sobota, 19 lutego 2011

Rozdział XII.

    Na odpoczynek została jej jeszcze niedziela. Tym razem postanowiła się wysilić i ruszyć do kościoła. Tym bardziej, że już niedługo walczyć miała z wampirem - z pewnością przyda jej się chociaż drobne odnowienie wiary. Ubrała się w grafitowe rurki, zielona koszulkę z niebieskim napisem i czarną bluzę. Nie wysiliła się, bo było to ubranie wzięte jako pierwsze z brzega. Zjadła szybkie śniadanie i poszła niespiesznie do kościoła. Po kościele postanowiła pospacerować jeszcze po parku. Jakoś tak nie spieszyło jej się z powrotem do domu, by odrabiać lekcje i zgłębiać tajniki wiedzy. Miała poczytać o zmiennokształtnych, ale jakoś tak... Na spotkanie ze swoją wspaniałą grupką teą nie miała ochoty. Znowu wymyśliliby jej jakiś trening, a znając życie i tak niewiele będzie robić w walce z tym wampirem. Ale na pewno nie będzie stać i patrzeć na to wszystko z boku, o nie! Nawet nie ma mowy, że tak łatwo odpuści! Poczuła w powietrzu delikatną, znajomą woń. Odwróciła się w lewą i... No zgadnijcie, kogo zobaczyła! Ruszyła w tamtym kierunku dosyć szybkim krokiem, by czasem przechodzień jej nie uciekł.
  - Witaj Megan, czemu zawdzięczam to spotkanie? - spytał Nicholas ze złośliwym uśmiechem. Taa, są już ze sobą po imieniu. Super.
  - Chcę się dowiedzieć więcej o rasie - odparła bez ogródek. Chłopak jednak postanowił się z nią podroczyć - jakby miała na to humor.
  - Jakiej rasie? - zapytał niby uprzejmym głosem.
  - Zmiennokształtnych? - rzuciła ironicznie.
  - Ach, no oczywiście.
  - Słuchaj. - zatrzymała się gwałtowanie. - Ty mnie nie lubisz, ja nie lubię ciebie. No, jakoś do mnie nie przemawiasz swoimi złośliwościami. Ale chce się dowiedzieć prawdziwych rzeczy o zmiennokształtnych.
  - A nie masz, nie wiem, jakichś lepszych zajęć? A tak swoją droga to też do wilków ciepłem nie pałam - rzucił zgryźliwie, wyginając usta w grymasie.
  - Super, ale nie interesuje mnie to. - oo, od kiedy to ja taka niemiła? - Opowiesz mi coś?
  - A poprosisz ładnie? - spytał ironicznie.
  - Niech ci będzie... - warknęła z narastającą irytacją. - Nicholasie Green, bardzo proszę cię o opowiedzenie mi czegoś więcej o swej rasie. Może być? Chyba nie chcesz tu mieć rozwścieczonego wilkołaka, który rozpruje ci gardło, hm?
  - Dobrze, podobała mi się twoja prośba. Więc usiądźmy. - wskazał na pobliską ławkę. - i pytaj o co chcesz. - nim zdążyła zapytać, obydwoje usłyszeli słowa przesiąknięte na wskroś zazdrością. Oj, chyba ktoś mnie nie lubi.
  - Patrz, a ta suka znowu zajmuje się nowym przystojniakiem! - były to słowa tlenionej blondynka imieniem Paris. - Jakby jej tamci chłopcy nie wystarczali. Co ona ma, czego my nie mamy? - mówiła do drugiej, podobnie jak ona pompowanej blondyny. Ta nazywała się chyba Jennifer. Boże, skąd ja znam ich imiona?! Przechodzę pranie mózgu...
  - Właśnie nie wiem. Najwidoczniej chłopcy lubią takie pustaki jak ona. - zrobiła teatralny ruch ręka. Megan nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem.
  - Nawet nie wiedzą ile mają prawdy odnośnie tej suki. - stwierdziła już względnie uspokojona. Nick również miał głupkowatym wyraz twarzy. Pozostawił to bez większych komentarzy, mrucząc tylko pod nosem:
  - Przynajmniej dowiedziałem się że jestem przystojniakiem od plastików... - wymamrotał zrezygnowany, chyba nie miała to być wiadomość dla jej uszu. - No dobra, mniejsza już o to. Co chcesz wiedzieć?
  - Wszystko. Skąd się wywodzicie? Jak przebiega przemiana?
  - Wywodzimy się chyba jakoś od Indian, ale cóż... Geny się nieco rozproszyły. A co do przemiany... Po prostu mam dreszcze i jestem psem dingo.
  - Lub innym, psopodobnym stworzeniem - podsunęła blondynka.
  - Zgadza się.
  - Więc Nick... Emm... Mogę ci tak mówić?
  - A nie spoufalasz się zbytnio? - uśmiechnął się do niej z wyraźna ironia.
  - Czyli, że mogę. Kim byli twoi rodzice? Znaczy... Po kim to masz?
  - Nie znam swoich rodziców - odparł krótko.
  - Och... Przykro mi. Ja mam chyba wilcze geny jakoś po pradziadka od strony matki, chyba. - klepała chwilę, bo poczuła się głupio przez swoją gafę. Nie mówiła przecież żadnych ważnych informacji, ale... Tak w sumie to on również ich nie mówił. Był ostrożny, trawił każde słowo nim je wypowiedział. Że też dopiero teraz to zauważyła...
  - Trochę... Odległe, że tak powiem. Ktoś jeszcze był wilkołakiem?
  - Później już nie, a też nie mam pewności co do tego pradziadka. - skrzywiła się lekko. - Hej, a właśnie. Dlaczego jesteś do mnie taki uprzedzony?
  - To chyba pytanie osobiste? Ale mówiłem już: nie przepadam za wilkołakami. To tyle.
  - Uprzedzony jesteś - mruknęła pod nosem, przekonana o swojej racji. - Swoją droga to właśnie przez takie traktowanie popsułeś mi wczorajsze urodziny, o! - no co? Lubiła się chwalić...
  - I ja mam w to uwierzyć? Że moje zachowanie popsuło ci urodziny? - był taki ironiczny... Aż idzie rozszarpać!
