piątek, 25 lutego 2011

Rozdział XIII.

    Wstała strasznie zmęczona. Sen miała niespokojny przez cała noc, a rano powitały ją sińce pod oczami. Niczym u... Wampira. Brr. To powiedzenie ma teraz całkiem nowe znaczenie. Przed lustrem zamaskowała jako tako owe sińce, ludzie pewnie nie zwrócą na to uwagi. Przywdziała zwykłe, szare rurki, czarną bluzkę i jasno-szara, rozpinana bluzę z dosyć grubego materiału. Powłócząc nogami doszła do budynku, często tak znienawidzonego przez młodzież. Powitała ją jak zwykle Sara, z którą poszła na pierwszą lekcję.
    Budziła się przez praktycznie trzy godziny. Na lunchu było z nią już znacznie lepiej. Nawet Sara zauważyła, że jej przyjaciółka jest przemęczona. Zjadła nieco mniej niż normalnie i obecnie grzebała widelcem w sałatce. Śnięta przyglądałam się zawartości plastikowej miski, podczas gdy inni śmieli się i dyskutowali. Nawet Naomi się odzywała! Swoją droga potrafiła być miła, jeżeli chciała.
  - Meg, na pewno chcesz iść również dzisiaj na tropieniem? -zapytał Seth na tyle cicho, by Sara tego nie dosłyszała.
  - Co? A, tak. Jasne. Miałam po prostu słabą noc... - mruknęła pod nosem.
  - Wiesz, jak coś to możesz dzisiaj odpocząć... - nalegał chłopak.
  - Nie, nie. Spokojnie, nie zasłabnę. - uśmiechnęła się doń lekko. Dopiero teraz zauważyła, że Sara wpatruje się w nich podejrzliwie. Meg wzniosła oczy ku niebu.
  - Nie przesadzaj. - wywróciła oczami.
  - Ale o co chodzi? - zapytał jak zwykle ogłupiały Reid. Reszta się skapnęła, ale on był zbyt oporny na jakiekolwiek myślenie.
  - Boże, używasz ty czasem mózgu? - żachnęła się Naomi.
  - Tylko w ostateczności! - odpowiedział niemalże dumnie blondas. Wszyscy obecni przy stoliku dosłownie załamali ręce.  - No co? Nie można się przemęczać.
  - Zgadza się. Twój umysł mógłby tego nie wytrzymać. - mruknął Charlie, który wcześniej przyglądał się całej tej sytuacji z dystansem.
  - E, Ponurak! Ty się lepiej nie wypowiadaj! - odpyskował na nowo blondyn.
  - Lepszy ponurak niż idiota - stwierdził brunet z krzywym uśmiechem, zerkając na chłopaka z ukosa.
  - Dobra, uspokójcie się. Zaraz dzwonek, wiecie? - przerwała Megan wpatrując się w tym czasie w zegar o białym obramowaniu.
  - A, no. Co macie? - na nowo podjął Reid.
    Zebrali się dosyć szybko i ruszyli na lekcje. Szczerze mówiąc Megan nie czuła się przez ten czas najlepiej. Siedziała na lekcji przymulona, po czym jak na złość rozbolała ją głowa. Westchnęła. Nie chciała tego robić, ale ludzie bardzo lubią krzyczeć co wcale jej nie pomagało. Poprosiła o możliwość wyjścia do pielęgniarki. Nauczyciel zmierzył ją dokładnym wzrokiem po czym skinął głową, że się zgadza. Naprawdę musiała wyglądać nie najlepiej. Idąc do pielęgniarki wpadła na kogoś - a jakże.
  - Jak wilkołak może na kogoś wpaść? - zaczął uszczypliwie Nicholas. Jeszcze trochę i zrobię mu krzywdę, obiecuję...
  - Wiesz, nie czuję się najlepiej i właśnie zmierzam do pielęgniarki, więc pozwól, że... - wyminęła go i przeszła dalej.
  - Ty naprawdę jesteś dziwna. Jak wilkołak może zachorować? - prychnął chłopak.
  - Jestem przemęczona, Nick. Tylko przemęczona - odparła lekko zirytowana po czym odwróciła się na piecie i ruszyła do owej pielęgniarki. Ciekawe po co szwęda się Nick... Weszła cicho do gabinetu, uprzednio pukając.
  - Dzień dobry.
  - Dzień dobry Megan, co cię do mnie sprowadza? - zapytała uśmiechnięta starsza pani w stroju pielęgniarki. W pomieszczeniu znajdowała się również dyrektorka, pijąca popołudniowa kawę. Z resztą, ona ciągle ją piła.
  - Chciałabym się zwolnić, proszę pani. Jestem ostatnio strasznie przemęczona i chyba dalsze siedzenie na lekcjach zbytnio mi ani nie pomoże, ani nic z tych rzeczy. Nie potrafię się skupić - odpowiedziała szczerze.
  - A masz dzisiaj jakieś sprawdziany? - tym razem odezwała się dyrektorka. Potrząsnęła przecząco głowa.
  - Dobrze, więc posiedź do końca godziny, a potem idź do domu. Zwolnię cię.
  - Bardzo dziękuję, do widzenia. - poszło nawet szybko, pomyślała wychodząc z gabinetu.
    Wróciła na lekcje i usiadła na wcześniejszym miejscu. Nawet ominie ją lekcja na której siedzi z Nickiem (wspominała o tym? Nie? To teraz już wiecie) plus W-F, który również mają razem. Tylko czemu zrobiło jej się tak smutnawo...? Cholera, za dużo o nim myśli. Inne dziewczyny ciągle się do niego kleją. A jakby je tak... Potrząsnęła na boki głowa, by odgonić te myśli. Ludzie - za tego idiotę Nicholasa?! Reid spojrzał na nią pytająco z innej ławki. Posłała mu jedynie blady uśmiech. Po skończonej lekcji złapała i tak czekającego na nią blondyna.
  - Zwalniam się teraz, ale przyjdę na patrol. Może być trochę wcześniej? Muszę się w końcu wyspać. - skrzywiła się niezadowolona.
  - Ale wcale nie musisz... - zaczął Reid, na co od razu mu przerwała.
  - Ale chce. To przekażesz to Sethowi? Będę wdzięczna.
  - Jasne. To na razie. - przytuliła go lekko na pożegnanie. Ostatnio coraz częściej u nich takie gesty. Cholera, wilkołaki, które się do siebie tulą... To tylko u nich.
    Szybko zarzuciła na siebie ubranie i wyszła ze szkoły. Zaczął padać pierwszy, lekki śnieg. Nie ma to jak szczęście. Swoją droga to się trochę spóźnił... Ruszyła w kierunku domu. Jenny powinna być jeszcze w szpitalu, wiec nie ma problemu. Potem i tak powie, że się zwolniła, ale nie będzie w takim stanie. No cóż, o lustro zahaczyła...
    Pierwsze co zrobiła po przyjściu do domu to uszykowanie sobie jedzenia. Wzięła talerz z górą tostów i usiadła z nim przed telewizorem. Nie minęło piętnaście minut, a tostów zabrakło. Wyłączyła telewizor. Przywykła do dźwięku samochodów i już ją w nocy nie budziły. Zasnęła zwinięta w kłębek na kanapie. Nie śniło jej się absolutnie nic, a nawet patrząc na zegarek nie wiedziała ile tak właściwie spała. Miała jedynie pewność, że ojciec wróci niedługo z pracy.
    Tak, zgadza się. Rodzice pogodzili się i stwierdzili, że sprzedadzą tamte mieszkanie. Ale jeśli znowu się rozstaną - chociaż wolałaby tego uniknąć - to po pierwsze pęknie jej serce, a po drugie ojciec zostanie bez dachu nad głową. Ale ona już tam nie wnika. Mieszkają wspólnie, jak rodzina już jakiś czas, ale były mąż Jenny ma to do siebie, że niby jest, ale jakby go nie było. Tylko filmy ma teraz z kim oglądać, chociaż obecnie rzadko bywa w domu. No cóż, takim urokiem jest córka-wilkołak. Trzeba z tym żyć.
    Zwlekła się niechętnie z kanapy po kilku minutach. Na nowo zjadła czy raczej pożarła pół pudełka "ptasiego mleczka" i powędrowała na górę. Zdążyła usiąść bezradnie na łóżku i zastanawiać się co ma robić, kiedy odezwał się jej telefon. Otworzyła kopertę z tekstem: "Za pół godziny patrol, Seth". No i ma zajęcie. Odświeżyła się, przebrała w coś bardziej praktycznego do rozbierania (Boże, jak to brzmi...) i ruszyła ku drzwiom. Po drodze zostawiła karteczkę na lodówce o treści: "Jestem u kolegów. Przepraszm, że tak nagle. Megan." Taa... Ciekawe czy jej ojciec chociaż to przeczyta. Wyszła z domu.
    W starej leśniczówce jak zwykle światła były zaświecone w każdym pokoju, chociaż wilkołaki na dobrą sprawę tego nie potrzebują. Doskonale widza w ciemnościach. A tak w ogóle, to ciekawe, jak tą leśniczówkę dostali... Nie spieszyła się z dojściem do drzwi. Każdy wiedział o jej przybyciu, a Megan mogła zaciągnąć się dokładnie powietrzem. Czuć było rzecz jasna wilkołaki, las oraz ogólnie noc. Jakieś drobniejsze zwierzęta czaiły się w zaroślach, wydając ciche odgłosy ucieczki po wykryciu drapieżnika poza norą, tym razem drewnianym domkiem. Weszła do środka.
  - ... mów nam od razu, jak coś znajdziesz. I nie oddalaj się zbytnio - tłumaczył Seth wyraźnie znudzonej Naomi. Dziewczyna stała z założonymi rękami.
  - Jasne. Już skończyłeś? Więc pozwól, że sobie wyjdę...
  - Łap. - chłopak rzucił jej zawiązany na czarnym rzemyku, bursztynowy krzyżyk. Brunetka złapała go i przeszła obok Megan przy okazji rzucając blondynce przeciągłe spojrzenie. Nie była dla niej przychylna, ale mniej cierpka niż zwykle.
  - Megan! Cześć! - zawołał uradowany Reid. Kurde, ten to się ze wszystkiego cieszy.
  - Cześć. To co, idziemy? - spytała uśmiechnięta.
  - A nie wolałabyś... - zaczął Seth, jednak mu przerwała.
  - Nie. Wypoczęłam dzisiaj, zregenerowałam siły, nie wiem, co tak mnie osłabiło. To idziecie czy nie?
  - Idziemy, idziemy. Romeo, ty też? - rzucił Reid do Matta.
  - Nie, zostanę i będę się szykować. Ale wam życzę udanych poszukiwań - odpowiedział z uśmiechem Matt. No tak, miał dzisiaj randkę z Sarą...
  - Dobra. Więc ja zajmuję łazienkę. - i już jej nie było. Wyszła z niedużego pomieszczenia jako wielka, biała wilczyca. Reszta również już czekała.
    Wyszli dogryzając sobie jak to w ich zwariowanej grupce bywa. Przeleciała wzrokiem po wilkach Chyba jedynie głupi pomyliłby je ze zwykłymi stworzeniami o wdzięcznej, łacińskiej nazwie canis lupus. Maszerowali raźno na poszukiwania kolejnych tropów. I każdy przy niej oczywiście skakał, pytając czy się dobrze czuje i takie tam. Obrzuciła wszystkich mrożącym spojrzeniem.
  Jak nie przestaniecie przy mnie skakać to zobaczycie gniew wilczycy - warknęła zdenerwowana. Spotkało się to w większości ze śmiechem aniżeli strachem. No cóż... Przynajmniej Naomi milczała. W sumie ona chyba nigdy się nie odzywała.
    Doszli do jakiegoś terenu nad jeziorem. Seth wyznaczył obszar do przeszukania, po czym jak zwykle ustawili się w rządku, by przeczesać dokładnie leśną ściółkę. Poszukiwania były tym bardziej trudne, bo była zima, a co za tym idzie - padał śnieg. Mógł przez to zamaskować wiele tropów oraz zniszczyć te, które w jakiś sposób nie zostały zatarte. Z drugiej strony mogą zostać ślady na śniegu... Taa, chyba to już zbyt naiwne myślenie. Westchnęła i skupiła się na dalszym węszeniu. Szczerze powiedziawszy całkiem przypadło jej to do gustu, chociaż szkoda, że musiała się tak nad tym skupiać. Innym przychodziło to dużo łatwiej. Czy jej się zdawało, czy Seth drgnął, gdy o tym pomyślała?
  Czekajcie, coś chyba mam - mruknął Charlie, ryjąc nosem w ziemi. Odgarnął łapą kilka starych liści. Wyłapała z jego umysłu zapach, a także malutkie, czerwone plamki na liściach. Krew...
  To... To wampira?
- spytała niepewnie Megan.
  Nie, człowieka. Pewnie kogoś dorwał...
  I psa
- dorzucił Charlie.
  Psa? - spytał zdziwiony Seth. Zaciągnął się tuż przy zakrwawionych liściach. - Fakt... Jest pies. Pewnie ktoś wybył na spacer... Czekajcie, kto ostatnio zniknął?
  Niejaka Doris Longoria. Włoszka czy co tam...
- mruknął brunatny wilk.
  Doris? Miejska krawcowa, ma Shih Tzu - podsunęła Megan, wyobrażając sobie wspomnianą kobietę.
  A raczej miała. Wątpię, żeby przeżył - stwierdził beztrosko Reid. Zawarczała nań cicho. - No co? Taka prawda. Raczej wątpię, żeby zostawił cokolwiek przy życiu...
  A gdzie zostawia ciała?
- wpadło jej niespodziewanie na myśl. To było okropne.
  Nie wiem, może nawet w lesie. Chce, żeby zwierzęta je dokończyły... Szukajcie dalej. Może jeszcze na coś trafimy.
    Po dalszych, nieudolnych poszukiwaniach odpuścili. Oczywiście niczego nie znaleźli. Już w ludzkiej formie, została odprowadzona pod same drzwi - przy okazji zwróciła Charlie'emu pożyczoną kiedyś książkę. Taak, zapomniała o niej. Wieczór minął jej... Jak minął, czyli w sumie na niczym specjalnym. Jedzenie, oglądanie telewizji, jedzenie, czytanie książek, jedzenie, uczenie się i jedzenie. Dobrze po dziesiątej zadzwoniła do niej Sara, opowiadając o horrorze w kinie, kiedy to tuliła się do Matta (bynajmniej nie ze strachu) oraz romantycznej kolacji. A dokładniej zaproszeniu do kawiarni, ale mniejsza o to. Klepała tak dłuższy czas, aż ta święta kobieta, jej matka, powiedziała, żeby jeszcze zajęła się lekcjami. Dzięki Bogu, bo już rozbolało ją ucho.
    Przy okazji usłyszała, że przyszła Jenny. Kiedy kobieta się kładła, zapukała cicho do jej sypialni. Meg wygrzebała w niedużej szkatułce srebrny krzyżyk. Musiała jakoś chronić najbliższych, to chyba logiczne. Założyła go matce na szyję, ukradkiem wąchając. Tak, miał w sobie sporo srebra. I o to chodzi. Tak swoją drogą kochała wprost swe nowe zdolności - znacznie łatwiej z nimi żyć. Już wcześniej opracowała małą formułkę.
  - Kochanie, nie rozumiem... Po co mi to? - spytała zdezorientowana Jenny, przyglądając się niedużej zawieszce.
  - Żeby cię chronił.
  - Ale.. Chyba nie wiem, do czego zmierzasz.
  - Po prostu... Nie zdejmuj go. Zaufaj mi. I nie zapraszaj nikogo tak otwarcie do domu. Wiem, że brzmi to idiotycznie, ale... Po prostu mnie wysłuchaj. I nie wracaj zbyt późno z pracy, jeśli jest to możliwe.
  - No... No dobrze, jeśli dzięki temu nie będziesz się martwić... - zgodziła się z lekkim wahaniem Jenny. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi.
  - Dzięki, mamo. Wiem, jak to brzmi, ale... Po prostu dziękuję.
  - Nie ma sprawy. A teraz pozwól, że...
  - Jasne, śpij. Dobranoc. - kobieta spojrzała znacząco na łóżko.
  - Dobranoc.
    Wróciła do swojego pokoju, by niedługo potem legnąć na łóżku. Dla osoby postronnej pewnie zachowywałaby się dziwnie, jednak ona doskonale wiedziała, co robi. Chroni swoich bliskich. Chroni jak tylko może. Oby i oni się trochę postarali, bo ona już o tego wampira zadba. Nawet nie znają jego imienia, nazwiska... Z resztą, zło nie ma nazwy. A nawet jeśli, to zgubiła się ona pośród tysiąca innych przydomków. Już niedługo, temu bezimiennemu złu, które tak ją przeraża, osobiście rozpruje gardło.


                                                                   ***


    Następny dzień okazał się wyjątkowo mokry. I błotnisty. Nawet idąc ulicą raz po raz wchodziła w niezbyt czyste kałuże, a do tego nie miała kaptura, pod którym mogłaby skryć głowę, gdy niespodziewanie się rozpadało. Świetnie. Doszła do szkoły cała przemoczona. Nie ma to jak deszcz ze śniegiem w listopadzie, kiedy to przy okazji topnieje wcześniejszy śnieg. Taak, super. Siedziała na lekcjach niezbyt zadowolona, ale przynajmniej przytomna. Przy okazji Sara opowiadała o randce. Co jeszcze...?
    Lunch minął jak zwykle przyjemnie, nawet ona nieco się rozluźniła. Chociaż śmieli się także z niej, jaka to jest niezapobiegliwa, ale zaraz Naomi zaczęła jeździć po Reidzie, więc mieli lepszy obiekt drwin. Chyba jednak polubi Naomi, mimo, że jest nieco wredna. Z naciskiem na "nieco", ale w sumie kiedy wczuła się w jej wcześniejszą sytuację, to wcale jej to nie dziwiło. Jedyna wilczyca w sforze, a w dodatku przy młodych wilczkach... Nie, nie, nic przyjemnego. Na francuskim siedziała z Nicholasem (czy zawsze to ona musi mieć wolne miejsce w ławce?!), także wchodząc do klasy wzięła głęboki oddech i podeszła do ławki, gdzie już siedział brunet. Obecnie się rozpakowywał.
  - Cześć - wymamrotała, siląc się na uprzejmość. W odpowiedzi tylko coś odburknął.
    Ha! Czyli jednak miała mieć spokój. Najwidoczniej dzisiaj Nick nie miał dobrego humoru, więc się zbytnio nie odzywał. I bardzo dobrze. Od razu wiedziała, że to jest jakiś mruk. W ogóle dowiedziała się od Setha, że spotkał naszego dingo w lesie i mimo ogólnej niechęci pozwolił mu zostać. No tak, bo w końcu drugi drapieżnik i takie tam... Mniejsza o to. Jakoś w połowie lekcji, gdy ona zaciekle notowała to, co mówi nauczycielka, chłopak pochylił się ku niej.
  - Jak idą poszukiwania wampira? - mruknął na tyle cicho, by tylko ona to słyszała.
  - Skąd wiesz? - dopytała zdziwiona, odkładając długopis i spoglądając na chłopaka uważnie.
  - Aż tak źle to ze mną nie jest. Widziałem go raz w mieście, tylko przez chwilę, więc wszystko sobie poukładałem - znowu mruknął. Ale złożył całe zdanie - robi chłopak postępy, nie ma co. Swoją drogą to aż dziw, że w ogóle pierwszy się do niej odezwał.
  - Nie wiesz może, gdzie osiadł czy coś? - zapytała z nadzieją.
  - Nie mam pojęcia, zacierał po sobie zapach, poza tym tylko mi mignął - mruknął pod nosem. Po chwili dodał z satysfakcją. - Czyli zgadłem, że o to chodzi.
  - Wiesz, to nie jest raczej twoja sprawa, ale tak, zgadłeś - stwierdziła, powracając do notowania.
  - Racja, ale jakby co to służę pomocą. - spojrzała na niego nieco zdziwiona. Chłopak w tym czasie wyparł się na krześle i niby to słuchał nauczycielki.
  - Dobrze, zapamiętam... - szepnęła. Nauczycielka zwróciła jej uwagę, wiec zaraz speszona powróciła do pisania.
    Na w-f'ie mieli gimnastykę, co jak zawsze, bardzo jej odpowiadało. Sara za to przez cały czas wzdychała za kotarą, gdy nadbiegał Matt. Jej, chyba naprawdę się zakochała... Z politowaniem poklepała ją po plecach, by po chwili rozejrzeć się, kto tak właściwie gra. Oczywiście wiadomo, kogo szukała - chłopców ze sfory. Grał jak już wiadomo Matt, Seth i Dorian. Cóż, brakowało dwóch, a byłby komplet. Zauważyła również Nicholasa, ale to tak swoją drogą. Posłała chłopakom uśmiech, bo właśnie wszyscy na nią spojrzeli, po czym ulotniła się na swoją część. Swoją drogą powrót do domu do najprzyjemniejszych nie należał...
    Mokra, ale zadowolona, że w końcu posiedzi na kanapie, wróciła do domu. Seth odwołał dzisiaj tropienie. Przecież w taką pogodę to już na pewno niczego nie znajdą. Przynajmniej zaczęło bardziej śnieżyć, aniżeli padał deszcz. To zawsze jakiś plus. Zjadła po czym... No tak, zdrzemnęła się. Ogólnie dzień ten minął jej już stosunkowo szybko. Odrobiła lekcje, pouczyła się, trochę nawet poszperała w internecie o wampirach, a z racji, że dzień był coraz to krótszy, po prostu położyła się spać.


    Kolejny, nudny dzień... Szkoła, szukanie tropów i ot, koniec zabawy. Właśnie siedziała w swoim pokoju pisząc wypracowanie z angielskiego przy szeroko otwartym oknie. Jej rodzice wybrali się na klika dni do rodziny, także pozostała w domu sama. Nagle to poczuła. Rozdzierający ból w piersi, poczucie narastającej pustki. Odejście. Śmierć... Nawet nie myślała, prowadził ją wilk. Gdy odpychała się łapami od framugi otwartego okna spowił ją niebieski blask, który zmienił ciało dziewczyny w porośniętego białym futrem wilka. Biegła ile sił w łapach, nie liczyło się nic: tajemnica, wampir grasujący po mieście, ewentualny spacerowicz. Musiała tam być. Wspomóc watahę. Kto...?
    Wpadła na malutką polanę. Inni już tam byli. Przepchała się między wilkami. Kto? Kto?! Na ziemi, pośród cienkiej warstwy śniegu leżała na boku Naomi. Oddech miała urywany, a w powietrzu unosił się zapach krwi. Z oczu dziewczyny skapnęła niekontrolowana łza bólu. Gardło Naomi było rozszarpane, a bok całkowicie zniszczony, najprawdopodobniej przez srebrny nóż. Nie mógł się zagoić. Nie było ratunku. Ona... Odchodziła. Śpij... - dobiegło ją ciche mruczenie Setha w wilczej mowie. Z nieba zaczęły spadać białe, puszyste płatki śniegu. Czuła, jak płomyk duszy czarnowłosej gaśnie. Ulatnia się i... Znika, gdy dziewczyna tylko zamknęła oczy. Cała wataha poczuła okropną pustkę w środku.
    Wilki uniosły w górę głowy, by zawyć rozpaczliwie. Piękny śpiew niósł ze sobą ogromną dozę bólu, ale także uhonorowanie członka stada, który odszedł. Po porośniętym białą sierścią policzku Megan spływały diamentowe łzy. Jak mogło do tego dojść? Dlaczego? Pytania kotłowały jej się w głowie, gdy wilk wyciszył się, dając dojść człowiekowi do głosu. Wilk chciał pobyć sam, skulony, by opłakać swego pobratymcę. Wyli bardzo długo, po czym spuścili głowy, załzawionymi oczami wpatrując się w ciało dziewczyny.
  Nie! To nie jest możliwe! - wrzasnął po jakimś czasie Reid, szaleńczo szlochając i krzycząc coraz to nowsze wypowiedzi. - Ona tu jest! To tylko jakiś chory sen! Chce się obudzić! Chce się obudzić, jasne?! - krążył po polanie, wydeptując w ziemi kółka. - Przecież to nie jest możliwe, by jej tu nie było! Ten chory skurwiel mi za to zapłaci. Tak, nie uda mu się zwiać! Nie tym razem! A ona wtedy wróci, śmiejąc się ze mnie... Tak, na pewno tak będzie. Wróci i...
  Reid...
- rzucił miękko Seth.
  Przyjdzie potem i będzie ze mnie szydzić, tak jak zwykle! To są po prostu żarty. Nie wierzę w to... To nie jest prawda. To je...
  Reid!
- jasny wilk spojrzał na Alfę. - Ona... Odeszła...
  Ty też bierzesz w tym przedstawieniu udział?!
- wywarczał wściekły.
  Nie. Ona odeszła. Pomścimy ją, obiecuję. - nadal przemawiał łagodnie, chociaż sam odczuwał gorycz i wściekłość. Ogromną chęć zemsty. - Uspokój się. Zemścimy się. Tak, zem...
  Zamknij się!
- zawarczał szaleńczo, szczerząc ku czarnemu basiorowi kły. - Wszyscy się zamknijcie! Zostawcie mnie!!!
    Wilczur rzucił się do ucieczki, przemieniając po drodze w blond chłopaka. Wszyscy odprowadzali go wzrokiem, szczerze współczując. Sami czuli się podobnie, tylko trzymali swoje emocje w ryzach. Nawet gdy blada sylwetka chłopaka zniknęła w głębi lasu, wszyscy jeszcze przez chwilę patrzyli w ślad za nim. Biedny... Tylko dlaczego tak się przejął? Przecież kłócili się, chociaż z pewnością kryła się za tym sympatia. Ale... Żeby aż tak? Parą raczej nie byli, tego była pewna. Tylko...
  Naomi to starsza siostra Reida.
    Spojrzała zszokowana na Setha, który właśnie ją oświecił. Ten wpatrywał się w niepełny księżyc, którego nie przesłaniała dzisiaj nawet jedna chmurka. Było tam widać nawet gwiazdy. Meg szybko przeleciała w myślach większość zachowań tych dwojga. Tak... Zgadzało się. Kłócili się nawet w sposób, który powinien dać jej do myślenia. Chwilami była naprawdę ślepa... Reszta stada wcale się nie odzywała. Poukładała sobie wszystko w głowie i zdobyła na pytanie.
  Nie są do siebie podobni... I... Dlaczego nic o tym nie wiedziałam?
  Mają wspólnego ojca. W sumie nigdy nie rozpowiadali swojego pokrewieństwa, więc mogłaś nie wiedzieć. Więzi krwi u wilków są bardzo mocne. Na razie jednak martwił bym się o Reida... Gdzie on mógł pobiec? Nie świta mi nic charakterystycznego z jego osobą... Poza tym naprawdę z nim źle. Musi chyba ochłonąć...
  Wiem gdzie jest
- powiedziała wadera, doznając nagłego olśnienia. - Pójdę do niego.
  Nie wiem, czy to dobry pomysł...
- skrzywił się Seth.
  Samicy nie skrzywdzi - rzuciła hardo, po czym dodała. - Poza tym nie należy się rozdzielać. Inaczej powybija nas jak muchy, - usłyszała naokoło siebie wściekły warkot. - także lepiej po niego pójdę. Najpierw zajrzę do leśniczówki, a wy... Wy... Nie wiem, nieważne. - westchnęła cicho, po czym puściła się biegiem ku drewnianemu domkowi.
    Ubrana w zapasowe ciuchy, które jak zwykle spoczywały bezpiecznie w leśniczówce, obmyła nieco ubłocone ręce i nogi. Nie miała czasu rozczulać się nad całą resztą. Chwyciła jakieś ubranie chłopaka, po czym szybko ruszyła w tylko sobie znanym kierunku. Tak, ona doskonale wiedziała, gdzie ma iść. Wyszła na skarpę cicho, patrząc na żałośnie zgarbionego, siedzącego doń tyłem chłopaka. Położyła ubrania Reida nieco bliżej niego. Odsunęła się i usiadła na ziemi, odchylając głowę i zamykając oczy.
  - Już wszystko wiem. Przyniosłam ci ubranie, żebyś nie siedział tu tak bez niczego - szeptała spokojnie, chociaż głos delikatnie jej drżał. Człowiek by tego nie wyczuł, jednak wilk - zdecydowanie tak. - Proszę ubierz się w to. Nie wybierałam niczego szczególnego, wzięłam pierwsze lepsze ciuchy...
    Za jakiś czas otworzyła oczy, by spojrzeć na ubranego już chłopaka. Znowu usiadł na samym brzegu skarpy, zwieszając nogi i garbiąc się straszliwie. Podeszła do niego powoli, chociaż przypuszczała, że i tak nic takiego nie zrobi. Nie zaprotestuje. Usiadła obok, patrząc chwilę na ukrytą w dłoniach twarz Reida. Przygarnęła go do siebie, przytulając i lekko kołysząc. Chłopak również ją obiął, po czym zaczął szlochać. Trwali tak dłuższy czas. On, ukrywając twarz w jej włosach, ona, głaszcząc głowę chłopaka i lekko nim kołysząc.
  - Nic już nie będzie takie samo... - szepnął cicho.
  - Nie, nie będzie. Ale ona nie chciałaby, żebyś rozpaczał. Raczej wolałaby, byśmy go dorwali. I żebyś nie popełnił jej błędu... - odpowiedziała i mimo tego, że Reid to niepokorna dusza, była pewna, iż nie popełni błędu siostry. On wygra.


                                                                   ***


    Spała smacznie w łóżku, był gdzieś środek nocy. Usłyszała dziwaczny chrobot. Jej rodzice zostali u rodzin, gdyż nie pozwoliła im przyjechać, a imieniny wujka były w tym roku dosyć huczne, więc pewnie nadal się bawią. Na nowo usłyszała ów dziwaczny, niezbyt przyjemny dla ucha dźwięk. Otworzyła niechętnie oczy. Leżała na boku, więc spokojnie mogła patrzeć w okno. Nic. Może... - nim zdążyła dokończyć swą myśl, na nowo usłyszała ten niepokojący dźwięk. Dochodził chyba znad jej głowy. Przewróciła się na wznak i momentalnie zamarła. Nie zasłoniła rolet...
    Tuż nad jej głową, w oknie dachowym, stał on. Wampir jeździł kłami po szybie, wytwarzając dziwaczny dźwięk. Wyszczerzył się w obleśnym uśmiechu, po czym... Zniknął. Wystraszona, patrzyła się na bruzdy powstałe na szkle. Będzie musiała wymienić to okno. Tak, zdecydowanie. I przydałoby się powiadomić chłopaków, ale chyba teraz nie ma to większego sensu. Ale on już wie, gdzie ona mieszka. Trzeba jak najszybciej zażegnać to okropne stworzenie. Zło na nowo wyłoniło się ze swojej kryjówki. Grasuje po jej kochanym, małym miasteczku i zabiera kolejne dusze. Jest bezkarne. Przybrało okropną, silną postać: wampira. Wampira, którego trzeba zlikwidować. Jak najszybciej. Ciągle o tym myślała. Nie zasnęła, póki blade promyki zimowego słońca nie zaczęły razić jej w oczy.

9 komentarzy:

  1. Lubię Matta i Sarę, pasują mi do siebie.
    Strasznie żal mi Naomi no i Reida, on jest taki słodki. ; )
    Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy! ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. o nie .. kiedy pisałaś, że ktoś umrze nigdy nie pomyślałabym, że to Naomi! Zaczęłam ją lubić, a tu nagle ona umiera. :<
    i do tego biedny Reid. smutne.
    mam nadzieje, że odpowiednio zemszczą się na tym wampirze :d

    OdpowiedzUsuń
  3. Taak, też było szkoda mi jej zabijać, bo jednak polubiłam tą postać. Niestety takie było wcześniejsze założenie, więc...
    Ogólnie rozdział miał być wcześniej, ale ktoś bardzo inteligentny zajął mi komputer i wyłączył stronę, gdy poprawiałam błędy. A mówiłam, że word u mnie nie działa! (wersja próbna). Ugh, mniejsza o to. I jeszcze jedno - nie pisałam, że ktoś umrze, tylko, że będzie to smutny rozdział. ;>
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie podejrzewałam, że to Naomi umrze. Stawiałam bardziej na jej przyjaciółkę, albo jednego z chłopaków. Ale rozdział idealnie wyszedł. Taki lekko smutny.

    www.szeptyicienie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny blog i opowiadanie. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny blog, zapraszam na mój wielki powrót po ponad roku przerwy wielki COME BACK ! www.droga-do-heaven.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. ja prosze dalej :) i to jak najszybciej...
    nie moge sie doczekac kolejnych rozdzialow, na prawde fajnie piszesz i jestem ciekawa z kim ona bedzie :D hehe pozdrawiam maniakow wilkolakow

    as

    OdpowiedzUsuń
  8. Słuchaj laska jestem wkurzona na maksa bo zaj$@#a@a# mi tytuł normalnie zaraz krew mnie zaleje...!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jasne drzwi!!! Naomi nie żyje, wampir wie gdzie mieszka Megan... Kurcze, dziewczyno, weź się w garść!!

    OdpowiedzUsuń