sobota, 12 lutego 2011

Rozdział XI, cz. I.

  - Jestem!
  - Siema!
  - Cześć.
  - Noo, nareszcie.
  - Miło cię widzieć!
  - No cześć, cześć. To po co ja wam? - nawet ona nie wiedzała kto co powiedział, ale mniejsza o to. Przywitali się i to wystarczy.
  - Jak mówiłem - na lekcję - powiedział Seth, oczywiście z uśmiechem.
  - Fajnie. To kto ją ze mną ma?
  - Jeremy.
  - Żartujesz? - wybałuszyła oczy na... Przyjaciela. Tak, właśnie!
  - Nie - odpowiedział figlarnie. - On walczy najlepiej i miał najwięcej starć z wampirami. - rzuciła spojrzenie w kierunku blondyna, który był wielce zapatrzony we wzór firanki.
  - Muszę...? - zaczęła jojczącym głosem.
  - Będzie dobrze. Skupi się - zapewnił łagodnie szatyn.
  - Jakoś sobie tego nie wyobrażam - mruknęła w odpowiedzi pod nosem.
  - Jeremy, powróć do żywych.
  - Hmm? - blondyn podniósł ospale głowę, by spojrzeć na Alfę.
  - Masz lekcję z Megan, pamiętasz?
  - A taak. - wstał z kanapy drapiąc się po głowie, a także przy okazji przeciągając. - Chodź, chodź. - machnął ręka w kierunku drzwi. Zarzucił kurtkę na plecy, wziął jakiś worek i wyszli.
  - Tylko się skup! - krzyknął przez drzwi Seth.
  - Spoko, spoko szefie. Trenowałaś kiedyś jakieś karate czy coś? - tym razem zwrócił się do niej.
  - Nie, ale ponad trzy lata chodziłam na gimnastykę.
  - Im więcej umiesz, tym lepiej. Nawet gimnastyka może się przydać. Najpierw wolisz poćwiczyć jako człowiek czy wilk?
  - Chyba człowiek. Z reszta obojętnie. A co dokładniej będziemy robić? - spytała zaciekawiona.
  - Może... Kołki?
  - I to naprawdę działa? - zapytała sceptycznie. Ma komuś wetknąć osinowy kołek w klatkę piersiową?! No bez takich...
  - Jasne. Ogólnie drewno, ale z lipy, osiki, dębu i klonu najlepiej. Ponadto wampiry mają alergię na srebro. Słońce je zabija. Krzyże, woda święcona i tak dalej też działają, ale nie wiadomo dlaczego. I tylko, gdy twoja wiara jest prawdziwa, mogą ci pomóc. Chyba były kiedyś potępione czy coś takiego, stąd te różne strachy i w ogóle...
  - Ciekawe... - stwierdziła bardziej do siebie, aniżeli zwracając się do towarzysza.
  - Zgadza się. Ale mam nadzieję, że potraktujesz to poważnie. Wampiry są cholernie niebezpieczne.
  - Same kły i dzika twarz mi wystarczą - mruknęła pod nosem, czując, już na samo przypomnienie przeszedł ją zimny dreszcz.
    Doszli na jakąś polankę - jak zwykle z resztą - była raczej jedna z tych większych, a przynajmniej z tego co zaobserwowała. Chłopak rzucił worek na ziemię i wydobył z niego dwa drewniane kołki. Gdyby nie ten poprawiony refleks zapewne dostałaby całkiem mocno w brzuch. Obejrzała dokładnie swoją... Nazwijmy to broń. Kołek był bardzo lekki jak na drewno, ale nie rozpoznała jego rodzaju. Rozszerzany u góry i zwężany u dołu, ot zwyczajny kolek jakich wiele. Jeremy odezwał się wyrywając ją z głupiego rozmyślania. Kiedy chciał, to naprawdę potrafił być normalny, a nawet logicznie myślący.
  - Normalnie przydałby ci się do kołka młotek, ale z wilkołaczą siłą nie ma raczej problemu z przedostaniem się do serca wampira. Pierwsze zabicie pijawy zawsze jest trudne, ale z czasem idzie to coraz bardziej gładko. Najtrudniejsze jest po pierwsze trafienie w serce miedzy żebrami, a po drugie właśnie ogólne przebicie się przez... No, przez to wszystko. Uprzedzam, że z wampira zostaje papka po przebiciu kółkiem, bardzo stare wampiry czystej krwi podobno bardziej usychają... Ale nigdy nie miałem styczności ze starymi wampirami jeżeli o zabijanie chodzi. Z resztą wtedy już by mnie tu nie było. - nie wytrzymała i musiała głupio zachichotać. - Z czego się śmiejesz? - bynajmniej nie był urażony, a raczej zaciekawiony.
  - No bo wiesz... To wszystko tak głupkowato brzmi. Polowanie na wampiry, zabijanie ich... Tak samo jak zostanie wilkołakiem. - wzruszyła bezradnie ramionami. On odpowiedział szerokim, rozbawionym uśmiechem.
  - Oj, zdziwiłabyś się znając resztę po nadnaturalnych stworzeń.
  - Jeremy... - wpadło jej do głowy, jednak poczuła się nieco skrępowana. - Mogę o coś zapytać?
  - Jasne. Wal śmiało.
  - Ile ty masz właściwie... Lat? Jesteś chyba najstarszy z nas wszystkich, mam rację? I skoro tak, to... Czemu chodzisz do szkoły?
  - Tak, zgadza się. Obecnie mam jakieś... Dwadzieścia jeden lat? Nie wiem dokładnie. Zmieniłem się w wieku szesnastu lat, a jestem jednym z tych, którzy wolniej dorastają. A do szkoły chodzę, bo co mam niby w domu robić? - wyszczerzył się w głupkowatym uśmiechu.
  - Czyli jak to wolniej?
  - Chodzi o to, że na przykład rok wieku ciągnie mi się na dwa czy trzy lata czasu. Rozumiesz? Ale to zależy indywidualnie od wilkołaka. Jedne rosną szybko, drugie mają to spowolnione rośniecie, jak ja, a inne rosną normalnie, póki nie osiągnął wieku pełni sił, oczywiście.
  - Jej... To wilkołaki, aż tak się od siebie różnią? - czuła się z tą myślą dziwnie. Zawsze jakieś różnice... Pewnie nawet rasiści się znajdą, bo przecież są lepsi. Skrzywiła się w kwaśnym grymasie na tą myśl.
  - Nie, to tylko jeden z mniejszych wyjątków. W większości dokładnie trzymamy się wzorca naszej rasy. Ale dobra. Patrz na ten ruch.
    Jeremy pokazywał jej wiele ruchów, raczej dosyć prostych, gdyby w praktyce nie miała nimi zabić wampira. Wampiry są cholernie silne, cholernie szybkie i maja ze sobą sporo magii. Właśnie dlatego spotkany przez nią wampir mógł sobie jakby nigdy nic polecieć do góry. Ale to tylko jedna z ich sztuczek. Poza tym wampiry są po prostu złe - ale to już wiedziała. Wilkołaki trzymały się w grupie i tylko dlatego mogły zabić wampira. Mogły go zabić dzięki zgraniu, konkretnym planom. Szybkość miały mniej więcej taką samą, siła w walce wilkołaków oprócz szczek i łap praktycznie się nie liczyła... Więc szanse były nawet stosunkowo wyrównane, chociaż przeważała strona żywych trupów. Po kołkach, których lekcja trochę trwała przyszedł czas na zabawę ze srebrem.
  - Srebro może zająć wampira na chwilę, ale niezbyt długo. Wypala im ciało, jednak nie jest to nic długotrwałego. W pomieszczeniach przydatne jest rozdrobnione srebro w powietrzu, ale cóż... My też od niego słabniemy, a jeżeli dostaniemy taki srebrny pocisk, który gdzieś ugrzęźnie zazwyczaj umieramy. Należy bardzo uważać, jeżeli walczy się z wampirem. Przy bliskim zbliżeniu przydaje się płynne srebro w strzykawce, chociaż nie tak łatwo je dostać. Poza tym kulki też osłabiają, no wiadomo. Każde zetknięcie z raną, a u alergików nawet skórą, kończy się dla wąpierza* poparzeniem lub wyżarciem ciała. No i... To chyba byłoby na tyle o srebrze. Dobrze jest nim więzić ewentualnego wampira, ale trzymanie ich przy życiu dłużej niż to konieczne, dobrym pomysłem już nie jest. Masz na sobie srebrny krzyżyk, Boziulkę czy coś?
  - Tak. - wyjęła spod koszulki srebrny wisiorek z Matką Boską.
  - Dobrze. - kiwnął głowa z aprobatą. - A teraz wracając do walki... Właśnie symbole święte. Krzyże, woda swiecona i cała reszta, jak już mówiłem działają na wąpierze. Nie wiemy dlaczego, ale działają. Dlatego warto mieć przy sobie coś z tych rzeczy, szczególnie wodę święcona - no wiesz, łatwo jest wampira nią oblać i przez to poparzyć.
  - Hmm... A czosnek działa? - zapytała nieco niepewnie. No co, legendy, to legendy.
  - Tutaj chodzi o zapach. Czosnek pachnie dosyć intensywnie, ale równie dobrze może to być cebula. Skoro jesteśmy przy smakach i zapachach - kiedyś wtykano ludziom podejrzanym o śmierć z rąk wampira czosnek i dziką różę do ust. Coś z tymi dzikimi różami jest, ponieważ wampiry omijają je dosyć szerokim łukiem. Może po prostu ich jakoś nie trawią...? Nie mam pojęcia. W każdym bądź razie kilka płatków też możesz mieć ze sobą, nie zaszkodzi.
  - Jej, sporo tego.
  - Większość i tak znasz z filmów czy książek.
  - No w sumie... Jest coś jeszcze?
  - Oczywiście słońce je zabija. Poza tym ogień - chyba największy przyjaciel zabójcy wampirów. Ale nie zawsze można wampa oczywiście podpalić, to zależy. Wampiry szybko zajmują się ogniem, co jest sporym plusem, ale możliwe, ze zdrowy wampir na wolności oczywiście się ugasić. Aha, zawsze jeżeli coś z wampira zostaje to to spal. Nawet możesz spalić te paciaje od kołka dla pewności. Skurczybyki regenerują się i to bardzo szybko. Więc nie zdziw się jeśli po postu minutach odrośnie mu ręka, która przed chwilą odcięłaś. To to chyba na tyle. Teraz powalczymy trochę w formie wilka. Chcesz to idź w krzaki - mruknął i sam zaczął zdejmować kurtkę oraz dosyć przylegający do ciała T-shirt.
    Weszła w pobliska roślinność, by po chwili wyjść stamtąd jako śnieżnobiała wilczyca. Jeremy w postaci najzwyklejszego w świecie, szarego wilka już na nią czekał. No, może był trochę większy, więc poprawka - najzwyklejszego w świecie, szarego wilkołaka w postaci wilka. Swoją drogą był dosyć... Spory, nawet jak na samca wilkołaka. Och, nawet zdania nie umiem złożyć! Basior nie skomentował tej myśli. Pół jego pyska było białe, co wyglądało nieco śmiesznie. Tak jak często jest u kotów. Spojrzała na chłopaka pytająco. Uśmiechnął się do niej lekko, na tyle ile pozwalał psi pysk. Czy raczej wilczy pysk. Na jej przemyślenia cicho się zaśmiał - a jednak.
  Chyba nie wiesz o swoich własnych rozmyślaniach - rzuciła ironicznie w myślach.
  Oj, znam je. O to się nie martw. Gotowa?
  A mam inne wyjście?
  W sumie to nie.
- wyszczerzył się w uśmiechu. - No dobra. Z tego co widziałem po tym, ee... Mike'u, atakujesz zazwyczaj z tyłu. Atakujesz z pleców na szyję - doprecyzował, przypominając sobie bezwładne ciało chłopaka, który stracił w tamtej chwili przytomność. - To nawet dobrze, ale jeżeli wampir cię zerwie może niezłe pogruchotać ci kości.
  Przecież wtedy działałam pod wpływem impulsu...
- zaczęła, myśląc przy tym, że nie tylko ona dziwacznie składa zdania. Jeremy nie pozwolił dokończyć jej tej myśli.
  I instynktu. Mimo wszystko takie główne cechy się widzi. Wiem, bo trochę już w swoim życiu przeszedłem. Widziałem wiele ataków i potrafię je rozpoznać. Ale do rzeczy. Jeżeli chcesz zaatakować szyję najlepiej zrobić to z boku. Skaczesz na cała rękę i chwytasz szyję. O ile ktoś jest zajęty, bo inaczej możesz dosyć mocno dostać w pysk.
  Aa dzięki.
- poczuła się strasznie głupio i taką też musiała mieć minę.
  Megan, ale w ten wilczy! - zachichotał z rozbawieniem.
  Aha
- bąknęła zawstydzona.
  Innym dobrym atakiem - zaczął na nowo. - jest wspólny chwyt za kończyny. Wtedy możesz wskoczyć mu na plecy i rozszarpać kark - nie gardło, bo wampir ma dosyć pokaźne kły, o czym się już chyba przekonałaś. Ale najlepiej jeśli będziesz łapała tylko za nogi czy ręce. Walcz według rozkazów. O ile w ogóle zostaniesz wystawiona do walki.
  Co to ma znaczyć?
- zmarszczyła brwi.
  Możliwe, że będziesz tylko przyboczną pomocą. Ale to już nie my o tym decydujemy. Najważniejsze, żebyś słuchała rozkazów.
  Taa... Fajnie.
- mruknęła pod nosem.
  Megan, my wszyscy ich słuchamy. A tymczasem poćwiczymy trochę obrony, bo ta dyskusja nic nam nie da. Ja będę Cię atakował, a ty po prostu odpieraj ataki.
    Jak powiedział, tak zrobił. Z czasem szło jej coraz lepiej, ale niewystarczająco. Najlepsze zdecydowanie miała uniki. Odskakiwanie i takie tam... Ale na wampira się to zbytnio nie zda. Nim ona zdąży dobrze wylądować truposz rozpruje jej gardło. Chyba, że zaatakuje go drugi wilkołak. Teraz zrozumiała, jak ważna jest współpraca w sforze. Bez niej nawet największa wataha może upaść. A oni... No cóż, byli stadem w luźnym tego słowa znaczeniu. Prawdziwe stada - te wilkołacze - miały jakieś dziesiątki członków, a nie siedem... Ale przynajmniej byli zgrani. Wyszła z krzaków ubrana i spojrzała w kierunku Jeremy'ego. Zgadza się, on też był już ubrany i na nią czekał.
  - Kiedy macie zamiar zaatakować tego wampira?
  - Hm? A. - chyba już zaczął się wyłączać. - Najpierw musimy go wytropić. Niech twoja blond czupryna się tym nie kłopota, powiadomimy cię.
  - Odezwał się brunet - żachnęła się złośliwie.
  - Jaka ty czepliwa. - westchnął cicho, kręcąc na boki głową.
    Nie odpowiedziała, bo czuła, że to już bez sensu. Gdy doszła do leśniczówki, co robili chłopcy? Oczywiście jedli. Ponad to Naomi weszła praktycznie zaraz po nich. Zrobili kanapki i, co jest logiczne, błyskawicznie je skonsumowali. No, a czego się spodziewaliście po męczącej lekcji fizycznej? To nie zwykły w-f, zdecydowanie. Sfora miała zająć się tropieniem jeszcze dzisiaj, ale ją oczywiście odesłano z kwitkiem. Stwierdziła, że trochę pobiega. Pożegnała się ze wszystkimi po czym wyszła na dwór.
    W spokoju rozebrała się w jakichś krzakach, schowała rzeczy do torby i pod postacią wilka poczęła biegać. Fakt - ona też to lubiła. Wtedy człowiek czuł się wolny, nie mający żadnych ograniczeń. Czy może raczej wilk tak się czuł. To jest zdecydowanie najlepsze w tym całym wilkołactwie, ta wolność. Oczywiście świetnie jej się biegało, jak zawsze. Chyba jeszcze nigdy tak długo tego nie robiła. Wracając szła i spotkała ją... Niespodzianka? Otóż, gdy wracała niespiesznym krokiem po swój plecak, ukryty pod jakimś krzakiem, wyczuła coś. Była to całkiem nową woń. Zwierzęca, a zarazem ludzka, jednak różniąca się od tego charakterystycznego zapachu wilkołaków. Rzuciła się biegiem w odpowiednim kierunku. Ustała dopiero na przeciw przybysza. Na przeciw niej stał pies dingo.


                                         ______________________________




*Wąpierz - inaczej wampir, nazwa pochodzi z mitologii słowiańskiej (korzenie Jeremy'ego pochodzą właśnie stamtąd, stąd słownictwo). Jest to typowy opis wampirów, dokładnie taki, jaki sama Wam zademonstrowałam - takich... Prawdziwych.

Wiem, że późno, ale jakoś tak nie miałam kiedy porobić jako takich poprawek. Ukazałoby się to wczoraj, ale nocowała u mnie siostra, która mieszka... No, dosyć daleko, więc widujemy się dwa razy w roku. Rozdział to nie rewelacja, ale mam nadzieję, że coś z tego będzie. Następna część ukaże się szybko, obiecuję, poza tym zaczęły mi się ferie! Taak, zacieszajmy się tym faktem razem. No... To pozdrawiam i wszystkim blogowiczom życzę weny. ;)

6 komentarzy:

  1. Oj, długo czekałam na ten rozdział :P Ale warto było: może i troch krótki, ale przecież to pierwsza część, i to zakończenie z tym psem dingo... Jestem ciekawa, co z tego wyniknie :)
    A skoro siostra do Ciebie przyjechała to jest Ci wybaczone ;) Tylko wiesz, teraz będziesz mieć ferie, więc czekam na szybkie wstawienie drugiej części rozdziału! :P

    OdpowiedzUsuń
  2. O taak, zdecydowanie wstawię to znacznie szybciej. Trochę się na siebie samą zezłościłam, ze taki krótki rozdział, a raczej połowa, a dodany tak późno... Następny pojawi się w poniedziałek, wtorek lub środę zapewne, ale nie bierzcie tego tak na 100% serio. Ja naprawdę jestem leniwa, więc... Ale na pewno się postaram. Tym bardziej naprawdę, bo też prawda, że nie mam wymówki. ;P Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Siema. A ja znowu spóźniona -_-". No ale co zrobić.
    Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi z tym psem dingo który ma " woń zwierzęcą, a zarazem ludzką, jednak różniąca się od tego charakterystycznego zapa
    chu wilkołaków."
    Więc mi dokładnie chodzi o tą ludzką, przecież jest to zwierzę, więc jak może mieć woń ludzką? No chyba że kogoś tam z nim umieścisz, jakiegoś człowieka, chociaż powiedziałaś że to jest "nowa woń" czyli jedna a nie kilka. Troche mi się tak rzuciło w oczy. Jak zostanie to wyjaśnione w następnej części to poczekam.
    Nie wiem czemu ale ten rozdział mi się wydał taki jakby haotyczny, nie wiem czy to dobre słowo, bo sama nie wiem o co mi chodzi. MOże chodzi o dialogi?
    Wiem jak trudno się pisze gdy w dialogu chcesz coś opisać, szczególnie jeśli chodzi o rasy i tego typu rzeczy lub gdy chcesz coś wytlumaczyć. Bo wiesz co masz tam zamieścić ale nie wiadomo jak. Zresztą podobnie jest w prawdziwym życiu, chcesz powiedzieć tysiąc słów na minute, ale niestety musisz je jakoś ubrać w zdanie. A może to specjalnie zrobiłas, by wygladło to jak żywy dialog. Nie wiem.
    Eh, jutro szoła więc staram się jakoś przygotowywać mózg na te tortury.
    Eh, lekcje nie odrobione więc musze kończyć.
    Pozdrowienia i weny życze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, co do tego psa wszystko będzie wyjaśnione w następnej części. Stąd ten podział rozdziału - wiecie, chciałam zrobić jakąś intrygę, ale czy ja wiem, jak to wyszło? ;P Swoją drogą mogłam nieco źle skleić zdanie i stąd takie dziwne uczucie...
    Co do dialogów zawsze mam z nimi problem, a staram się, żeby brzmiały jak najprawdziwiej. Miałam wyjątkowo problem (powtarzam się, ale są ferie, więc mój mózg się wyłącza) ze składaniem sensownych zdań, pewnie stąd też ten chaos. Poza tym Jeremy również nie należy do myślicieli, także sami rozumiecie...
    Oj, ważne, że się wypowiadasz i wyłapujesz błędy. ;) Pozdrawiam i życzę szczęścia w tym strasznym miejscu. Mi na szczęście dopiero zaczyna się wolne, ale tak szybko zleci...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe jak pies zareaguje na wilkołaka i na odwrót?? No cóż lecę dalej :)

    OdpowiedzUsuń