  - Dobra, dowiedziałam się o swoich urodzinach dopiero w domu... - burknęła niezadowolona. I po co ja to mówiłam?
  - Że jak?
  - Zapomniałam o nich. - wzruszyła niewinnie ramionami. Chłopak prychnął.
  - Jak można zapomnieć o swoich urodzinach?
  - No normalnie! Nigdy ci się nie zdarzyło? - fuknęła ponuro.
  - Już dobra, nie warcz. Spóźnione wszystkiego najlepszego, czy co tam. Ale i tak nie lubię wilkołaków. - uśmiechnął się złośliwie.
  - Ja chyba również nie polubię zmiennokształtnych - żachnęła się. - Dajesz zły przykład gatunku! Ej, a właśnie - dużo was jest? Noo, zmiennokształtnych?
  - Osobiście spotkałem kiedyś jednego, ale nie zamieniłem z nim nawet słowa. Jego przemianą był orzeł. Przemienił się i odleciał gdy tylko zniknął z oczu ludziom. Nie chciał widocznie mojego towarzystwa.
  - Nie dziwie mu się - bąknęła pod nosem Meg.
  - Dziękuję za dopowiedzenie - rzucił złośliwie. Nastała chwila ciszy.
    Przez ten czas podeszły do nich dwie dziewczyny. Jedna miała jasno-brązowy kolor włosów i była raczej z osób niskich. Przypominała trochę Sarę. Druga była blondynka o włosach sięgających połowy szyi, ładnych, zielono-niebieskich oczach i drapieżnym uśmiechu. Dosłownie. Ją rozpoznała, nazywała się bodajże Earl. Gorzej z ciemną blondynką... Powiodła brązowymi oczami po pytających twarzach Megan i Nicka. Chyba zirytowało ą, ze nic do tej pory nie powiedzieli. Przywołała na twarz sztuczny uśmiech - gdyby wiedziała, że chce oszukać wilkołaka... Nie, nie wyszło jej to. Nawet na średnio spostrzegawczej osoby, nie dałaby rady. Poza tym Meg zawsze była dobra w wykrywaniu kłamstwa. Nienawidziła kłamstwa, tak swoją drogą. To one w większości psują ten świat.
  - No co jest Megan, nie poznajesz mnie? - zapytała w końcu poważnie podirytowana.
  - Yy... Obawiam się, że nie. Ty jesteś... Earl, dobrze mówię? - spytała blondynki.
  - Tak, zgadza się. A ona to Emma. - wskazała na koleżankę.
  - Aa... To mi świta. Mamy razem w-f? - i to ty uganiałaś się za Dorianem jakiś czas temu?
  - Tak. Nie przedstawisz nam swojego kolegi? - spytała przesłodzonym głosem. Więc o to chodziło!
  - Jestem Nicholas Green. Miło mi poznać - rzucił chłopak przywołując na twarz uśmiech.
  - Mi... To znaczy, nam, też! - zawołała uradowana Emma.
  - Ee... To ja was może zostawię... - stwierdziła Megan wstając. - Mam parę spraw do załatwienia. - zobaczyła niezadowolone spojrzenie chłopaka. O nie, to on musi myśleć i się z tego wyplątać, jeśli chce. Nie ona.
  - Właściwie to... - zaczął Nicholas, ale mu przerwano.
  - Będziesz chodził do naszej szkoły?
  - Raczej. Właśnie...
 -  No to się jeszcze spotkamy! - stwierdziła zadowolona Emma.
    Rozbawiona Megan zniknęła za zakrętem i już nie wsłuchiwała się w rozmowę. Nie czuła wyrzutów sumienia, że zostawiła chłopaka. Wredny jest! Należy mu się. Po tym stwierdzeniu, zadowolona weszła do Scarlett's. Po zamówieniu shake'a truskawkowego postanowiła uporządkować zdobyte dziś wiadomości. Nie było jej to jednak dane, bo odezwała się mała komórka w jej kieszeni. Wyjęła gadżet i z westchnieniem spojrzała na wyświetlacz. Dzwonił kto? No jasne, że Sara! Odebrała przystawiając słuchawkę do ucha.
  - Hm? Tak?
  - Co nie odbierałaś wczoraj!
  - Zapomniałam telefonu - odparła krótko.
  - No to wszystkiego najlepszego... - przyjaciółka zaczęła składać jej życzenia. Po kilku minutach skończyła, pytając. - To gdzie jesteś? Co robisz?
  - Jestem w Scarlett's i właśnie będę piła shake'a - odparła, dziękując przy odbieraniu napoju skinieniem głowy.
  - Oo. Mam wpaść?
  - Wiesz... Możesz...
  - No tak, dzisiaj masz swoje dni na bycie samotna. Znaczy, "ciche dni". Jasne. Spotkamy się jutro?
  - Jutro poniedziałek, więc na pewno - mruknęła pijąc z papierowego kubka.
  - A no tak. To do zobaczenia!
  - Pa - bąknęła chowając telefon do kieszeni.
    Może i nie powinna się tak czuć, ale... Szkoda jej było Nicholasa. Był całkiem odcięty od sobie podobnych. Ona miała sforę, znaleźli ją zaraz po przemianie, a on... Właśnie, ciekawe jak się przemienił. Może by się dowiedziała gdyby nie tamte dziewuszyska. Coś niepokojąco trzasnęło. Ups. Spojrzała na trzymamy kubek. Dziękowała Bogu, że jednak nie pękł. No, ale to nie fair! Ona się dowiadywała tutaj, wiedzę zdobywała, a te sobie przylazły na jakiś podryw... O ironio losu. Żeby on jeszcze tego chciał. Dopiła shake'a zadowolona, że był chłodny. Chociaż na zewnątrz było zimno, to nie interesowało jej to zbytnio. Jako wilkołak zazwyczaj było jej dosyć, no... Ciepło, prawda? Swoją drogą wilkołak nie może zamarznąć, nawet, gdyby odczuwał ogromny chłód. Trochę dziwacznie, ale przynajmniej nie miała takiego odskoku temperatury jak wampiry, które były chłodniejsze od ludzi o kilka stopni, albo lepiej. W ogóle ciekawe co robią chłopaki...
    Wyrzuciła kubeczek, pożegnała się ze znajomym sprzedawcą i ruszyła przed siebie, wciskają drobne dłonie w kieszenie płaszczyku. Może i drobne, ale za to o ładnej sile, ot co! Postanowiła przejść się na grób dziadków. Dawno tam nie była... Swojego czasu zaglądała tam codziennie. Ale rzeczywistość nie pozwała na "marnowanie" cennego czasu. Poza tym dziadkowie nakazali jej, by żyła dalej uśmiechnięta, a zamiast na stypę chcieli, żeby dziewczyna udała się na zabawę. Po części to spełniła - spotkała się na mieście z Sarą i jej znajomymi, zamiast siedzieć i słuchać kondolejncji osób, których w większości nawet nie znała. Teraz chodziła oczywiście uśmiechnięta. Przecież nie mogłaby się nie uśmiechać przez całe życie. Odmówiła modlitwę, sprzątnęła z grobów i zapaliła wypalone znicze. Zawsze miała w kieszeni zapałki czy też zapalniczkę. Nie to, żeby paliła papierosy czy coś - słaby wzrok przed pierwszą przemianą w wilka jej wystarczył. Palący ojciec również.
    Spędziła na cmentarzu ponad pół godziny, ale z braku zajęć musiała się stamtąd ulotnić. Sara trafnie nazywała to "ciche dni", ponieważ nie była wtedy zbyt dobra w kontaktowaniu z ludźmi. Najczęściej spędzała ten czas na zabawie zośką z zielonym napisem "Schiza Killer" autorstwa jej ciotecznego brata oraz na zabawie z Deno. Biedny psiak... Przydałby jej się towarzysz. I to nie taki, który siedzi w jej głowie, gdy biega na czterech łapach. Może naprawdę powinnam sobie znaleźć chłopaka? Zaraz odgoniła tę myśl z krzywym uśmiechem. Haha, już to widzę - "przepraszam skarbie, ale chyba się dzisiaj zdenerwuję i zamienię w wilka". Pff. Poza tym na co jej chłopak? Ma jedną przyjaciółkę i naprawdę jej starczy. Niby jest towarzyska, ale lubuje się w tylko małym gronie osób. No, nie licząc sfory. Stado przede wszystkim, prawda? Ciągle jej to na początku wpajali. Ale ona to wiedziała. Czuła to swoją wilczą połówką. Taka była prawda, że tych siedem osób było najważniejsze.
    Zahaczyła o miasto i kupiła dużego kebaba mix'a na wynos. Opychając się mięsem, sałatą i frytkami oglądała "Labirynt Fauna". Na jej humor film jak znalazł. Potem przeniosła się na górę. Wzięła biało-niebieską zośkę z zielonym napisem, usadowiła się wygodnie na łóżku i przerzucała ja z ręki do ręki. Potrafiła się tak bawić godzinami. Nazywała to bilansem. Bo tak właśnie było, myślała o wszystkim, najczęściej problemach. Pozwalało jej to patrzeć na chłodno i znaleźć z tego jakieś wyjście. Najczęściej to odpowiednie. Dzisiaj była to jednak zwykła melancholia. Może to dziwne, ale lubiła to uczucie... Siedziała tak ponad godzinę. Potem włączyła muzykę, by zajrzeć na trochę do książek.
    Niedługi czas później postanowiła wziąć prysznic. Ułożyła sobie piżamę na łóżku, zebrała potrzebne rzeczy i weszła do pomieszczenia. Zbawieniem jest własna łazienka! No, a szczególnie dla nastolatki. Wzięła bardzo długi prysznic. Nie miała w ogóle ochoty wychodzić z kabiny, ale nie mogła przesiedzieć tam nie wiadomo ile. Owinięta ręcznikiem spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Od czasu przemiany znacznie się zmieniła - zarówno fizycznie jak i psychicznie. No, psychika chyba nieco mniej. Fizycznie zauważyła, że nabiera coraz więcej mięśni. Wcale jej się to nie podobało. No, bo ile można? Ale taka już chyba cecha wilkołaków. Nie była przerażająco umięśniona i chociaż Naomi miała nieco więcej muskułów, to nie wyglądała z tym źle. Chłopcy byli umięśnieni, ale dla nich to raczej dobrze.
    Skończyła dziwaczne przemyślenia. No jak ona mogła się zmienić? Pasownie do wilkołaka, nie? Rozczesała długie włosy po czym zajęła się wszystkim potrzebnymi zajęciami higienicznymi. Trzymając ręcznik otworzyła drzwi od łazienki i prawie upuściła owy materiał. Dosłownie wyleciał jej prawie z rąk. Na łóżku, koło biurka, na puszystym dywanie i tak dalej ulokowali się jej kochani przyjaciele. Czerwona na twarzy wróciła do łazienki. Nie ma to jak szóstka szczerzących się chłopaków w twoim pokoju, gdy wychodzisz z łazienki. Cudnie! Zorientowała się, że nią ma piżam. Wychynęła jeszcze na chwile, by wziąć z łóżka uszykowane ubranie. Podał je jej rozbawionym Seth.
  - Zawsze wpadacie do kogoś bez zapowiedzi? I jak tu wleźliście?
  - Oknem. Zostawiłaś otwarte. A wiesz, zasadniczo to mieszkamy wszyscy razem - prócz Ciebie.
  - Mama chyba by zawała dostała. Ej, ale mój pokój jest na piętrze! - nie ma to jak króciutkie szorty i bluzka na ramiączka przy takich gościach. Super! Ma się to jak wyczucie, naprawdę.
  - Jeszcze się nie przyzwyczaiłaś, że rozmawiasz z wilkołakami? - nadal mówił tylko Seth. Wyszła zrezygnowana z łazienki.
  - Oo tak wyglądasz ładnie, wiesz Megan? - odezwał się Reid, za co prawie oberwał poduszką.
  - Taa... Dzięki. Gdzie zgubiliście Naomi? I oczywiście po co tu jesteście, się pytam?
  - Przyszliśmy zapytać, czy też idziesz potropić. Naomi sama woli niuchać. Sezon łowiecki na wampiry został oficjalnie otwarty.
