niedziela, 10 kwietnia 2011

Rozdział XVII.

  - No weź, nie mogę się przez ciebie skupić! - fuknęła szatynka, chociaż wcale nie była zła. Bo któż mógłby się w takiej sytuacji złościć?
  - Jaka szkoda... - zamruczał brunet, nie przestając bawić się palcami jej lewej ręki.
  - Jesteś okropny.
  - A ty okrutna.
  - No wiem. - wyszczerzyła się doń szeroko.
    Właśnie siedzieli w pokoju Megan, która próbowała się uczyć. Niestety Nicholas skutecznie jej to utrudniał. Byli ze sobą miesiąc i jak na razie wszystko wspaniale się układało. Jenny była w siódmym niebie, że jej córka ma chłopaka i to nie byle jakiego. Stwierdziła nawet, że gdyby była w jej wieku od razu by się za niego "brała" - szkoda tylko, że owy chłopak wszystko słyszał i wykorzystywał to teraz przeciw Meg. Stado zaakceptowało ten fakt, chociaż na początku wilcze połowy nie były tym zachwycone. Obecnie wszyscy są jednak w dobrych stosunkach. Megan i Nick raczej się nie kłócili, a przynajmniej o nic poważnego. Jutrzejszego dnia, czyli w piątek, Matt miał powiedzieć Sarze czym jest. To było w sumie średnio zadowalające, ale lepiej, żeby dziewczyna wiedziała z kim ma do czynienia, prawda?
    Westchnęła cicho, odsuwając od siebie książki. Raczej niczego się teraz nie nauczy. Poza tym myślami błądziła zupełnie gdzie indziej. Myślała o wszelkim wilkołactwie i innych nieludziach, którzy z pewnością stąpają po ziemi. Po raz pierwszy od czasu pogrzebu, pomyślała o Naomi. O jej dziwnych zachowaniach, często nieprzyjemnych reakcjach na osobę Meg... Była dzisiaj w nieco melancholijnym nastroju, więc od rozmyślań nie oderwało ją nawet uczucie, jak Nick przyciąga szatynkę do siebie i zaczyna lekko całować po szyi. Ostatnimi czasy takie drobne pieszczoty były u nich normą, gdy przebywali samo - czyli najczęściej. Chociaż rozproszona, poczuła jak ta prawdziwa myśl uderza w nią z nagłą siłą. Patrzyła chwilę przed siebie z szeroko otwartymi oczami. Zdziwiła się. Tak długo zajęło jej dojście do tak prostego wniosku, na który praktycznie dostała odpowiedź. Postanowiła podzielić się tą myślą ze swym siedzącym za jej plecami partnerem.
  - Wiesz... Właśnie coś do mnie dotarło.
  - Hmm - wymruczał brunet, nadal muskając ustami jej bladą szuję.
  - Możesz na chwilę przestać? Chciałabym ci coś powiedzieć, ale nie mogę się skupić. - chłopak wydał z siebie pomruk protestu, ale posłusznie, chociaż niespiesznie, odsunął się od szyi dziewczyny, kładąc dla odmiany głowę na jej ramieniu.
  - No już dobrze, mów - mruknął cicho.
  - Dziękuję. Właśnie pomyślałam o Naomi... I doszłam do wniosku, że chciała mnie chronić. - jej gardło nieco się skurczyło, gdy o tym mówiła. Nicholas zmarszczył brwi.
  - Myślałem, że za sobą nie przepadałyście.
  - Bo tak było. Względnie. Tak naprawdę, ona... Mi pomagała. Pobudzała... Sama już nie wiem, jak mam to opisać. Wiem na pewno, że coś jest ze mną pod wilkołaczym względem nie tak. I jako jedyna, trochę przesadnie, traktowała mnie jak to ujęła tak, żebym nie zwariowała - a przynajmniej łatwo było wyczytać to z jej słów.
  - Znowu zaczynasz. Jesteś normalnym wilkołakiem i koniec tego głupiego tematu. - tylko dlaczego wyczuła odrobinę nieszczerości w jego głosie...? Westchnęła cicho, opierając się o wyprostowanego obecnie chłopaka. Pocałował ją w policzek i bardziej przytulił, co wywołało lekki uśmiech na ustach szatynki. Po jakimś czasie jednak dziewczyna na nowo się odezwała.
  - No dobra, koniec tego dobrego. Jutro sprawdzian z biologii, a chociaż jest ona prosta, nie przeszkadza to w nauce - zadecydowała, uwalniając się z uścisku bruneta i chwytając książki.
  - I weź tu się człowieku czuj męski, kiedy twoja dziewczyna jest od ciebie silniejsza - wymamrotał pod nosem  niezadowolony Nick, opierając się o ścianę z nieco naburmuszoną miną.
  - Głupku, ostatecznie to ty mnie uratowałeś nie dalej niż jakiś miesiąc temu. Siła fizyczna nie ma nic do tego.
  - Może dla ciebie - rzucił głosem małego, urażonego chłopca. Dziewczyna roześmiała się i pocałowała chłopaka w usta.



