środa, 16 marca 2011

Rozdział XV.

    Otworzyła oczy, przed którymi nadal majaczyły niewyraźne kształty. Wszystko ją bolało, każdy, najmniejszy nawet ruch sprawiał jej ból. Na swoim ciele, jak się okazało nagim, czuła nieprzyjemny chłód. Krzywiąc się niemiłosiernie usiadła pod ścianą i zwinęła w kłębek. Ręce i nogi oprawione były w kajdany z tak grubymi łańcuchami, że oczy niemal wyszły jej z orbit. Praktycznie na całym ciele dziewczyny można było znaleźć ślady zakrzepłej krwi. Gdzie ja do cholery jestem? To jakiś żart, głupi sen? I... Co się wczoraj wydarzyło? Szukała odpowiedzi na zadane pytania w myślach pytania, chociaż oczywistym było, że raczej owych odpowiedzi na nie nie znajdzie. Nie dość, że była naga, siedziała w podmokłej piwnicy z jedynie małym, brudnym okienkiem, przyczepiona do kamiennej ściany niemożliwie mocarnymi łańcuchami, to jeszcze pod kajdanami niemiłosiernie swędziała ją skóra. Tak na marginesie - kto normalny przejmuje się swędzeniem skóry w takiej sytuacji...?
    Nagle obdrapane drzwi po jej lewej stronie otworzyły się. Jeszcze bardziej podciągnęła do siebie nogi, czekając z zapartym tchem na osobę, która miała pojawić się w drzwiach. Jej widok bynajmniej jej nie uradował. Otóż w drzwiach stał uśmiechający się obleśnie morderca, którego sfora ściga już jakiś czas. Wampir wszedł do środka niespiesznie, omijając jedynie delikatny prześwit promieni słonecznych, które wpadały przez sczerniałe, piwniczne okienko. Przyglądała się mu uważnie - nie kryła swego przerażenia. Ciężko stwierdzić, co sadyście może przyjść do głowy... Blady mężczyzna ustał przed nią z rękoma schowanymi w kieszenie czarnych spodni.
  - I jak tam, wilczyco? Widzę, że się obudziłaś. No nareszcie! A myślałem, że zanudzę się na śmierć...
  - To miał być żart, tak? Bo nie wiem czy mam się śmiać czy współczuć - wychrypiała kwaśno. Nie, nie! Zamknij się i nie pogrążaj!
  - Odzyskałaś ducha walki? A to bardzo dobrze, wiesz? Będzie lepsza zabawa. - uśmiechnął się do Megan specjalnie ukazując swe długie kły. Zaraz jednak je schował i podszedł doń bliżej. - Łapka wyzdrowiała? Najprawdopodobniej pęknięta, ale nie wiem jak działa leczenie u wilkołaków w czasie pełni... - rzeczywiście, dopiero teraz poczuła, że z jej lewą ręką coś jest nie tak. Taa, nie ma to jak spostrzegawczość. - To jak? Jaki sposób na zabawę wybierze nasza biała wilczyca? - czuła jego obleśny, śmierdzący krwią oddech na swojej twarzy. Zawarczała, mechanicznie się zmieniając. - To już coś! - wykrzyknął uradowany wampir.
    Straciła na parę sekund kontrolę nad wilkiem, lecz już po chwili odzyskała swój umysł jako Megan-człowiek. Nadal stała jednak na szeroko rozstawionych łapach, warcząc gardłowo i wlepiając w mężczyznę morderczy wzrok. Wampir chwycił stojące w pokoju krzesło i rzucił nim o ścianę, roztrzaskując je przy okazji na mniejsze części. Cały czas śmiał się szaleńczo. Bawiło go to. Te obnażone kły, chęć wykończenia go w sposób długi i bolesny. Nie potrafiła tego zrozumieć, ale ona przecież nie była potworem. A nawet jeśli, nic nie równało się do osobnika, który uwięził ją w kamiennej piwnicy.