  - No i jeszcze czemu nas dzisiaj nie odwiedziłaś? - dorzucił nie kto inny, jak Reid.
  - A muszę odwiedzać was codziennie? - rzuciła z przekąsem, acz była rzeczywiście ciekawa.
  - No wiesz, to już takie przyzwyczajenie - stwierdził blondyn.
  - To jak, idziesz?
  - No... A niech tam. Najwyżej znowu się umyję. A puszczacie tak po prostu Naomi? Tak sama?
  - Nie mamy innego wyjścia - stwierdził Seth, wzruszając bezradnie ramionami. - No wiesz, Naomi może naprawdę zagryźć.
  - Wcale bym się nie zdziwiła - stwierdziła nieco figlarnie Megan. - Ok, a poczekacie na mnie chwilę? Muszę wysuszyć włosy. Chyba, że spotkamy się potem.
  - Możemy poczekać. - spojrzał po wszystkich.
    Uwinęła się raczej szybko. W jakieś dziesięć minut wysuszyła włosy, ubrała się i była już gotowa. Wszyscy wyszli - znowu przez okno, żeby nie było, że sąsiadka sprowadza sobie chłopaków do domu. Ale czy Jenny by się zezłościła...? Gdyby miała gwarancję, że byli "grzeczni" to raczej nie. Postanowili zostawić swoje rzeczy w leśniczówce. Zmieniwszy się w wilka odczekała chwilę, po czym wyszła z łazienki. Wszyscy już byli w swojej wilczej postaci. Idąc przez las tłumaczyli jak ma węszyć. Zaczęła "niuchać" z nosem przy ziemi. Byli ustawieni w równe szeregi.
    Nigdy nie przywiązywała większej uwagi do zapachów, chyba, że chciała coś wyczuć. A tak naprawdę to chyba najważniejsza wilcza cecha. Na równi ze słuchem, a to że są bardziej atrakcyjnie, silniejsi i szybszy tym bardziej pomaga. Ale ona jeszcze nie miała swojej pierwszej pełni... Wracając do zapachów. Dowiedziała się, że wampiry mają sporo sposobów na zatarcie swoich śladów - począwszy od własnych, a na czystej magii kończąc. Zaszli dosyć daleko, ale nie wyczuła niczego specjalnego: zapach piżma i lasu, który posiadały wilkołaki, kilka ludzkich tropów, leśne zwierzęta i przyjemnie uszczypliwy zapach zmiennokształtnego, który już zakodowała sobie w swej bazie zapachów umieszczonej w głowie.
  Ty, zabujałaś się? - rzucił Reid podekscytowany, ale i smutnawo. No tak, zapomniała o tamtym...
  Jasne, w tobie. Reid, no proszę cię. Przez tyle lat miałam raptem dwóch chłopaków, z którymi nie byłam zbyt długo. Miłostki to chyba nie dla mnie. A czemu tak uważasz? - zaciekawiła się zerkając w jego stronę.
  Oj, tak się pytam... - bąknął pod nosem. - A to dlatego, że mi się ten zapach niezbyt podoba, o!
  Nie znasz się.
  Ja się nie znam? Ja?! Jaasne.
  Trochę skupienia, proszę. Znalazł ktoś coś?
- spytał Seth stając w miejscu. Każdy stwierdził, że nie wyczuł niczego specjalnego. Czarny wilk nie był z tego powodu zbyt zadowolony. - Dobra. Przeszukajmy jeszcze jeden obszar i wracamy do domu.
  ...pod prysznic.
- mruknęła Megan. Odpowiedział jej chichot kilku osób.
    Przeszukiwali kolejny obszar. Stwierdziła, że niczego dziś chyba nie znajdą, ale trzeba być dobrej myśli. I znowu to samo... Ogólnie cudowny zapach lasu. Spojrzała na księżyc. Za parę dni, może tydzień miała nadejściu pełnia. Jej pierwsza pełnia. Szczerze powiedziawszy... Bała się tego trochę. To było takie... Dziwaczne. I co niby powie Jenny? Pocieszyło ją kilka pomruków wilków. W jej głowie mimowolnie siedziała również Naomi, ale nie odezwała się. Cóż, przynajmniej nie jestem sama. Po tej decyzji szukała dalej w ogromnym skupieniu. Dochodzili już prawie do końca wyznaczonego obszaru, gdy nagle Reid stojący po jej lewej stronie ustał i podekscytowany zawołał w myślach.
  Ej, wiem! Pobawimy się w berka! - o losie!
  Reid, boli cię coś?
  To w chowanego?
- nie odpuszczał.
  Wiesz... Może innym razem. Naprawdę, jak ty coś powiesz... - westchnęła biała wilczyca, spuszczając łeb. Dorian zrobił dosłowne "face palm", kładąc łapę na oczy.
  No coo. Przynajmniej się staram!
  Doceniamy to, ale... Nie, jednak nie.
- odparł najuprzejmiej jak mógł Seth.
  Sztywniacy - mruknął pod nosem zawiedziony wilkołak i wrócił do szukania tropów.
    Gdy doszli do końca wyznaczonego terenu, Seth oznajmił, że mogą się rozejść. Zakomunikował również, że jutro po szkole też będą tropić. Bardziej chodziło o to, by powiadomić o tym Megan, ponieważ z reszta w końcu mieszkał. Wróciła do leśniczówki po swoje rzeczy. Zmieniła się, ubrała, a potem wywędrowała z łazienki. Pożegnawszy się z chłopakami, którzy jak zwykle chcieli ją odprowadzić - czemu odmówiła - pożyczyli sobie nawzajem dobrej nocy. Dostała również jak zwykle ostrzeżenie "uważaj na siebie". W drzwiach minęła się z Naomi.
    Szła z rękoma schowanymi w kieszenie czarnego płaszczyka. Jak zwykle rozkoszowała się nocą. Był czas, kiedy czuła się obserwowana. Domyślała się, że on gdzieś tam jest. Wampir. Prawdziwie przerażający, a nie romantyk z filmów dla młodszej publiki. Przestała się jednak stroszyć, gotowa do ataku, gdy tylko na nowo odzyskała poczucie bezpieczeństwa. Weszła do domu, mając szczerą nadzieje, że nieproszony w mieście gość nie obserwował jej przy tym.


    Wstała wcześniej, więc przegrzebała nieco swoje ubrania. Ostatecznie jej wybór padł na niebieską, luźna bluzkę na ramiączka, niebiesko-granatowa spódniczkę z brązowymi przebłyskami (ogólnie taka bardziej w zimnych kolorach) i czarne rajstopy. Na nogi wcisnęła brązowe balerinki, a dodatkowo na ramiona granatowy sweterek. Włosy rozpuściła, zaczesując przedziałek na bok. Ogólnie była raczej zadowolona ze swojego wyglądu.
    I nie tylko ona. Również w szkole Sara oraz przyjaciele ze sfory docenili jej wygląd. Ponadto Sara oświadczyła jej, że idzie jutro na randkę z Mattem. Starała się o tym nie myśleć. Przecież nie mogła już im zabronić, skoro wiedziała, że to raczej nie przejdzie. Lekcje mijały jej nad wyraz dobrze. W czasie lunchu zarówno stado jak i ona z Sara siedzieli razem, śmiejąc się do rozpuku. Nie było na stołówce pewnej osoby, która, no cóż, interesowała, a może intrygowała ją. Po lunchu Megan razem z Sarą udały się do biblioteki, wyporzczyć lektury.
  - Jedna dla mnie, a druga dla nie - oznajmiła Meg, podając od razu numerki kart.
  - Jeeju, znowu musimy przerabiać "Romeo i Julie". Ile jeszcze razy? - jęczała niezadowolona Sara.
  - No wiesz, to jednak był wielki pisarz...
    W czasie, kiedy rozmawiały na temat lektur stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. Za biurkiem siedziała blondynka o lekko złotych włosach i niebieskich oczach. Nazywała się Molly czy jakoś tak. Miała okropnie skwaszoną, chciwą minę, co skutecznie obrzydzało jej, no, ładną twarz. Niebieskooka cisnęła w Megan książką. Dziewczyna odwracała się akurat przodem, więc nawet ze swymi wilczymi zdolnościami nie miałaby możliwości złapania rozpędzonej książki. Nie dostała jednak w twarz. Ktoś złapał książkę, a wilkołaczycę owiał nieco szczypiący zapach.
  - Wow, cóż za agresja! Niezły rzut, przyłożyłaś się. Oto i twoja książka. - Nick podał nadal zszokowanej dziewczynie książkę, która bąknęła coś tylko pod nosem. Na jego ustach malował się ironiczny uśmiech. Zwrócił się do blondynki za biurkiem. - A tak, jestem...
  - Nicholas Green - pisnęła słodko, mrugając przy tym zalotnie.
  - Hm, tak... Zgadza się.
  - Ja jestem Molly - ha, zgadłam. - Osbourn. Strasznie miło mi cię poznać.
  - Dobrze, ale wiesz... Ja już sobie pójdę - rzucił i nim ktokolwiek zdążył zareagować, wyszedł z biblioteki.
    Meg z przyjaciółką zrobiły to samo. Dziewczyna była nieco zirytowana tonem i uśmiechem chłopaka. Denerwował ją swoimi złośliwościami. Sara coś trajkotała o wydarzeniu z przed chwili, ale dziewczynę niezbyt to interesowało. Podążała pod klasę na kolejną lekcję. Na najbliższej przerwie postanowiła znaleźć Nicholasa. Ot, parę złośliwości, pytań i jeżeli sobie zasłużył to może podziękowanie. Przesiedziała lekcję niewiele z niej wynosząc. Trochę powęszyła, a z racji, że szkoła do dużych nie należała, nie miała problemu ze znalezieniem chłopaka nawet w tłumie. Może jego zapach był delikatny, ale znacznie się wyróżniał, a ona dobrze trafiła na korytarz.
  - Jak to jest możliwe, że byłeś w pobliżu i zdarzyłeś złapać tą książkę? - zapytała bez ogródek.
  - A może tak dzień dobry? - miał wyraźnie dobry humor. - Po prostu przechodziłem, a poza tym intuicja. Najlepiej się nią kierować. A tak swoją droga, "Romeo i Julia"...? Chyba to do ciebie nie pasuje.
  - To lektura, ale dla Twojej wiadomości całkiem ja lubię - odparła bezczelnie - jak na nią, oczywiście.
  - No wiesz? Nie dziękujesz i jeszcze tak się do mnie odzywasz... - udał urażonego. Cholera, jak małe dziecko...
  - No już dobrze, tylko skończ z tymi złośliwościami. Mam ich naprawdę dość. Dziękuję za uratowanie mojej twarz, przed oberwaniem książką. Może być? Nie umiem układać życzeń czy tam dziękować - mruknęła.
  - Niech tam. - machnął ręka.
  - Masz dzisiaj świetny humor. Jaki jest tego powód? Jeżeli można wiedzieć? - zapytała przyglądając mu się uważnie.
  - No wiesz, mam swoje fanki, a cała szkoła żyje moim przybyciem. Miło, nie? - odpowiedź do szczerych raczej nie należała. Nie chce mówi, to nie. Łaski bez.
  - Super. Ej, a zastanawiam się tak... Jak to jest u was z "super cechami"? No, bo wiesz, my się szybko leczymy, mamy wyostrzone zmysły... A wy?
  - Hmm... Przede wszystkim to chyba szybkość. I zwinność. Bynajmniej ja jestem nieco szybszy od wilkołaków, ale to bardzo niewiele. A poza tym w ludzkiej postaci to słuch i węch, ale nie jest on wiele lepszy od ludzkiego. Może też mamy nieco... Twardsze niż inni ludzie kości i ogólnie ciało, ale z tego co wiem, wilkołaki tak samo. I to chyba mniej więcej na tyle. Dużo masz jeszcze tych pytań?
  - Od groma. Ale tymczasem idę na lekcje, tak samo jak i chyba ty. - akurat zadzwonił dzwonek. - Do zobaczenia wredoto.
  - Nawzajem - odpowiedział chłopak złośliwie. O, już przeszli do przezywania się, tak swoją drogą. No dobra, ona nie umie przezywać. Rozeszli się pod swoje klasy.
    Reszta lekcji minęła całkiem gładko. Sara ciągle o czymś nawijała (jak zwykle), nauczyciele nudzili... Ot, normalny dzień szkoły. No, może oprócz tego, że dostała z matematyki dwójkę ze sprawdzianu. Ee nie była dobra z przedmiotów ścisłych. Niby czysta logika, ok, ale nauczycielka wymyślała niestworzone przykłady. Mniejsza o to. Umówiła się ze sfora na piętnastą przy jeziorku - dokładnie tam, gdzie znaleźli ja po przemianie. Wróciwszy do domu oczywiście wpierw się najadła, potem zajęła lekcjami i uszykowała do wyjścia.
    Nie trwało to wszystko zbyt długo. Znalazła się nad jeziorem jeszcze przed czasem. W spokoju zdjęła ubrania, schowała je do plecaka po czym przybrała postać wilka. Plecak ukryła jak zwykle w krzakach. Czekając na chłopaków (Naomi pewnie znowu będzie działać na własna rękę) wpatrywała się uparcie w dno jeziora przy jego brzegu, jakby próbowała coś tak dostrzec.
  Włączaj instynkt! - zganił ją Reid, który właśnie na niej leżał. Tak to jest, jak się człowiek - wilk - zamyśli.
  Mhm, zapomniałam się trochę. Cześć wam wszystkim.
  Cholera, Meg, wiesz przecież, że nie możesz się aż tak zamyślać!
- wszyscy się z nim zgadzali... No super.
 No wiem. Przepraszam. To co dzisiaj tropimy? - spytała otrzepując się z brudu, jednak odrobina rozmrożonego śniegu z ziemią zostawiła jej ciemne ślady na futrze. - No i widzisz co zrobiłeś? - spytała Reida z wyrzutem.
  Przesadzasz! Dziewczynka ubrudziła sobie futerko? - zakpił patrząc nań wyzywająco.
  E, blondas! Nie wiesz, że dla kobiet futra są bardzo ważne? Lepiej mówcie co robimy. Jaki kawałek dzisiaj przeszukujemy?
    Seth wytłumaczył dokładnie o jaki obszar chodzi. Węszyli w wielkim skupieniu, tylko Reid czasami mówił jakieś głupoty. Ona wolała dobrze skanować wszelkie zapachy. Czasami myślała, że z nią naprawdę jest coś nie tak. Zauważyła to. Każdy zachowywał się w swojej wilczej postaci zupełnie inaczej. Nawet Charlie nie chodził taki ponury acz powagą towarzyszyła mu zawsze. Może jest jakimś... Nieudanym wilkołakiem? No, bo jak inaczej...
  Nie mogę słuchać tych głupot - warknął zirytowany Seth. No tak, połączone umysły. Super. - Dlaczego tak uważasz? Na chwilę obecną nie możemy załatwić ci dużego stada, no chyba, że pójedziesz do jakiejś większej watahy. Więc przestań myśleć o takich głupotach. - nie mówił do końca szczerze, nawet tak marnego wilkołaka tak ona nie udało mu się oszukać. - Megan! Lepiej zajmij się szukaniem tropów, ok?
  Dobra...
- bąknęła przykładając nos do ziemi.
    Obyło się już bez rozmów, a ona węszyła w skupieniu. Nie wyniuchali nawet najmniejszego śladu wampira. Kompletnie nic. Z reszta tak samo jak Naomi, która nadal nieustępliwie przeczesywała własny teren. Wróciła do domu, wzięła szybki prysznic i położył się wpatrując w sufit, a dokładniej okno, bo takowe posiadała - jej pokój znajdował się na poddaszu. Westchnęła cicho. Z nią było coś nie tak. I nawet sfora o tym wiedziała. Dlaczego skoro tak nie chcieli nawet o tym rozmawiać? Musi poczekać do pierwszej pełni. Jeżeli nic jej nie zakłóci, a ona nadal będzie taka sama, to podejmie bardziej radykalne kroki. A o co chodziło z dużą wataha? Nie miała już czasu się nad tym zastanawiać, ponieważ odpłynęła w sen. Przez noc mimo wszystko niezbyt wypoczęła.



                                         ______________________________




    Ech, rozdział znowu mało wnosi do historii... Czy, dokładniej: mało w nim akcji, bo wnosić to jednak trochę wnosi. Ale za to mogę zakomunikować, że następny rozdział będzie bardzo... Smutny. Nie do końca udało mi się opisać w nim różne sytuacje tak, jak chciałam, ale nie jest źle. Może dodam go trochę szybciej, ale nie jestem co do tego pewna, bo muszę mieć kilka rozdziałów w zanadrzu. Pozdrawiam. ;)

PS. Jakie możecie polecić mi książki? Bo coś nie mogę niczego ciekawego znaleźć, najlepiej, żeby były to ebooki. Jeżeli ktoś posiada ebooka "Srebrna Kula" S. King'a, to byłabym wdzięczna za jakieś przesłanie czy coś. Ostatnio mam ogólnie fazę na wilkołaki. ;P

14 komentarzy:

  1. Ha! Nie spóźniłam się :D
    Podobają mi się te rozmowy Megan i Nicka.
    Niestety nie rozumiem jej przemyśleń że jest "nieudanym wilkołakiem". Niby w czym się dziwnie zachowuje.
    E-book tego nie mam, ściągnęłam bym ci z chomikuj.pl, ale niestety ta strona mi chwilowo nie domaga(nie wiem czy tylko mi). Spróbuje jutro, jak będzie to cię poinformuje.
    Na razie to tyle. :)
    Pozdrowienia i życze weny