                                                                   ***


    Piątek. Dla Megan praktycznie dzień, który rozpoczynał weekend. Pod koniec tego tygodnia była jednak zdenerwowana. Miało odbyć się ognisko, tylko dla sfory, Nicholasa, jako jej partnera i... Sary. Tak, tego to właśnie wieczoru nastąpić miało wtajemniczenie jej najlepszej przyjaciółki, Sary. Ciekawe, jak zareaguje... Przynajmniej będą kiełbaski i ziemniaki z ogniska. Ciekawe, ile będzie potrzeba jedzenia dla sześciu wilkołaków... No cóż, jest w każdym bądź razie pewne, że to porządnie nadszarpie kieszeń każdego z nich.
    Siedziała na lekcjach pilnie notując, zapamiętując i starając się nie myśleć co będzie wieczorem. Co ma być to będzie i nie należy się tym martwić zawczasu. Lunch był jak zwykle całkiem przyjemny i... Głośny. Obecnie chyba nawet sportowcy czy inne szkolne diwy spoglądały z zazdrością na ich stolik, przy którym każdy dobrze się bawił. No cóż, słychać ich było w końcu na całą stołówkę, więc nie dziwiła jej reakcja uczniów. Siedziała tuż przy Nicholasie, czując dotyk jego nogi na swojej - taki mały kontakt, a tyle radości! W sumie nie powinien on przebywać przy ich stoliku, wilki są terytorialne, dingo z resztą też, ale cała sfora oszukała nieco swe dzikie połowy. Jak widać, wszystko się da, jak się chce. Gdy szli żywym krokiem na francuski, Nick przyglądał się jej uważnie po czym cicho zapytał:
  - Martwisz się dzisiejszym wieczorem, prawda?
  - Aż tak to po mnie widać? - zerknęła na towarzysza, cicho wzdychając. - Po prostu... Się boję.
  - Ale czego? I nie, nie widać, ale chyba jako twój partner powinienem takie rzeczy wiedzieć, prawda? - uśmiechnął się lekko i objął ją w pasie ramieniem. Przystała na to z bladym uśmiechem, po chwili ciszy na nowo zabierając głos.
  - Tego wszystkiego. No wiesz, nie wiem jak ty, ale ja raczej nie byłabym zbyt zadowolona, gdyby moja przyjaciółka, chłopak i znajomi porastali futrem.
  - Przesadzasz. Zobaczysz, że zniesie to lepiej, niż ci się wydaje. - mrugnął doń, nadal lekko się uśmiechając. Teraz odpowiedziała mu tym samym.
    Miała taką nadzieję. Modliła się, by Sara przyjęła to wszystko właściwie. A przez właściwie rozumiała dobrze, czyli bez załamania nerwowego albo czego tam jeszcze. Francuski zleciał jej szybko, chociaż z tego wcale się nie cieszyła. Lubiła przebywać z Nickiem i to jak najwięcej, także nikogo nie powinno to dziwić. Podreptała na następną lekcję. Zastanawiała się, ile jedzenia muszą kupić na ognisko, ile trzeba naznosić drewna, bo oczywiście to ją wyznaczono na wszelką organizatorkę. Akurat z tym drugim nie powinno być problemu. Trzeba jakoś wykorzystać wilkołaki, prawda? Zrobili już zrzutkę pieniędzy, więc zostało jej tylko objeździć sklepy. Weźmie ze sobą ze dwóch chłopaków, bo z pewnością nie ma zamiaru tego wszystkiego sama nosić.
    Po drobnym wysiłku fizycznym na w-f'ie, wróciła do domu. Nie była zmęczona wcale, tak, jakby nic na nim nie robiła, chociaż biegały. Ale w końcu to jest wytrzymałość wilkołaka, prawda? Jak zwykle zrobiła sobie górę kanapek, które skonsumowała przed telewizorem. Już dawno przyzwyczaiła się do spożywanego przez siebie pokarmu, chociaż Jenny nadal nie mogła zrozumieć, jak jej córka może tyle jeść i nie tyć. Nawet nie brała się za lekcje, a od razu zadzwoniła do leśniczówki. Do sklepu miał pojechać z nią Dorian i Jeremy, a reszcie za jakieś półtorej godziny kazała już rozpocząć poszukiwanie drewna. Nie byli tym zachwyceni, ale przecież pani organizatorce się nie odmawia, prawda? Chłopcy odjechali pod jej dom jeep'em Alfy. Chciałaby zobaczyć, jak Seth daje im kluczyki do auta... Po przywitaniu się, wygoniła Doriana z miejsca pasażera, po czym rozsiadła się tam wygodnie.
  - Tobie nie można nic powierzać do nadzorowania, bo robisz się straszna - stwierdził siedzący z tyłu brunet głosem na poły poważnym, a na poły żartobliwym.
  - Bo wszystko musi być perfecto! I tyle. Takie jest moje zdanie.
  - I tak uważam, że jesteś straszna. A zarazem ładna, co jest jeszcze bardziej przerażające. - Dorian udawał, że się wzdrygnął.
  - Dziękuję. - posłała doń niewinny, piękny uśmieszek.
  - No dobra, to gdzie jedziemy? - przerwał im siedzący za kierownicą blondyn. Miała wątpliwości, czy to Jeremy powinien prowadzić, ale wychodziło na to, że tylko on miał prawo jazdy. Boże, miej nas w opiece...
  - Może najepierw kupmy kiełbaski? Potem trzeba kupić jeszcze ziemniaki, rozpałka z resztą też się przyda. I napoje. Czyli... Chyba supermarket. - wzruszyła ramionami.
    Zaparkowali więc przed supermarketem i zaczęli oczyszczać pułki. Kupili dwie wielkie torby kiełbasek, trzy ketchupy i musztardy, pięć bochenków chleba, cztery paczki pianek, pięć kilo ziemniaków, po dwa opakowania plastikowych kubeczków oraz reszty asortymentu (wiadomo, nie są zbyt trwałe), siedem zróżnicowanych napoi, trzy sześciopaki piwa, dwie rozpałki w płynie i co jeszcze im się nawinęło, czyli chipsy, jakieś słodycze etc. Może i było całkiem sporo rzeczy do kupienia, ale ogólnie rzecz biorąc zejdą one pewnie dosyć szybko. Seth wyłożył najwięcej pieniędzy, więc to pewnie za jego zdrowie przede wszystkim wypiją. A przynajmniej tak przypuszczała, znając już poczynania ludzi na imprezach. Żebyście widzieli miny ludzi, a przede wszystkim kasjerki... Tym razem postanowiła jednak nie przejmować się nadludzkimi siłami wilkołaków.
  - Ee... To będzie to wszystko? - wydukała czarnoskóra, grubsza kobieta w okularach, która siedziała za kasą.
  - Tak, wszystko. Jeremy! Chodź tu, będziesz pakował wszystko razem z Dorianem - zawołała jak zwykle nieco zdezorientowanego blondyna, który niespiesznie do nich podszedł. Ludzie ogólnie rzecz biorąc dziwnie na ich trójkę patrzyli, po tym krzyku tym bardziej. Zapłaciła z uprzejmym uśmiechem, na co od razu zatrzymała ją kasjerka.
  - Może zawołać kogoś do pomocy?
  - Nie, nie trzeba. My... Dużo chodzimy na siłownię - odparła z figlarnym uśmiechem, na co Dorian wyszczerzył się głupkowato
  - Ale nie ma problemu...
  - Naprawdę nie trzeba, dziękuję. Jeremy, ty bierzesz sześciopaki... - i zaczęła rozdzielać kto co niesie. Okazało się, że nie mogli się zabrać za jednym razem, więc poszli na dwie tury. I... Tak, nawet dla wilkołaków było to dosyć ciężkie.
    Chwilowo zmęczeni, ale zadowoleni, bo już obkupieni, wracali do domu śpiewając z Dorianem na całe gardło znane piosenki z radia. Jeremy zjeżył się i zaczął mamrotać coś pod nosem, ale kot by się nim przejmował? Z tym miłym akcentem powróciła do domu, by się przebrać i ogólnie uszykować. Założyła szare rurki, obszerny, czarny T-shirt z jakimiś nadrukami, grubą bluzę i oczywiście czarny płaszczyk. Też sobie wybrali czas na ognisko, prawda? Do tego wszystkiego granatowe, przyozdobione czerwonymi wisienkami i żółtymi sznurówkami z równie żółtą podeszwą. Cóż, ciężko jest je w sumie opisać. Wyszła szybko z domu, rzucając jedynie, że idzie "na to ognisko" i wróci późno, żeby na nią nie czekali.
    Zamiast do leśniczówki, wstawiła się od razu na miejsce ogniska. Była to wszystkim dobrze znana przestrzeń zarówno przy ścianie lasu, jak i kilka metrów od jeziora. Każdy to miejsce znał i to właśnie tutaj najczęściej organizowane były wszelkie ogniska czy imprezy. Chłopcy przywitali ją radośnie. Właśnie układali drewno w równą piramidkę. Ognisko miało być naprawdę wielkie. Niedługo potem pojawił się Nick, a jeszcze za jakiś czas Matt i Sara. Meg od razu straciła tą żywiołowość i głupi uśmiech z twarzy. Naprawdę bała się, co dziewczyna powie na te wszystkie rewelacje. Nicholas objął ją w pasie i uśmiechnął się w taki sposób, że od razu poprawił jej się humor. Wszyscy rozsiedli się na przywleczonych wiele lat wcześniej pniach. Spojrzała na Matta wyczekująco. Osobiście uważała, że należy zrobić to jak najszybciej.
  - Wiesz Saro... My wszyscy musimy ci coś powiedzieć - odezwał się niezbyt chętnie i nieco z przestrachem Matt. Dziewczyna spojrzała po poważnych, ale nadal przyjaznych minach wszystkich z konsternacją.
  - Tak? O co chodzi?
  - Bo widzisz... My... Nie jesteśmy ludźmi - wydusił w końcu szatyn. Przytulona do chłopaka Sara chwilę milczała, po czym roześmiała się głośno.
  - Wam się naprawdę nudzi. Prawie się nabrałam...
  - Saro - odezwała się nieco słabo Megan. - To prawda. - przyjaciółka spojrzała nań oczami wielkimi niczym spodki. Cmoknęła w policzek Nick'a, szepcząc mu do ucha. - Trzymaj ją jakby co. - po czym dodała głośno. - Chodźcie, pokażemy jej.
    Cała sfora udała się w zarośla, by tam móc spokojnie się przebrać i przemienić. Jak zwykle, to jej zajęło to najwięcej czasu. Wyszli mniej więcej równocześnie. Każdy z nich czuł bijące od dziewczyny niedowierzenie, a później nawet strach. Megan zauważyła, jak Nick dyskretnie podkrada się za ciemną blondynkę. Jej przyjaciółka jakby się zawiesiła. Wydała z siebie stłumiony jęk i poruszyła niespokojnie, przez co Nicholas usiadł tuż przy niej, mówiąc cicho uspakajające słowa. A mówił to z takim przekonaniem, że nawet sama Meg się uspokoiła. Nagle dziewczyna wskazała palcem na białego wilka, który zdziwiony zastrzygł uszami.
  - To... Moja Biały Wilk... I... Megan?! - o ile to było możliwe, jej oczy jeszcze szerzej się otworzyły. Wilczyca wywaliła na bok różowy język, patrząc na Sarę z rozbawieniem. - Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś?! - każdy z wilków skrzywił się z powodu głośnych słów niebieskookiej, jak to zrobił Nick, albo pisnął, jak to zrobiła Megan.
  - Emm... Saro, możesz mówić nieco ciszej? Mamy znacznie lepszy i dosyć wrażliwy słuch...
  - Zaraz, zaraz - mamy? Ty też jesteś wilkiem? - spojrzała na niego z dziwną miną. Jednak była mądrzejsza niż myślałam. Za tę myśl usłyszała wściekły warkot Matta.
  No co? Ja stwierdzam fakt - odparła luźno. - Poza tym nie warcz, bo się przestraszy.
  - Nie, ja nie jestem wilkołakiem. Jestem... Zmiennokształtnym. Zmieniam się w psa dingo.
  - Och... Ale ja chyba jestem człowiekiem? - dziewczyna zrobiła tak głupią minę, że każdy roześmiał się tak, jak mógł.
  - Nie, raczej nie.
  - O. To dobrze. Hmm... To już wiem, że ty jesteś Megan. - wskazała na białą wilczycę. - Ee... Ty jesteś Reid, poznaję po oczach - stwierdziła, pokazując na wilczura z kolorowymi oczami. Potem spojrzała na szarego wilka, którym był zastępca Alfy. - Matt...? To... Ty? - wilczur podczołgał się do dziewczyny cicho piszcząc i machając ogonem. - Znowu poznałam po oczach. - uśmiechnęła się uradowana. - Niestety reszty już nie wiem... Musicie mnie olśnić.
  - Seth, Dorian, Jeremy i Charlie. - Nich wskazał kolejno basiory, które na potwierdzenie jego słów machały ogonami lub unosiły fafle w uśmiechu. No, może poza Charlie'em, ale u niego wystarczył wymowny wzrok.
    Wszyscy odwrócili się, by na nowo zniknąć w krzakach i wrócić do ludzkiej postaci. No, prawie wszyscy, gdyż Matt podbiegł do dziewczyny i polizał ją wielkim językiem po twarzy, na co odpowiedziała chichotem. Megan patrzyła na ten obrazek z leciutkim uśmiechem. Potem niespiesznie zmyła się do owych zarośli. Przemieniła się, ubrała i przeczesała ręką włosy, które i tak zdążyły już się spuszyć i rozczochrać. No cóż, taki los wilczyc... Wtuliła się w ramię Nick'a z błogim uśmiechem, przymykając lekko oczy. Zabawne, że tak łatwo poszło.
  - Widzisz? Nie było tak źle - wyszeptał jej nad uchem uśmiechnięty Nicholas. On po prostu czyta mi w myślach!
  - No w sumie... - spojrzała nań z uśmiechem.
  - To co? Zaczynamy melanżyk! - krzyknął uradowany Reid, rozdając każdemu po piwie.
    Piekli kiełbaski, pili i śmieli się w głos. Zachowywali się jak najzwyklejsi w świecie nastolatkowie. Okazało się również, że ktoś przyniósł trzy butelki czegoś mocniejszego. Zeszły oczywiście bardzo szybko, wypite szczególnie przez chłopaków. To znacznie poprawiło im humory. Alkohol powinien szybko wyparować, czego dowiedziała się od jedynie trzeźwego Matta. Charlie stał się wyjątkowo rozgadany, a Jeremy... Filozoficzny. To była wprost straszna zmiana, naprawdę. Ponad to Reid chciał sprawdzić czy potrafi latać, więc ostatecznie skoczył na twarz z pobliskiego drzewa. Dobrze, że złamany nos szybko mu się zrośnie i to Nick mu go nastawił.
    Zadzwoniła do rodziców, by powiedzieć, że nie wróci jednak na noc. Zlecieli do leśniczówki, gdy Sara zaczęła trząść się na poważnie z zimna. Nicholas niestety wrócił do swojego mieszkanie, twierdząc iż "inny drapieżnik w norze wilka to nic dobrego". Szkoda, że się z nim zgadzała... Miała spać w łóżku Jeremy'ego, gdyż ten przemienił się w wilka i jakoś nie zapowiadało się na szybki powrót do wcześniejszej postaci. Może nie zje jej za to, że śpi w jego łóżku? Postanowiła wziąć prysznic. Zebrała swoje rzeczy, weszła do łazienki i długo spryskiwała ciepłymi stróżkami wody. Nagle usłyszała, że ktoś wchodzi do łazienki (zamek był oczywiście popsuty). Zdziwiona wyjrzała zza zasłony prysznica i ujrzała Jeremy'ego w wilczej postaci, który... Pił właśnie wodę z toalety. Dosłownie załamała ręce.
  - Jeremy... Serio? Nie przesadzasz?
    Wilk spojrzał na nią znudzonym, nieco nieprzytomnym wzrokiem po czym niespiesznie wyszedł z łazienki. Dokończyła prędko prysznic, po czym udała się jeszcze do kuchni. Nos już zrósł się w większości Reid'owi i wyglądał tak, jakby nigdy nie był złamany. Ma chłopak szczęście... Po zjedzonej kolacji, pożyczyła wszystkim miłej nocy i udała się do wyznaczonego dlań pokoju. Zastała tam rozwalonego na pościeli wilka. Oj, nie miała zamiaru odpuścić! Był to oczywiście ten sam basior, który złożył jej przemiłą wizytę w łazience. Na przyszłość trzeba zapamiętać, żeby nie podawać Jeremy'emu alkoholu. No, Reid lepiej niech również nie pije. Ustała przed łóżkiem, krzyżując ręce na piersi.
  - Sorry stary, ale ja mam tutaj dzisiaj spać. Dziewczynom się ustępuje, wiesz? Poza tym ty masz futro, więc spadaj na podłogę - wygłosiła swą mowę, lekko przytupując nogą.
    Basior spojrzał na szatynkę takim jak wcześniej, tylko dodatkowo zaspanym wzrokiem po czym ostentacyjnie rozciągnął się na łóżku i z niego zeskoczył. Ułożył się tuż przy nogach. Zdziwiło ją to, że tak szybko się zgodził. Ogółem nie przepadała za alkoholem, a raczej "urżniętymi" ludźmi (lub nie), więc dzisiaj do miłych nie należała. Ułożyła się wygodnie, zamknęła wymęczona oczy i... Usłyszała głośne chrapanie. Rzuciła szybkie spojrzenie na podłogę. Nie no, nie dość, że śpi mi pod nogami, to jeszcze chrapie! Fuknęła coś pod nosem, wgapiając się w sufit. Ostatecznie jednak i tak zasnęła zmożona długim, ciężkim dniem.


    Obudziła się i mocno wyciągnęła na łóżku. Nieco szumiało jej w głowie, ale ogólnie samopoczucie było w jak najlepszym porządku. Nie musiała już niczego udawać przed Sarą, spędziła wspaniały wieczór w większości z Nicholasem... No cóż, ona widziała same pozytywy. Spojrzała w dół i cicho pisnęła. Jeremy wrócił do swej ludzkiej postaci, a owszem, ale chyba przez sen, gdyż nadal był nagi. I to nie koniec... Zrzuciła nań kołdrę, szybko wybiegając z pokoju. Nie, nie. Taki widok raczej się jej nie marzył, naprawdę. W leśniczówce był już spory ruch, a przy kuchennym stole zastała Alfę stada, Reid'a, Matta i Sarę, którzy konsumowali śniadanie, oczywiście rozmawiając. Przywitała się z nimi, wyciągając z lodówki coś dla siebie.
  - I jak tam noc? - zapytał Matt uprzejmie.
  - Noc nawet dobrze, tylko Jeremy chrapie. Aczkolwiek poranek... Brr. - przeszedł ją zimny dreszcz. - A u was?
  - Jak najlepiej! - zawołała uradowana Sara.
  - Ej, bo się zacznę bać... Cholera, a ja całe życie pilnowałam twojego dziewictwa. - pokręciła żartobliwie głową, po czym znowu nadgryzła jabłko i wsypała płatki do jednej z czystych miseczek.
  - No wiesz... - naburmuszyła się dziewczyna. Matt się speszył, mimo, że wiedział, iż wilkołaczyca żartuje.
  - Dobra, dobra. Wiesz Reid, dziwne, że twój nos został nienaruszony - stwierdziła, maszcząc przy tym swój własny.
  - Taak, też się zdziwiłem. Za to ten lot z drzewa i jego mina po wstaniu - bezcenne - rzucił poważnie Seth, na co wszyscy zareagowali głosnym śmiechem.
  - Oj, no weźcie! - fuknął blondas, na co znowu odezwała się Meg.
  - Spokojnie, może kiedyś nauczysz się latać.
  - Co jest ludzie? - wybełkotał wchodzący do pokoju Jeremy, pocierając twarz. Ubrany był w same bokserki. Megan spojrzała nań wrogo.
  - Ty wiesz co? Ja mam nadzieję, że te zmazy nocne* to nie były na mój temat.
  - Chciałabyś - odparł poważnie chłopak, po czym zaczął grzebać w lodówce.
  - Wiecie co... Nie chce znać szczegółów... - mruknął Seth, na co wyrwał się szybko Reid.
  - A ja i owszem!
  - Oj, zamknij się blondas - rzuciła szatynka, dając koledze pstryczka w nos.
    Poranek był raczej przyjemny, jak widać. Zaszła szybko do domu, bo ogólnie pokazać się rodzicom oraz przebrać. Znowu coś zjadła, po czym wybiegła szybko na zewnątrz. Mieli całą sforą pobiegac po lesie, a że tego typu eskapady każdy lubił, to powszechnie wiadomo. Już niebawem, bo raptem za tydzień miała być pełnia. Wspaniałe przygotowanie przed tym pięknym okresem. Tak jak kiedyś, przeszedł ją po kręgosłupie przyjemny dreszcz. Wilkołaki już na tydzień przed ukazaniem się na niebie okrągłej tarczy stają się niespokojne. Jej pierwsza pełnia była niestety zakłócona, ale może tym razem wszystko pójdzie tak, jak powinno. Bała się jedynie tego bólu...
    Do leśniczówki dotarła szybko. Po harcach zamierzała spotkać się oczywiście z nikim innym, jak Nicholasem. Domagała się tego zarówno ona, jak i brat, a może siostra, wilk. Przemienili się jak zwykle jeszcze w leśniczówce. Raczej nikt ich nie okradnie, jeśli zostawią drzwi otwarte. Swoją drogą i tak to wyczują, także niczym nie ryzykowali. Zaczęli biegać po lesie, ścigać się, rozmawiać, śmiać i dosłownie bawić. Niczym robiłby to mały szczeniak ze swym równieśnikiem. Nawet nie macie pojęcia, ile coś takiego dostarcza radości! Właśnie całą grupą się ścigali, była gdzieś trzecia, gdy cała grupa wyczuła nowego drapieżnika. Wszyscy gwałtownie zahamowali.
  Wilkołak - rzucił krótko Reid, chociaż każdy już to zauważył.
  Tak, ale... Ten zapach jest jakiś... Znajomy. Chodźcie - zarządził Seth, truchtając w odpowiednim kierunku.
    Już niedługo potem cała wataha widziała przybysza. Był to rdzawy wilk, rozszarpujący królika. Megan skrzywiła się na ten widok. Sama zapewne również będzie polować, ale w czasie pełni. A przynajmniej tak jej się wydawało. Rudy basior był jednak nieco inny niż zwykłe wilkołaki, chociaż z pewnością nim był. Był jedynie trochę większy od zwykłego wilka, był jakby bardziej proporcjonalnie zbudowany. Czyżby Szlachetny? - przeleciało jej przez myśl, na co usłyszała potwierdzający pomruk. Wszyscy stali w miejscu. Jej obserwacje zajęły jakieś trzy sekundy. Rudy po tym czasie niespiesznie podniósł łeb, patrząc na wszystkich bursztynowymi oczami, które po chwili zmieniły kolor na gorzką czekoladę. Seth, stojący na czele grupy, przemienił się w człowieka i w końcu cicho odezwał, głosem z mieszaniną radości, nadziei i wahania:
  - Michael?


                                         ______________________________



* - taak, to wszystko wina biologii. Na ostatniej lekcji nauczycielka kazała mi o tym powiedzieć (i jak ja miałam to niby opisać?), a tutaj nie mogłam się powstrzymać, by tego nie napisać... Coś ostatnio głupie słówka się mnie łapią.


    No, nareszcie napisałam ten rozdział. Pisałam, pisałam i dopisać nie mogłam... Końcówka nie wszyła trochę tak jak chciałam, ale jakoś nie miałam pomysłu,jak to lepiej zrobić. Drodzy Czytelnicy, mam do Was prośbę - każdy, kto czyta tego bloga, niech zostawi komentarz. Jestem ciekawa, ile osób to czyta. ;)  Można zostawić komentarz jako "Anonimowy" i wtedy tylko spisać kod z obrazka. Pozdrawiam wszystkich gorąco.

20 komentarzy:

  1. Miodzio *.* Tylko jak dla mnie to z Sarą poszło trochę zbyt szybko x)
    Czekam na kolejne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział mi się strasznie podoba ;]
    Jednak jak dla mnie - trochę za szybko Sara przyjęła fakt, że są wilkołakami. Na jej miejscu chyba bym uciekła ;D

    Poza tym..
    Megan ma wielkie szczęście, że znalazła sobie tego jedynego partnera, na którym zawsze może polegać ^^ [ciągle go jej zazdroszczę XD]

    Nadal uważam, że doskonale opisujesz ich kontakty i różne sceny. Masz do tego talent i mam nadzieję, że z niego nie zrezygnujesz ;)
    Zaczynam Ci go normalnie zazdrościć ;D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy ja wiem, czy taki talent... Niektóre sytuacje z opisu fakt, mi również się podobają, ale inne to po prostu... -'
    W każdym bądź razie bardzo dziękuję. Ech, chłonę komplementy jak gąbka. ;P A takim Nickiem również bym nie pogardziła...
    Ogólnie Sara to taki trochę pustawy człowiek, ona miała być taka od początku. Może rzeczywiście wyszło to wszystko nieco za szybko, ale to jednak opowiadanie i myślę, że nie było po co tego wszystkiego przedłużać. A tak jak mówiłam, nasza Sara jest, jaka jest. Taka najbardziej typowa ze wszystkich nastolatka, którą można spotkać w XXI, a ja mam niestety z takimi styczność. ;)
    Bardzo dziękuję za komentarze i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również czytam, ale wolę anonimowo. ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście, nie ma problemu. Po prostu jestem ciekawskim stworzeniem i chciałam wiedzieć ile mniej więcej chociaż osób to czyta, nawet anonimowo. ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaciekawił mnie ten Michael. W rozdziale dużo sfory, a to świetnie, bo bardzo ich lubię. ;d
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nareszcie miałam okazje nadrobić i przeczytać notki.
    Dobry rozdział, przyjemnie mi się go czytało :)
    Ahh. i jak zwykle marzę o Nicku *_*

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieję, że niedługo dodasz nowy rozdział i dowiemy się czegoś więcej o 'nowym' wilku ^^ Zainteresował mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witajcie Kochani, mam (chyba) raczej smutną wiadomość. W tym tygodniu nie będzie nowego rozdziału, nie dam rady go napisać. A raczej już nie dałam. Ogólnie będzie w nim trochę wątków i muszę umiejętnie go napisać. W sumie ten też nie wyszedł do końca tak jak chciałam, ale był po części pisany "na żywca", więc nie wyszedł znowu aż tak tragicznie. No, ale bez gadania. W następnym tygodniu znajdziecie tu nowy rozdział, mam nadzieję. :)
    A tak na marginesie - nie toleruję spamu, lecz jeżeli ktoś zareklamuje swój blog uwzględniając chociażby sam wygląd mojego bloga (jest jaki jest, no ale), nie będę miała zastrzeżeń. Podawajcie również swoje, bo zapewne całkiem chętnie je przeczytam. Rozumiem, że każdy chce się zareklamować, ale nieco nietaktowne jest pisanie jedynie o swoim blogu, gdyż to nie jest żadna toplista czy coś. Także byłabym wdzięczna za unikanie takiego "typowego" spamu.
    Pozdrawiam gorąco. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. ja czytam...jest boskie ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział super! Sorry, że wcześniej nie skomentowałam, ale nie miałam już czasu. A Sara troszeczkę za szybko im uwierzyła, itp. Ale po za tym pięknie.
    I moim zdaniem, Twoje opowiadanie czyta dużo osób, tyle tylko, że większości nie chce się zostawiać komentarza. Czekam na nn! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hello, strasznie się spóźniłam..
    A tak wg to myślę ze Sara sama w to jeszcze nie wierzy, nie dociera to do niej wiec taka jej reakcja. Dopiero później zacznie lamentować wypytywać itp.
    Notka genialna z niecierpliwością czekam na kolejna.
    Figa.

    OdpowiedzUsuń
  13. Super, już nie mogę się doczekać następnej części!

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja znowu to samo, ech... Otóż kolejna niezbyt ciekawa wiadomość, a mianowicie - brak rozdziału. Jestem zła na samą siebie, ale niestety nie dałam rady go napisać. Miałam tak wielki odpływ weny, ze nawet na forum nie potrafiłam sklecić posta, a co dopiero mowa o rozdziale opowiadania... Także zostanie on dodany w tygodniu lub dopiero piątek-sobota, tak jak zwykle; a przynajmniej mam nadzieję, że coś już wybazgrzę. Naprawdę bardzo, bardzo mi przykro, ale nie miałam na to wpływu.
    Po raz n-ty przepraszam i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Podoba mi się to jak piszesz :) Świetnie Ci to wychodzi.

    OdpowiedzUsuń
  16. Od około 2 tygodni wchodzę na twojego bloga,dzięki top liście: ,,opowiadań fantasy".Podoba mi się twoje opowiadanie,
    czekam na kolejne części! Tylko dodaj je szybko, bo się zanudzę ;) Pracuj nad stylem opowiadania(choć teraz jest dobry). Nowy wilk, uu zaczęło się dziać-chce abyś szokowała czytelników. ;D
    Pozdrawiam Meandella

    OdpowiedzUsuń
  17. Hejo..! Chciałam Ci powiedzieć, że nominowałam Cię do ...
    Hejo..! Chciałam Ci powiedzieć, że nominowałam Cię do wspólnej zabawy, a mianowicie One Lovely Blog Award. Więcej informacji na stronie : http://love-in-werewolf.blog.onet.pl/One-Lovely-Blog-Award,2,ID435525205,n..
    Zapraszam do wspólnej zabawy..;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetne opowiadanie;-)

    OdpowiedzUsuń