    Wampir bawił się z nią bardzo długi czas. A to podkładał pod nos rękę, którą błyskawicznie zabierał, a to podchodził blisko niej, by zaraz umknąć gdzieś w kąt, powodując u wilka ból spętanych kajdanami łap. Łańcuchy były dosyć grube i zdażało im się hałasować. Raz pokazał jej nawet kluczyk od owych kajdan, który jednak zaraz odłożył w najdalszym kącie, na niewielkiej półeczce - w każdym bądź razie to przyszło jej na myśl. Ranił ją płcej lub głębiej co sprawiało jedynie ból. Rany szybko się goiły. Ogarniała ją coraz większa wściekłość, była głodna, nieco obolała, rozdrażniona i spętana niemiłosiernie grubymi (a co za tym idzie i ciężkimi) więzami. Była zaszczuta. Nie mówiąc już o tym, że powoli opadała z sił.
    Nagle stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. Małe, ciemne okienko roztrzaskało się w drobny mak. Wampir zasyczał, odskakując bardziej w kierunku drzwi. Do środka, przez niewielki otwór przecisnął się rudy pies dingo. Mężczyzna na ten widok roześmiał się głośno, mówiąc jeszcze coś, czego nie słuchała. Nie mogła w całe to zajście uwierzyć. Przyglądała się zgrabnemu tańcu - unikania ciosów przez dingo, nieudanych prób pochwycenia wampira. Nocna mara przez cały czas śmiała się w ten sposób, że włosy jeżyły się automatycznie na głowie.
    Musiała coś zrobić i to szybko. Rozejrzała się gorączkowo dookoła. Krzesło, drewno, tak! Zmieniła postać, chwytając do ręki dwie części od roztrzaskanego krzesła. Chwiała się na nogach, jednak nie miała zamiaru ustąpić. Musiała wydostać się z tych kajdan. Jedyne co przyszło jej na myśl, to wybicie kciuka. Nie namyślała się nad tym długo i naparła wpierw na jedną, później na drugą dłoń. Podziałało. Wampirowi udało się pochwycić zmiennokształtnego oraz rzucić nim o ścianę. Bardzo mocno, tak swoją drogą. Dingo sapnął cicho i stracił przytomność. Wampir podchodził do niego nadal coś gadając, śmiejąc się i tak na przemian. Nie miała pojęcia jak to jej się udało, ale nie zwrócił na nią uwagi. Podeszła doń od tyłu i szybkim ruchem wbiła kawałek drewna w plecy mężczyzny. Wampir sykną, po czym obrócił się do niej z rozbawioną miną.
  - Naprawdę uważałaś, że trafisz w serce? Strata twojej szansy, koch...
  - Nie mów do mnie "kochana", świrze! - po czym uderzyła mężczyznę centralnie w szczękę z ręki złożonej w pięść. Zaraz potem wsadziła drugą nogę od krzesła między żebra wampira, ledwo przebijając się do serca. Spojrzał na nią z obnarzonymi kłami i szczerym zdziwieniem w oczach.
  - Jak...? - wychrypiał, całe jego ciało jakoby pulsowało.
  - Nigdy nie lekceważ przeciwnika - rzuciła cicho, a już po chwili stała dookoła czegoś, czym był wampir.
    Jeremy miał rację, nazywając to "papką". Wampir musiał być dosyć stary, gdyż zostały po nim również jakby zaschnięte kości. Nie przyglądała się jednak temu odrażającemu widokowi (w normalnych okolicznościach pewnie by wymiotowała bądź zemdlała). Podeszła do leżącemu pod ścianą psa. Dingo miał urywany, rzęrzący oddech. Usiadła, biorąc go delikatnie na kolana. Cicho sapnął, lecz nie zaprotestował. Gładziła palcami delikatnie rude futro na głowie zwierzaka.
  - Tylko mi tu nie padaj, dobra? Dobrze się czujesz? Znaczy, jak na rzut o ścianę? I nawet nie waż się stracić przytomność. Pokaż mi chociaż, że mnie słyszysz.
    Nicholas otworzył jedno szare oko, patrząc nań rozbawiony. Dodatkowo pomachał lekko ogonem, jakby chcąc pokazać, że nie ma nic przeciwko. No tak, który chłopak nie cieszyłby się, gdyby naga dziewczyna przyciskała go do piersi, prawda? Dopiero teraz przypomniała sobie na nowo o swej goliźnie. Nie zwracała na nią jednak uwagi. Teraz liczyło się to, że potwór nareszcie nie żyje. Vallent nic już nie zagrażało, a przynajmniej - do czasu. Jednak na czas obecny ma swoich obrońców. Nie nasiedziała tak zbyt długo, gdyż już za jakiś czas do piwnicy wpadła cała sfora.
  - Dorian, przynieś jej coś do ubrania! Megan, nic ci nie jest? - zapytał Seth, przyglądając się całemu miejscu.
  - Mi nic, ale Nicholasowi przydałby się chyba lekarz - stwierdziła, przenosząc wzrok na dingo, którego nadal trzymała na kolanach.
  - Charlie się nim zajmie, ma... Tak jakby wprawę. O, masz koszulkę. - odebrał męski T-shirt z zębów Doriana, podając go jej od razu.
    Ubrała się szybko, pokazując miejsce gdzie spoczywa kluczyk od kajdan. Odpięła nogi, masując je delikatnie. Zauważyła, że pozostały jej czerwone ślady. Seth powiedział głośno, że pewnie miały w sobie coś ze srebra. Jeremy i Reid postanowili spalić dla pewności to, co zostało z wampira. Poza tym miało dostarczyć im to zabawy, którą odebrała im Meg zabijając wampira. Nadal nie mogła w to uwierzyć. Ona, sama... Cóż, gdyby nie Nick nie udałoby jej się to z pewnością, ale to już zawsze coś. Charlie wpierw zajął się poobijanym i nieco połamanym dingo, a potem obejrzał jej powybijane kciuki i pęknięcie w lewej ręce. Polecił jej jeszcze parę razy zmienić postać, ale kiedy rzuciła tekst "chyba sobie żartujesz?" i lodowate spojrzenie wymruczał, że nastawi je jej tradycyjnie.
    Zwinęli się z tego miejsca jak dało się najszybciej. Charlie jeszcze męczył Nicka przy którym chciała zostać, ale ponury brunet wygnał ją stamtąd natychmiastowo. Także maszerowała przez las z grupką chłopaków, poplamiona krwią, rozczochrana w męskiej koszulce, która sięgała jej do połowy uda. Zabrakło jej zapasowych ubrań, bo te ostatnie przecież podarła. Tak w sumie to same się podarły, przecież to nie jej wina, że była pełnia, a nie mogła być wtedy wilkiem, prawda? Och, mniejsza o to. Niektórzy chłopcy byli zamyśleni, inni rozluźnieni, a jeszcze kolejni wykończeni. W każdym bądź razie wszyscy milczeli, nawet Reid.
    Pożyczyła od chłopaków - po uprzednim wyszorowaniu się pod prysznicem - jakąś bluzę i dresowe spodnie, które i tak z niej spadały. Ach, jeszcze oczywiście buty. Nienawidziła chodzić bez skarpetek... Zjadła tak wielką ilość jedzenia, że nawet oni byli pod wrażeniem. Sami zjedliby pewnie jeszcze więcej po jej przeżyciach, no, ale to jadła Megan co było ogromną różnicą. Po wyczyszczeniu lodówki wilków (nad czym Reid bardzo ubolewał) zebrała się do domu. Na szczęści robiło się już ciemno, więc nikt nie musiał jej oglądać. Myślała o wielu sprawach, brnąc dzielnie przez śnieg. Teraz czuła się całkowicie bezpiecznie. Przynajmniej na jakiś czas.



                                                                   ***


    Siedziała na swoim łóżku czytając książkę. Od zabicia naszego cudownego krwiopijcy minęło kilka dni, a co za tym idzie - parę zmian. Pęknięta kość już dawno jej się zrosła, kciuki również były w porządku. Wróciła do swojego naturalnego koloru włosów - dosyć ciemnego brązu. Na razie farba, ale z racji, że włosy szybko jej rosną, nie jest tak źle. Rodzice zabrali ją na zrobienie obiecanego, urodzinowego tatuażu. Teraz nie bała się już niczego, naprawdę, chociaż nie takie stworzenia zapewne jeszcze zobaczy. Jak myślicie, co sobie wytatuowała? Otóż na lewym nadgarstku pojawiły się dwie małe, psie (ona i tak mówiła, że wilcze) łapki. Miały czarne obramówki, zaś w środku były w odcieniu spokojnego fioletu. Kolczyk w brodzie postanowiła sobie odpuścić - jak wyglądałaby jako wilk? Przesada.
    Usłyszała dzwonek do drzwi, jednak nie zwróciła na to większej uwagi. Na nowo zagłębiła się w czytanej powieści. Po niedługim czasie usłyszała jednak pukanie do drzwi. Zdziwiona zaprosiła nieoczekiwanego gościa. Jakież było jej zdziwienie, gdy w drzwiach staną ni mniej, ni więcej, a Nick. Spojrzała nań zdziwiona. Spodziewałaby się tu chyba każdego, ale nie jego. Lewa ręka była zabandażowana i z tego co wiedziała - skręcona w nadgarstku.
  - Można? - zapytał chłopak, gładząc rozczochrane włosy.
  - No... Tak. Siadaj - dodała, odkładając na bok książkę. Gdy jej gość posłusznie usiadł na łóżku, postanowiła na nowo się odezwać. - Wiesz... Jakoś się tu ciebie nie spodziewałam. A właśnie, jak zdrowie? Zrosło ci się wszystko?
  - Taak, też nie sądziłem, że kiedyś złożę ci domową wizytę. Ale jak widać - jestem. Co do leczenia... Cóż, wilkiem nie jestem, więc żebra nadal są połamane, a nadgarstek jakoś się tam goi... W sumie jeszcze trochę sobie poobwiązywany pochodzę - mruknął w odpowiedzi, chociaż przy wspomnieniu o wilkach uśmiechnął się nieco złośliwie.
  - Aha - bąknęła bardzo inteligentnie. Czuła się... Skrępowana?
  - W ogóle ciekawa zmiana. Całkiem ci tak dobrze, do twarzy czy coś - mruknął, mając na myśli kolor włosów dziewczyny.
  - Och. Tak. Postanowiłam wrócić do starego koloru. - posłała mu lekki uśmiech - A tak w ogóle, to... Dziękuję. Wcześniej jakoś nie było okazji... No, sam wiesz...
  - Tak dziękujesz mi za uratowanie życia? - prychnął teatralnie. Nie była pewna, co nią w końcu pokierowało, ale było to dość silne.
  - Nie, bo to dopiero początek. Teraz ci podziękuję.
    Usiadła okrakiem na kolanach chłopaka, założyła mu na szyję ręce, po czym delikatnie musnęła jego usta. Nick odwzajemnił pocałunek i tuż potem zatracili się w chwili. Poczuła, jak jej wilk akceptuje wybór swej drugiej połówki. Wcześniej jakby nie brał pod uwagę takiego rozwiązania, jednak teraz po prostu przytaknął i na nowo się ukrył. Zaraz skupiła się na pocałunkach. Było w nich mnóstwo emocji, niektórych nie potrafiła nawet rozróżnić i oddzielić. Pocałunki przeradzały się w coraz mocniejsze, drapieżniejsze. Powoli zaczęli kłaść sie na łóżku Megan, gdy w pewnym momencie brunet oderwał się od dziewczyny, cicho sycząc przez zęby. Złapał się za żebra po prawej stronie.
  - Gójcie się! - warknęła na bolące miejsce, wyraźnie niezadowolona. Nicholas w odpowiedzi jedynie się zaśmiał. Jak zwykle dała ponieść się emocjom... Ech, co z nią jest?
  - A to ciekawe, rozkazywać kościom, by się zrosły - mrugnął doń z figlarnym uśmiechem malującym się na ustach.
  - Och, nieważne. Boli cię jeszcze? - spytała z troską, schodząc z kolan chłopaka.
  - Już nie. No, praktycznie nie.
  - Przepraszam... - rzuciła cicho, czerwieniąc się na twarzy.
  - Ale ja nie potrzebuję przeprosin. Mi tam się podobało - stwierdził zaczepnie.
  - Chwilami po prostu mnie dobijasz - westchnęła jedynie dziewczyna.
    Rozmawiali całkiem długo, co jest trochę dziwne - w końcu Nick do rozmownych to zbytnio nie należy. Dowiedzieli się trochę o sobie, pośmieli i takie tam. No, zwykła rozmowa znajomych. Dobrych znajomych. Przyjaciół...? Nie no, bez przesady. Gdy Nicholas stwierdził, że przydałoby się już wyjść, Megan grzecznie odprowadziła go do drzwi (nie chciał, żeby go odprowadzała dalej - faceci). Mimo wszystko to zrobiła, lecz niestety tylko wzrokiem. Obserwowała oddalającą się sylwetkę chłopaka, wlepiała wzrok w jego plecy póki nie skręcił w któraś z uliczek. Oznajmiwszy, że idzie się położyć wyłapała wzrok Jenny. O niee, będzie mnie teraz wypytywać! - zajęczała w duchu, jednak nie powiedziała matce niczego.
    Wzięła dla odmiany długą, relaksującą kąpiel. Chciała jeszcze trochę odpocząć, acz czuła się lepiej niż kiedykolwiek. Chodziła jako tako wyspana, bo chłopacy na jakiś czas znieśli nocne obchody. No tak - na jakiś czas. Na samą myśl robiło jej się nieprzyjemnie. Ale teraz miała lepsze rzeczy do przemyślenia. Czuła się głupio z powodu tego pocałunku. Ale nie jej wina, że jest w połowie zwierzęciem, prawda? A to było z tegoż właśnie powodu. Taak. Mimo wszystko nie żałowała. Miała ochotę zawalczyć, tylko jak właściwie z nimi było? No, bo to było dosyć dziwne... Zabawne, że dopiero teraz przyznała się sama przed sobą, że Nick jej się podoba. Jak można być, aż tak zaborczym?


    Słodkie lenistwo nie trwało zbyt długo. Na lunchu Seth oznajmił jej, że jutro zaczynają patrole, a jeszcze dzisiaj będzie miała lekcję. Matt zbierał się, by oznajmić Sarze z czym się spotyka (szybki swoją drogą jest chłopak, nie? Już nawet prezenty drogie od niego dostaje... Wie jak się jej przypodobać, zdecydowanie), także musi jeszcze podszlifować nieco swą samokontrolę. Super... O niczym innym nie marzy.
    Ostatnimi czasy nie było w szkole Nicholasa, więc nie mogła z nim o niczym pogadać. Nawet myślała kiedyś, żeby wytropić jego mieszkanie, ale stwierdziła, że to byłaby już przesada. Aż tak nachalna to ona nie jest. Żyła w ciągłym poddenerwowaniu, niepewności. Ta sytuacja była głupia, dziwaczna. Już nawet wilk mruczał w niej niezadowolony, że tak długo nie widzi swego niby-partnera. Nareszcie jednak, po tych kilku dniach męki brunet postanowił zawitać do szkoły. Swoją drogą musiała nieźle mu o sobie przypomnieć...
    Wchodziła uśmiechnięta do klasy, bo odprowadzana przez Doriana, który opowiadał dosyć komiczną historię, lecz ostatecznie ustała sparaliżowana w drzwiach sali z uchylonymi ustami. W ławce siedział rozluźniony Nick, który bawił się w tej chwili długopisem. Zaraz jednak spojrzał w jej kierunku, a słysząc narzekania jakiegoś chłopaka za plecami, dziewczyna szybko się otrząsnęła i sztywno weszła do klasy. Jej wilcza połowa zaszczekała radośnie w środku. Rzuciła doń cichutkie "cześć", po czym się rozpakowała. Chwilę zbierała się do rozmowy. Jakoś tak... Dziwnie.
  - Wiesz... Chyba musimy porozmawiać - szepnęła niemal niedosłyszalnie, wlepiając spojrzenie w blat stolika. Poczuła na sobie jego pytający wzrok. - No wiesz. O tym, co zdarzyło się ostatnio...
  - Aa - udał oświeconego, lecz zaraz uśmiechnął się figlarnie. - O to chodzi. Możesz mówić, chętnie o tym porozmawiam.
  - A to nie chłopak powinien o takich rzeczach mówić? - fuknęła lekko poirytowana.
  - Oj, no nie złość się już... Lepiej mów, bo zaraz... O, no i już.
    Do klasy weszła nauczycielka, co równało się końcowi rozmowy. Nie no, proszę was. Przecież nie da tak łatwo za wygraną. Wydarła z zeszytu kawałek kartki, chwilę zastanawiając się co ma napisać. No to jak, powiesz, o co chodzi? - wybazgrała na kartce, jednak po krótkim zastanowieniu skreśliła zdanie. Znowu będzie się wykręcał, a ona chce konkretów. Swoją drogą ładnie dzisiaj wyglądał. Jego włosy jak zwykle były w lekkim nieładzie, spod granatowego, cienkiego swetra wystawał biały kołnierzyk bluzki polo. Do tego nieco wysłużone jeansy... Cholera, o czym ja myślę! Potrząsnęła lekko głową, przez co jej sąsiad uniósł pytająco brew. Zaczerwieniona w końcu napisała pierwszą, lepszą wiadomość. Nawet nie zwracała uwagi na klasę, nauczycielkę - teraz miała misję, no nie?
  Jak teraz będzie? No wiesz, tak... Z nami? - Nick nie miał takich problemów z pisaniem, acz każdą odpowiedź poprzedzało krótkie rozmyślanie.
  To znaczy, jak to z nami? - spojrzała na niego morderczo, na co on tylko pięknie się uśmiechnął. Jeju, on ma taki boski uśmiech! Nagryzmoliła nową odpowiedź.
  Nie baw się ze mną, Nick. Przecież wiesz doskonale o co mi chodzi. - chłopak wywrócił oczami.
  Aleś Ty ostatnio nerwowa. I znowu się spoufalasz. A może tak Nikuś, albo Nicky?
  Lepiej odpowiedz na moje pytanie, bo inaczej pokażę Ci nerwową!
  A co, chciałabyś, by było z tego coś więcej?
- zapytał chytrze, a ona stała się całkowicie nerwowa. Swoją drogą to cud, że nauczycielka jeszcze nie zwróciła im uwagi. I dziękowała Bogu, że Nick pisze jak człowiek, bo nie miała ochoty na szyfry.
  Może... Czyżby zainteresowany?
  W tej chwili zaintrygowany.
  Och, jakże mi miło, że wzbudziłam twe zainteresowanie, niech tam. A jakaś jaśniejsza odpowiedź?
  Kino jutro o 19?
- no teraz, to ją zatkało. Udawała, że chwilę się namyśla, chowając zaróżowione policzki za ciemnymi włosami. Nick zaproponował jej spotkanie!
  To ma być randka?
  Hmm... Chyba tak. Więc?
  Ok, niech będzie.

    Była zszokowana. On umówił się z nią na randkę. Boże, no bez takich! A jeszcze niedawno nawet go nie lubiła! Niestety nie rozmawiali już do końca lekcji, acz ona co jakiś czas (krótszy, czas) spoglądała na sąsiada z ławki kątem oka. Wyszedł dosyć szybko, ale na pożegnanie obdarował ją nieco rozbawionym, lekko krzywym uśmiechem i słowami "to do jutra". Ten wyraz twarzy wpił się w jej umysł naprawdę bardzo mocno, było z nim mu tak jakby "do twarzy". Ależ to dziwnie brzmi... Cała w skowronkach wróciła do domu, a na lekcji bezpiecznie trzymała swe myśli w najdalszych zakamarkach umysłu. Ale nawet ta mała lekcyjka, której wcześniej tak nie chciała, teraz nadal pozwoliła trzymać na jej ustach radosny uśmiech. Widzieli to i inni ludzie, ale tylko machali ręką.



                                         ______________________________



    Opowiadanie jest w mojej głowie tak jakby podzielone na dwie części, a właśnie jedna z nich dobiegła końca. :) Teraz będzie kilka rozdziałów, które je jakby "łączą". Ale najpierw muszą zostać napisane... No tak, może uda mi się w przyszły piątek/sobotę coś wstawić, aczkolwiek nic nie obiecuję. Jak nie za tydzień, to mam nadzieję, że za dwa. Ostatnio mam strasznie dużo zajęć w szkole - Wy też? Dobrze, że chociaż te "problemy rodzinne" mi się jako tako skończyły... No, ale nie nudzę. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do komentowania, wypisujcie mi błędy. ;)

15 komentarzy:

  1. Wreszcie udało mi się zajrzeć na to opowiadanie i nieco poczytać. A więc - bardzo mi się podobało!:D
    W dodatku ta historia ma swoją własną atmosferę, błędów raczej nie ma ( hmm,"rzebra") , czyta się przyjemnie, lekko.
    U mnie też strasznie dużo zajęć, sprawdzianów i innych okropności.
    Pozdrawiam !:)
    [wyrwane-kartki]
    [szczescie-wspomnien]

    Nie kumam blogspotów XD
    Panna Emily / Resire

    OdpowiedzUsuń
  2. A wiesz, że właśnie nad tym się najbardziej wahałam? Taki głupi błąd, a do tego wcześniej się nie podkreślało... ;P
    No mniejsza. Miło mi, że mnie odwiedziłaś, gdyż strasznie przypadł mi do gustu blog o Emily. A blogspot fakt, czasami jest dziwny, ale chrzanił mi się onet, a że jestem nerwowa, to się na niego pogniewałam i poszłam do konkurencji. x]

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest! Dodałaś! Chwała Ci za to! x)
    Też mam urwanie głowy w szkole, ale wiadomo, jestem w klasie maturalnej a to coś niestety oznacza x)
    Wiedziałam, że będzie z Nick'iem! :D:D:D

    Czekam na kolejne części :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Megan z Nickiem! Są boscy. Jak zwykle świetnie i czekam na kolejny rozdział. ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, po prostu super!!! Kocham to opowiadanie. Czekam na kolejny rozdział.
    Annie

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, no totalnie mnie zszokowałaś tym pocałunkiem. Przeczuwałam coś, że on i Nick, ale żeby aż tak?! Po prostu szok..!
    Czekam na kolejną notkę..
    P.S. NN na www.love-in-werewolf.blog.onet.pl
    Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja wiedzialam ze beda razem ;p
    To kobieca intuicja.
    Notka swietna, pisz tak dalej.
    Figa

    OdpowiedzUsuń
  8. O jacie, prawdę powiedziawszy uwielbiam takie sceny grozy, a ta Twoje z pierwszej części jest naprawdę świetna, można w pewnym momencie dostać ciarek na plecach. Chociaż z drugiej strony ten wampir był bardzo lekkomyślny i można aż wyśmiać jego głupotę, że wyśmiał przeciwnika.
    Druga część również jest świetna, lecz już bardziej spokojniejsza, co nie znaczy, że mi się nie podoba. Czasami warto wprowadzić jakiś ciekawy wątek miłosny. Zobaczymy, jak potoczą się ich losy ;-)
    I prawdę mówiąc podziwiam Cię za pisanie w teraźniejszych (nie mylę się?) czasach, naprawdę! Ja bym nie potrafiła powiązać tego w całość, dlatego serdecznie Ci gratuluję!
    I odpisałam na Twój komentarz na moim blogu :-) Zapraszam ponownie do siebie!
    zachodzaca-nadzieja.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo cieszę się, że również mnie odwiedziłaś, gdyż jestem wielką fanką Twojego opowiadania. No, ale do rzeczy.
    Tak, ten wampir był baardzo pewny siebie. Aż zdecydowanie ZA. W sumie mi samej wydaje się to bardzo naciągane, ale niestety nie wyobrażałam sobie tej sytuacji w żaden inny sposób. Może po prostu nie chciał jej atakować, bo wiedział, że nic mu nie zrobi? Albo zignorował wybicie kciuków i nadal myślał, że jest zniewolona łańcuchami? Można w sumie tak gdybać, ja sama już nie mam po prostu pojęcia. Ale chyba tak miało być i tyle, postaram się, by więcej nie było tego typu niedociągnięć. ;)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekamy wiernie niczym psy na kolejny rozdział :(

    OdpowiedzUsuń
  11. _Flor_Azucena_2 kwietnia 2011 09:24

    Tak, tak...
    Wiem, że długo mi zeszło z dobiciem się do Twojego bloga.
    Bardzo za to przepraszam, ale wiesz.. Mam dużo rzeczy na głowie, a z racji że jestem ostatnio rozkojarzona, często zapominam o wszystkim.
    Ale mimo to dotarłam tutaj i z dumą oświadczam, że przeczytałam każdy rozdział ;D
    Tak więc..
    Historia i co za tym idzie - fabuła - są napisane ciekawie, przemyślanie i niezwykle estetycznie. Zero chaosu i chwała Ci za to!
    Postacie i miejsca akcji są dobrze opisane, dzięki czemu można je sobie dokładnie wyobrazić.
    Powinnam Ci dziękować, że weszłaś na mojego bloga i zaprosiłaś mnie tu, bo dzięki Tobie mogłam przeczytać coś naprawdę interesującego.
    Czy mogłabyś mnie informować o nowościach u Ciebie?
    Będę wdzięczna :]
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. EEEjjj a kiedy nowa notka??
    Figa.

    OdpowiedzUsuń
  13. Miło by było, gdybyś dodała Nn Czekam jak nie wiem co..!

    P.S.U mnie NN !

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepraszam, ale od czwartku nie miałam internetu... -'
    Jeszcze tego wieczoru dodam rozdział.
    Flor_Azucena - cieszę się przeogromnie za takie miłe słowa. Oczywiście na krytykę również jestem jak najbardziej otwarta. Poza tym ja sama wiem, jak czasami ciężko przebić się do jakiegoś bloga, nawet bardzo interesującego - często nie mam czasu, ochoty czy humoru na czytanie. Ogólnie całe opowiadanie nie jest jakoś strasznie złożone czy coś, to ma być relaksująca opowieść po ciężkim tygodniu. Wiem po sobie, że czasami takie coś jest potrzebne.
    No, ale nie nudzę. Pozdrawiam wszystkich i przepraszam, ale niestety nic nie mogłam wstawić bez tego internetu... Przynajmniej rozdział dokończyłam. Zaraz biorę się za jego poprawianie!

    OdpowiedzUsuń
  15. <3<3<3<3<3<3!!! kocham takie charaktery takie jak ma Nick <3<3<3

    OdpowiedzUsuń