    OdpowiedzUsuń
  2. No, to gratulacje. :D
    Mi się właśnie te rozmówki średnio podobają, ale ja nie lubię swoich dialogów. A te przemyślenia będą wyjaśnione duużo później, zapewniam. :)
    Ja właśnie zazwyczaj ściągam z chomikuj, ale niestety tej książki coś znaleźć nie mogę... No cóż, obecnie czytam książkę pt. "Regulatorzy", również pana King'a, więc nie jest źle. Pozdrawiam serdecznie. (;

    OdpowiedzUsuń
  3. Regulatorzy? Może pójde do biblioteki sobie wypożyć, dawno w niej nie byłam z racji tego że ściągam E-booki. Szczerze mówiąc będe musiała sobie karte wyrobić, bo juz nieaktualna od dwóch miesięcy. Rzadko kupuje książki z księgarni, chociaż zdarza się.
    Tobie działa teraz chomikuj? Bo mi nie chcę wogóle się otworzyć. Może to tylko mi.
    Szwędam się po internecie w poszukiwaniu opowiadań. Poleciła byś jakieś strony, fora czy coś??. Nudzi mi się bardzo, więc chętnie bym coś poczytała. Bo oprócz ciebie nikt nie dodał nowej notki :(.
    Pozdrowienie i życze weny

    OdpowiedzUsuń
  4. notka jak zwykle mi się podoba :)
    mam nadzieję, że następna ukaże się szybko.
    czuję, że stado ukrywa coś przed Megan, ale nie potrafię rozszyfrować co ;>
    swoją drogą strasznie polubiłam Nicholasa :d

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, działa mi chomikuj, ale internet strasznie muli. Książkę dopiero zaczęłam czytać, więc zbyt wiele nie mogę o niej powiedzieć. Swoją drogą ja zazwyczaj kupuję nowe tomiki, nie przepadam za książkami z biblioteki są takie zniszczone, wysłużone co mnie dosyć odrzuca, bo ja zazwyczaj o książki dbam - tylko jedna mi się zniszczyła dosyć mocno, okładka w sensie, ale przejeździła ze mną całe wakacje.
    Niestety też mam ze znalezieniem ciekawych opowiadań problem, więc raczej nie pomogę. (ewentualnie niżej wymienionej autorki opowiadanie krótkie, które znajduje się na stronie runa.pl gdzieś) Ale mogę za to polecić wspaniałe książki, czytałam ebooki, ale chyba kupię również tak normalnie, bo naprawdę warto, a mianowicie chodzi o cykl "Wilcze Dziedzictwo" Magdy Parus. Nie gustuję normalnie w polskich autorach, ale ten cykl... Mistrzostwo, zaraz po przeczytaniu trzeciej, ostatniej części chciałam na nowo rozpocząć ich czytanie. Swoją drogą uwielbiam Caramela. :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo... Zaszalałaś z długością tego rozdziału ^^
    Jestem z niego zadowolona. Jak zwykle miło się czyta ;)
    Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach akcja będzie się rozkręcać ;D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. O znalazłam nowe opowidanie do czytania:) będę śledzić na bieżąco:)
    Zapraszam też na www.monday21.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Heh, znam ten ból, gdy nie masz co czytać, a Ci się nudzi i ciągle szukasz czegoś nowego. ;D Także tym bardziej cieszę się, że ten blog przypadł Ci do gustu. Na pewno zerknę na to opowiadanie. Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Podoba mi się. Mam nadzieję, że szybko pojawi się następna notka. ; )
    No i Megan to ma fajnie, tyle ciach wokół niej. ;d

    OdpowiedzUsuń
  10. Cały czas czytam Twoje opowiadanie i nie mogę się naczytać.. z niecierpliwością czakan na NN. Mogłabyś mnie powiadamiać o NN? Moje gg 6857893, a góry dzięki.
    A co do książkek, to polecam;
    Steve Feasey :"Wilkołak. Dlaczego ja?", "Wilkołak. Czarny księżyc". "Wilkołak. Krwiożercza Bestia"

    OdpowiedzUsuń
  11. Haha, no właśnie takie "książkowe" bohaterki zawsze mają szczęście, prawda? ;D
    Kajojcia, skoro Cię nie powiadomiłam, to przepraszam, musiało mi wylecieć z głowy... I dziękuję za podanie książek. ;)
    Pozdrawiam wszystkich.

    Nightmare.

    OdpowiedzUsuń
  12. Smutny? Ktoś w nim umrze?

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie będę nic zdradzać, wstawię go pewnie jutro ;)
    Ponad to skończyłam wczoraj króciutki, ale bardzo obrazowy rozdział XIV i mam do Was czytelnicy jedną uwagę - czytajcie go wolno i wyobrażajcie wszystko na bieżąco, bo jestem ciekawa, jak mi wyszedł, a że wena mnie wczoraj trochę kopnęła... Nie narzekam. ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dlaczego,, wyniuchała, albo idziemy wyniuchać, lub trochę po wyniuchać?!
    Czy nie może być słowo : ,, wywęszyć? Nie wiem, może chcesz być oryginalna i takie rzeczy pisać, ale naprawdę jeżeli będzie tak dalej, to nie będzie mnie zachwycało to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń