyła przed nią drzwi. Chyba wcześniej siedziała w oknie. Przywitała i od razu pożegnała się z rodzicami przyjaciółki, którzy, jak się okazało, wybierali się właśnie na zakupy. Matka nastolatki była bardzo zadowolona, że jej córka ma jakieś towarzystwo. Jak zwykle z resztą. Weszły na górę, Sara zamknęła za sobą dokładnie drzwi po czym usiadła na przeciw szatynki.
  - No, mów mi o wszystkim! - zażądała podekscytowana.
  - Ale... O czym dokładnie?
  - No... - rozejrzała się po pokoju, jakby upewniając, że nikogo w nim nie ma. Jasne, na pewno ktoś chował się w kącie. - Wszystko o wilkołakach! - rzuciła konspiracyjnym szeptem.
  - To w sumie nic takiego... Zadawaj pytania, a ja będę odpowiadać, ok?
  - No dobra. Już wiem, że nie potrzebny wam księżyc do przemiany, ale czy musicie zmieniać się gdy jest w pełni?
   - Tak, musimy. I trzeba przyznać, że jest to proces dość bolesny, tak samo jak pierwsze przemiana.
  - Macie więcej jakichś... Supermocy?
  - Jesteśmy bardzo silni, szybcy i mamy wyostrzone zmysły - szczególnie słuch, węch i wzrok.
  - O... A taka przemiana w wilka to boli?
  - Taka normalna nie, a jest wręcz nawet przyjemna. Za to w czasie pełni księzyca czy ta pierwsza, tak jak już mówiłam, nie należny do zbyt przyjemnych.
  - A jecie króliczki?! - pisnęła w którymś momencie.
  - Nie mówię nie, polowaniu... I jak już to zające. A polujemy z tego co wiem zazwyczaj w czasie pełni, a tak to nie jest chyba żaden wymóg...
    I tak dalej, i tak dalej. Sara przesłuchiwała ją przeszło godzinę, a zapewne zadręczałaby ją pytaniami do samego rana, gdyby nie to, że Meg musiała już uciekać na inne spotkanie. Pospieszyła do domu, by móc się przebrać i - coś nowego! - zjeść. Dłuższy czas wybierała ubrania, lecz w końcu dobrała coś, co jej przypasowało. Niedługo potem usłyszała dzwonek do drzwi. Uradowana zbiegła na dół z torbą na ramieniu. Za drzwiami już czekał uśmiechnięty brunet, którego pocałowała na przywitanie. Zamknęła dom, gdyż jej rodzice chyba wybyli do miasta. Mają karteczkę, więc nie powinni dobijać się więcej do jej telefonu (dzwonili już raz, gdy była u Sary). Ruszyli w kierunku lasu. Tak, zgadza się - jak zwykle mieli trochę pobiegać. Cóż, przynajmniej im las służył do tych celów. Oczywiście przez całą drogę rozmawiali. Powiedziała lokalizację grupki wyrostków, coby trzymać się od tamtych terenów z daleka dla dobra własnego i imprezowiczów.
  - Wiesz... Ten Michael jest jakiś dziwny. Strasznie... Smutny. A przynajmniej ja mam takie wrażenie. Jakby... No nie wiem, nie miał sensu w życiu. Nieco sztuczny.
  - Może właśnie nie ma sensu w życiu? - mruknął Nick, zerkając na swoją rozmówczynie. Mimowolnie uniósł kąciki ust ku górze.
  - Nie wiem. Czuję się przy nim przez to nieswojo... Ale w sumie to nie mój problem. Żyje tyle lat, więc może sobie znaleźć partnerkę, nie wtrącam się. Albo hobby. Tak, wszystko da się rozplanować, jeżeli się tylko chce - stwierdziła dziewczyna, kończąc tym swój krótki wywód.
    Niedługo potem już wychodziła spomiędzy zarośli, skrzętnie omijając sumaka jadowitego - ostatnio Reid, można by rzec, poparzył sobie o niego tyłek. Nadal jest obiektem drwin w sforze. No cóż, większość, gdy się o tym dowiedziała, dosłownie tarzała się po leśnej ściółce ze śmiechu. Widząc rudego dingo jej wilcze serce zakołatało mocniej w piersi. Przechyliła łeb nieco na bok, unosząc ku górze fafle, co miało oznaczać uśmiech. Nieco wilczy i nieporadny, ale jednak uśmiech. Pies ruszył faliście ogonem, zmrużył delikatnie powieki i cicho, niemal niezauważalnie zamruczał. Biała wadera zachichotała dziwacznie. Nicholas wskazał pyskiem w prawo, spoglądając po chwili pytająco na towarzyszkę. kiwnęła na zgodę, więc za chwilę obydwoje wystartowali, wzniecając w powietrze tuman sosnowych igieł.
    Megan nie była najlepsza w wilczej mowie, ba, prawie jej nie znała, więc postanowili porozumiewać się w ten sposób. Nich obiecał ją nauczyć tego zwierzęcego języka i kilka nowych słów załapała, jednak seria pomruków nadal była dla niej czymś ciężkim do zrozumienia. Zawsze wiedziała, że coś jest z nią nie tak. Zdążyła zauważyć, że każdy jest jakby... Bardziej dziki, zarówno w swej ludzkiej, jak i zwierzęcej postaci. Są bardziej zwierzęcy. Tyczy się to zarówno sfory, jak i Nicholasa, co wcale jej nie pociesza. Musi poruszyć ten temat. Oni również są bardzo niespokojni, kiedy o to chodzi, gdy zdarza się jej o tym napomknąć. Bardzo jej się to nie podobało. Skoro byłą w jakiś sposób ułomna w swej drugiej naturze, to chciałaby o tym wiedzieć. Co, jeśli...
    Nagle dingo biegnący obok niej staną. Ona również się zatrzymała, choć z nieco większym opóźnieniem, pozostawiając przy tym głębokie bruzdy w ziemi. Nich zaczął "niuchać" w powietrzu, dokładnie je sprawdzając. Poczęła robić to samo co jej partner. Czarny, wilczy nos z łatwością wyłapał nową, chociaż słabą woń. Była ona znana - rześka i nieco szczypiąca w nos, choć przy okazji delikatna. Coś jak lekkie perfumy na wieczór. Damska i... Kocia. Spojrzała zdziwiona w kierunku dingo, który marszczył brwi i patrzył przed siebie. Rudy pies ruszył wolnym truchtem, trzymając nos tuż przy ziemi. Wadera również ruszyła z miejsca, schylając łeb na wysokość tułowia. To samo tyczyło się ogona, który jednak u psa jej towarzyszącego był uniesiony wysoko do góry, tworząc przy tym zgrabną kitę.
    Niedługo potem stanęli w dosyć dużej odległości, bo kilku metrów od rozłożystego, dużego drzewa. Przy swej nieuwadze wilczyca nadepnęła na gałązkę, która złamała się pod ciężarem jej białej łapy. Na drzewie coś przekręciło błyskawicznie głowę. Tym "czymś" był w każdej chwili gotowy do skoku lampart pokaźnych rozmiarów. Nikt nie musiał jej mówić tego, że jest to kolejny zmienny w miasteczku. Kot wydał z siebie ostrzegawczy syk. Wyraziste plamki na futrze pokazywały grę potężnych mięśni, ruszających się pod skórą futrzaka. Kły lamparta były zakrzywione i niezaprzeczalnie zabójcze, chociaż nijak się miały do tych wilkołaczych. Końcówka kociego ogona niebezpiecznie kiwała się na boki. Stworzenie było niezaprzeczalnie wystraszone, aura i charakterystyczny zapach jego, a raczej jej emocji uderzyłby chyba nawet w zwykłego człowieka. Nadal uważnie nasłuchując, zwróciła baczne spojrzenie na towarzysza.
  - Zostań tu, nie mogę się z nią porozumieć w tej postaci - zamruczał dingo używając jak najprostszych słów do przekazu wiadomości, przy czym uważnie przyglądając się lampartowi. Wielki kot wciąż cicho posykiwał w ich kierunku.
  - Ale ze mną rozmawiasz - wydukała nie do końca pewna, czy pomruk wyszedł tak, jak chciała.
  - Ale jesteśmy z tej samej rodziny. Pies i wilk mają dużo wspólnego, kot już niezbyt. Czekaj na mnie. I jeżeli zajdzie taka potrzeba, uciekaj.
    Rudy jeszcze chwilę stał, obserwując zarówno waderę, jak i lamparcicę. Nie chciał jej zostawiać. Jak miło... Ale niestety, obowiązek zmiennokształtnego wzywał. Tak nawiasem mówiąc, to Nick wreszcie spotka kogoś swojego rodzaju. Nie będzie przez to może, aż tak samotny. Odprowadziwszy dingo wzrokiem, póki nie zniknął w pobliskich zaroślach, odwróciła się powoli w kierunku rozłożystego drzewa. Została sama z nowym - jak wydedukowała po zapachu - zmiennokształtnym, który miał postać wielkiego kota i niejasne zamiary. Super. Vallent naprawdę musi mieć w sobie coś, co przyciąga wszelkie stworzenia paranormalne. Spojrzała w zielone, dziwnie znajome ślepia kota. Nie było to zbyt mądrym posunięciem z jej strony.



                                         ______________________________



    No tak, nie dość, że dużo zwlekam z rozdziałem, to gdy go w końcu dodaję, jest taki krótki. <face palm>  Ale teraz na poważnie. Przepraszam Was kochani bardzo, za tę zwłokę, ale dopiero ostatnio coś tam wybazgrałam. Mam nadzieję, że wydarzenia jako tako tą długość wyretuszują, bo nie miała już co do rozdziału dodać, a pisać o, za przeproszenie, dupie Maryni wolałam już sobie darować. Dialogi to również moja słaba strona, tak w życiu, jak i w pisaniu, więc... Dodaję dzisiaj, by chociaż tym jednym dniem Wam to wynagrodzić (ależ ja dobrotliwa...). Dodatkowo dodałam Prolog - krótki, bo krótki, ale jest. Wiem, że nic specjalnego, ale ja się w tym niestety zbytnio nie specjalizuję. ;P  Możliwe, że ulegnie on jeszcze zmianie, ale wtedy powiadomię o tym pod rozdziałem.
Meandella - grafika to jedna z moich słabych stron. Są nią w opowiadaniu dialogi, a w blogowaniu właśnie owa grafika. To było, uwierz, najlepsze, co wykombinowałam. I pewnie tak już zostanie, gdyż papranie się w kolorach i tak dalej to jednak nie na moje nerwy... Ale dziękuję za uwagę. ;)
Pozdrawiam gorąco!

12 komentarzy:

  1. zaglądałam tu prawie codziennie i wreszcie doczekałam się rozdziału! :D
    faktycznie, krótki, ale przyjemnie się czytało i robi się coraz ciekawiej. im więcej stworów tym lepiej.
    poza tym zaintrygował mnie ten Michael i jestem ciekawa co będzie dalej w związku z nim :)
    a co do dialogów, to nie zauważyłam, aby były złe lub ci nie wychodziły.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć, dawno mnie tu nie było.
    Rozdział podobał mi się, ale zauważyłam że w jednym akapicie, pare razy zjadłaś literki.
    Chodzi mi o ten gdy Megan mówi że nie zna się na wilczej mowie. "Megan nie była najlepsza w wilczej mowie, ba, prawie jej nie znała, w..."
    Np: "Pies ruszyła", "zaróno" czy "załpał" "spoób", "zdaża"(przez rz).
    W innych dwa razy czy trzy, napisałaś zamiast "Nick" "Nich".
    Albo gdzieś tam napisałaś "zażądać" przez rz. Zaraz po tym w słowie" podescytowana" zjadłaś p.
    W paru przypadkach nie użyłaś polskich liter(ż:z)a czasem na odwrót (bodajże więć). Te utkwiły mi w pamięć. Chyba raz przekręciłaś literki w słowie. Tym razem dałam dużo przykładów.
    Co do fabuły, kolejny nowy "inny" w mieście?? Dosyć szybko. Ciekawe kim jest ten lampart. Na pewno ten dawny towarzysz Setha, Michel, w jakiś sposób przyczyni się do fabuły. Nie wiem za bardzo, co komentować. Podoba mi się, czy potrzeba mówić coś więcej?
    No nic, nie mam pojęcia co dodać. Dzisiaj jakoś nie mam humoru. Czekam na kolejny rozdział
    Pozdrowienia i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Ołauł, zrobiłam aż tyle błędów? Ech, bez komentarza... Oczywiście jestem bardzo wdzięczna za ich wypisanie i już zabieram się za poprawianie. Chyba muszę przestać czytywać pierwsze lepsze blogi, to źle działa na moją ortografię, która i tak potrafi łatwo się mylić. ;P Że też tego nie wyłapałam, czytając cały rozdział... No mniejsza już o to.
    Co do dialogów może w czytaniu tak się tego nie wyczuwa, ale gdy sama je piszę to czasem po prostu... Najgorzej znaleźć mi temat, a potem już z górki. Sama realnie nie jestem zbyt pomysłowa, jeśli o zaczynanie rozmowy się rozchodzi. Jeżeli już coś przelatuje z tematu na temat to tak, ale początek... Po prostu koszmar. Dlatego uważam, że niezbyt mi to wychodzi.
    Pozdrawiam i dziękuję za uwagi. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie jak zwykle. No i interesują mnie te nowe postacie i co stanie się dalej. Mi też wydaje się, że dialogi są w porządku. Czekam na kolejne części! ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam małe pytanie.
    Czemu tak długo nie piszesz?
    Nie mogę się doczekać następnego zozdziału.

    Życzę weny oraz więcej czasu na pisanie.
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Normalnie staram się dodawać rozdziały co tydzień, ewentualnie dwa, ale ostatnio miała straszliwy brak weny. Ten rozdział napisałam nieco na przymus, a już było trochę lepiej, niż np. dwa dni wcześniej. Staram się dodawać rozdziały regularnie, ale niestety czasami albo czas, albo wena na to nie pozwalają.
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział mi się podoba. Dwaj nowi bohaterowie, ciekawa akcja, a dialogi są w porządku.. ;) Naprawdę mi się podobało.. Nie mogę się doczekać NN. I proszę cie pisz szybciej.. Ciekawi mnie kto jest tym lampartem i co z tym Michaelem.D::D

    P.S. ja mam twoje gg? nie wiem, w każdym bądź razie NN na www.love-in-werewolf.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Witajcie kochani. Nie będę tego przedłużać i od razu uprzedzę, że nie wiem, czy dodam nowy rozdział w terminie. Mam pogrzeb w rodzinie, dosyć daleko ode mnie i to osoby dosyć mi bliskiej. Postaram się, ale chciałam do razu ostrzec.
    Co do Michaela - wiecie, jeszcze nie wiem co z nim pocznę, na początku miał być raczej mało istotną postacią, po prostu nieokrojoną. Ale skoro tak się go domagacie... ;)
    Pozdrawiam i przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział, choć rzeczywiście za krótki, ma w sobie dużo akcji. :) Już myślałam, że nie dodasz tego rozdziału. heh xD Czekam na nexta. Pozdrawiam i życzę weny.
    Annie

    OdpowiedzUsuń
  10. kiedy kolejny ;(

    OdpowiedzUsuń
  11. Miałam nadzieję, że dodam go dzisiaj lub jutro, ale nie jestem pewna, czy dam radę. ;/ Postaram się właśnie jutro lub jakoś w tygodniu, jak najszybciej.
    Dzisiaj już mi się nawet sen śnił o tym blogu, komentarzach i dodawaniu nowych rozdziałów! Jestem w szoku! D: I wybaczcie za moje lenistwo, ale i brak czasu. Bloga na pewno dociągnę do końca, bo już sobie to postanowiłam, a i bliżej jak dalej obecnie. Przyszła notka będzie należała raczej do dłuższych (mam nadzieję). Bylebym dotrwała już do tego bierzmowania, mam dwudziestego... czwartego? Chyba jakoś tak. No, tak w czwartek. xd Mniejsza o to. Rozdział będą teraz pewnie bardziej co dwa tygodnie, ale postaram się pisać szybciej oraz lepiej, bo ostatnio tragiczny brak weny na to opowiadanie - za to na dwa inne i owszem!
    Także postaram się szczerze, bo jak już mnie w snach nawiedza coś takiego to ze mną coś chyba nie halo... Mniejsza. Pozdrawiam i przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny naprawdę!!! Polecam zajrzeć na mrocznawojowniczka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń