czwartek, 11 listopada 2010

Rozdział III

    Dzień spędzony u ojca nie był zbyt... Interesujący. Niedziela. A jutro na nowo do szkoły. Westchnęła i skręciła w drogę prowadzącą do wypożyczalni. Oddała filmy po czym ruszyła do domu. W parku śmiała się spotkana przez nią wczoraj grupa "nowych". Po prostu ich zignorowała. W drodze do domu zahaczyła tradycyjnie o cmentarz. Zająwszy się grobem dziadków pomyślała o ostatniej, bardzo pamiętnej nocy. Jak mogłaby o tym zapomnieć? To naprawdę było dziwne. I potem ten chłopak w wypożyczalni... Po prostu było to niemożliwe, niewytłumaczalne. Bynajmniej nie na jej umysł.
    Gdy wróciła do domu zastała na lodówce przyklejoną karteczkę, która mówiła: "Będę wieczorem, mama". Najwidoczniej się spieszyła, bo nie napisała już nic więcej. Jenny zazwyczaj lubiła sobie pogadać, nawet na piśmie. Z tego też powodu nie mogłaby mieszkać sama. I tak pewnie niedługo do niej zadzwoni z bardziej szczegółowym wyjaśnieniem. Dziewczyna zdążyła przejrzeć zeszyty, spakować się do szkoły i odłożyć dwie książki, gdy z kieszeni zaczął wydobywać się tradycyjny sygnał i wibracje. Dzwoniła oczywiście Sara.
  - Hej! Spotkamy się dziś?
  - Zależy, o której. No wiesz, nauka... Miałam się w tym roku trochę poprawić. - twarz Megan wykrzywił nieprzyjemny grymas.
  - Weź przestań. To oo... W pół do trzeciej w Scarllet's. Pa!
    Jak zwykle mogła się pożegnać sama ze sobą. Sara nigdy nie dawała jej zbyt wiele powiedzieć. Trochę jak jej mama... Ale czasem to nawet dobrze. Ona lubiła słuchać, a często nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Chociaż fakt, faktem - miała swoje napady gadania. No wiecie, takie fazy. Ale wtedy Sara dawała jej się wygadać. Były po prawdzie swoimi kompletnymi przeciwieństwami, ale... Szczerze mówiąc dobrze się dogadywały. Pouczyła się z jednego przedmiotu, a drugi pobieżnie przejrzała. Tak jakoś nie miała ochoty się uczyć tego, co mniej więcej potrafiła. Brązowe oczy przebiegły po pokoju, by skierować się na końcu w kierunku elektrycznego, dużego zegarka spoczywającego na szafce przy łóżku. Druga. Wypadałoby się już szykować. Niechętnie zwlekła się z łóżka po czym otworzyła szafę. Wzięła pierwszy lepszy sweterek sięgający do niespełna połowy ud. Był w grube, szare i fioletowe paski. Do tego skomponowała - a raczej tak trafiła - rurki z ciemnego dżinsu. Weszła i po dziesięciu minutach wyszła z łazienki. Rutyna... Schowała do kieszeni pieniądze, telefon po czym, gdy już włączyła muzykę wcisnęła do drugiej kieszeni IPoda. Zarzuciła na siebie czarny płaszczyk i wyszła z domu.
    Szła nie rozglądając się na boki. Z resztą jaki miałoby to sens. Jeszcze znowu by jej się coś przywidziało. No dobra. Była pewna, że widziała coś wilkowatego. I tyle. Ze wzrokiem utkwionym w ziemi doszła, aż do centrum. Podniosła wyżej głowę dopiero przed Scarlett's. Miejsce to nazywało się tak ze względu na założycielkę. Teraz biznes prowadził jej syn, ale ona i tak widziała wszystko z domu po drugiej stronie ulicy. Nazwa nie została zmieniona, bo nie miało to sensu. Każdy i tak nazywałby to miejsce Scarlett's Bar, a nie Bill's czy inny shit Bar. Ludzie się przyzwyczajają. Poza tym w dobrym guście było zostawienie nazwy założyciela. Sara już siedziała przy stoliku popijając kolę i wiercąc dziurę w małej niby-kanapie. Z wyszczerzem na twarzy przywołała ją do siebie, gestem ręki pokazując drugą szklankę z czymś przezroczystym.
  - Cześć, wreszcie jesteś!
  - Ee... Miałyśmy się spotkać za jakieś pięć minut, a ty zawsze się spóźniasz. - stwierdziła siadając naprzeciw przyjaciółki.
  - Oj, no wiesz...'
  - Dobra, mów co tam chcesz. Sprite?
  - No jasne. Bo widzisz, ja chce pogadać o Mike'u...
  - No oczywiście. - mruknęła.
  - Megan!
  - Ciszej, ciszej już słucham. - jak zwykle Sara wydarła się na cały bar.
  - Bo widzisz, on jest taki słodki! Wczoraj byliśmy w kinie, a potem spacerowaliśmy po mieście. On jest naprawdę kochany! I bardziej czuły niż się wydaje. No i powiedział, że chciałby mnie jeszcze lepiej poznać i że ma nadzieję na coś więcej. A na pożegnanie mnie tak czule pocałował! Mówię ci, bajka! - dziewczyna złożyła ręce pogrążając się w marzeniach. Opowiadała jej jeszcze naprawdę sporo ze swojej pierwszej randki z osiłkiem.
  - Dobra, czas na mnie.
  - Oczywiście musisz coś stracić. - mruknęła pod nosem ciemna blondynka.
  - Posłuchaj, tyle co ja tego słyszałam to jest po prostu nudne. Łatwo się zachwycasz i jesteś bardzo ufna, wiem, ale wysłuchaj mnie uważnie. Nie podoba mi się to. Zawsze olewający innych chłopak staje się taki "czuły i kochany". - pisnęła słodko robiąc w powietrzu cudzysłów. Spoważniała już po chwili patrząc na dziewczynę twardo. - Mam nadzieję, że się mylę. Ale mam prośbę - uważaj na niego. Nie podoba mi się ta sytuacja. Nie pomyślałaś, że on nie chce tylko "zaliczyć" jak to mówią ci durnie z drużyny footballowej? Uwierz, faceci mają wiele zboczeń, ale niektórzy jeszcze więcej. - zakończyła swój wykład stanowczym głosem. Nastała chwila milczenia.
  - O... - bąknęła pod nosem Sara. - Wiesz, możesz mieć rację. Ale zobaczymy jeszcze. Ej, a wiesz coś o grupce tych nowych? - przyjaciółka zmieniła temat tak szybko, ale tylko nowy przyszedł jej do głowy. Megan spojrzała na dziewczynę niechętnie.
  - Nie. I z tego co niestety widzę ty też nie. - westchnęła zrezygnowana. - Zobaczymy, czy pójdą do szkoły. No i chyba tyle. Trzeba czekać, nie widzę innego wyjścia. Ogólnie są jacyś dziwni... Tobie też się tak wydaje?
  - Tak, zdecydowanie jest z nimi coś nie tak. Ale nie wiem zbytnio co...
  - Ja także, ale wiesz co? Zostawmy już ten temat. Mam dla ciebie dziwną historię, tylko się nie śmiej. Oceń czy zwariowałam, miałam zwidy lub czy jest to możliwe. Czy co tam sobie jeszcze chcesz. No więc... - opowiedziała pokrótce przygodę przy cmentarzu. Nie wspomniała jednak o głosach w łowie i tych oczach, które ponownie zobaczyła wczoraj. Sara wyszczerzyła się w uśmiechu, gdy dziewczyna skończyła.
  - Za dużo tych książek chyba czytasz. Lepiej chłopaka byś sobie znalazła.
  - Pff... Proszę cię, płeć przeciwna ma jak dla mnie zbyt ograniczone myślenie. Oni mało co rozumieją i myślą tylko o jednym. Wolę już być sama i skończyć jak stara panna wałkująca książki.
  - Dziwaczka. - prychnęła przyjaciółka, chociaż znała już odpowiedź na pamięć. Nie raz próbowała ją zeswatać. Do baru weszła grupa siedząca wcześniej w parku. Śmieli się i tym podobne rzeczy, tak jak każdy w gronie znajomych. - Wiesz, muszę się już zbierać. - wtrąciła Sara. - Ale może spotkamy się później?
  - Później nie mogę... A może we wtorek?
  - Dlaczego, aż we wtorek? - dziewczyna zmarszczyła brwi.
  - Ponieważ w poniedziałek mamy dziesięć lekcji?
  - A no tak. Cholera, że też komuś chciało się robić dodatkowe kółko z chemii akurat w poniedziałek. - mruknęła pod nosem Sara. - No nic. - wzruszyła ramionami. - To do wtorku. Pa! - cmoknęła już w policzek i wyszła jak zwykle nie czekając na odpowiedź.
    Meg westchnęła ciężko. Chwilę bawiła się słomką po czym opróżniła zawartość szklanki. Sprawdziła godzinę. Piętnaście po trzeciej? Gdzie ten dzieciak się śpieszył? A, nieważne. Niech tylko uważa na swojego nowego ukochanego, tak jak jej radziłam. Wychodząc pożegnała się z John'em - obecnym właścicielem baru - oraz paroma innymi z obsługi. Powietrze było bardzo świeże, ale wyraźnie cieplejsze. Ruszyła do domu nawet nie zwracając na to zbytnio uwagi. Włączyła muzykę, by nie słuchać tego wszystkiego dookoła. Po co miała słuchać rozmów ludzi, oglądać jak obserwują wszystko co dzieje się na ulicy z okien bloków? Jeżeli ludzie tak lubią wszystko oglądać to proszę bardzo. Ona nie miała zamiaru zwracać na nich uwagi.
    W końcu doszła do domu. Przejrzała jeszcze kilka książek, odrobiła lekcje, o których zapomniała i wieczorem rozmawiała z Jenny. Matka miała jedną ze swoich faz na bardzo intensywne gadanie. Jedno słowo nakładało się na drugie, ale chcąc zrobić jej przyjemność słuchała tego wszystkiego cierpliwie. Co jakiś czas po prostu potakiwała, śmiała się czy coś w tym rodzaju. Jak zawsze. Potem zajęła łazienkę na jakieś czterdzieści minut. Chciała wziąć długi prysznic, ale jakoś nie poczuła się po nim lepiej jak to działo się zazwyczaj. Ułożyła się w łóżku, posłuchała muzyki na swoim ukochanym odtwarzaczu i stwierdziła, że musi wgrać parę nowych piosenek. Potem po prostu poszła spać.

6 komentarzy:

  1. Powiem tyle. Zbyt nieszczegółowa narracja. Czasem ciąg zdarzeń się urywał, godziny mijały niezauważenie, a niektóre ważne elementy w ogóle nie zostały opisane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tyle. Nie napisałabyś/napisałabyś ani połowy rozdziału ;x

      Usuń
  2. Nudy, nudy, nudyy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne <3 Nie słuchaj tych baranów :)

    OdpowiedzUsuń